Reklama
Rozwiń

Plusy i minusy tygodnia

W corocznej dyskusji na temat sensowności pikietowania willi generała Wojciecha Jaruzelskiego w noc grudniową zawsze powtarza się jeden ton wypowiedzi: „Ja sam byłem internowany albo aresztowany 13 grudnia.

Publikacja: 17.12.2010 19:00

Tym bardziej śmieszą mnie ci, co wtedy mieli po paręnaście lat lub byli na emigracji, a teraz demonstrują”. Ta pseudosprytna refleksja nie uwzględnia jednego. Aresztowani albo internowani w stanie wojennym dziś są albo solidarnościowymi celebrytami, którzy przyjęli logikę Okrągłego Stołu i wraz z „wyzerowaniem licznika” pokochali generała, albo dla odmiany są to ludzie rozgoryczeni, którym III RP nie kojarzy się z niczym wspaniałym i nie wierzą już w nic. Oni także nie mają ochoty przychodzić pod willę. Ironia i kąśliwe uwagi pochodzą zazwyczaj od tych pierwszych. Ci drudzy nie mają ochoty już na żadne wypowiedzi.

A teraz zastanówmy się, co by było, gdyby ulicę przy willi generała zapełnialiby w noc grudniową 50-latki, czyli ci, którzy tworzyli pierwszą „Solidarność”. Dzisiejsi prześmiewcy pytający, ile demonstranci mieli lat 13 grudnia 1981 r., natychmiast zmieniliby front. Zaczęłoby się szydzenie z wiecznie wczorajszych podtatusiałych kombatantów solidarnościowych, prowadzących nadal tę samą wojenkę sprzed 30 lat. Nie kijem go, to pałką.

Konflikt wewnątrz Kościoła w Polsce zaczyna objawiać się w sposób, który musi budzić głęboki niepokój. Zasłużony niegdyś duszpasterz opozycji, w tym środowiska młodopolaków, ojciec Ludwik Wiśniewski zwraca się do nuncjusza episkopatu z listem wzywającym Kościół do obudzenia się z drzemki. Problem w tym, że głównym panaceum ma być likwidacja Radia Maryja, a to oczywiście wywoła w Kościele tylko dalsze podziały. Pismo trafia na łamy „Gazety Wyborczej”, która z lubością smaga nim arcybiskupa Józefa Michalika. Mogła zawiązać się dyskusja, a wyszła awantura.

Jeszcze bardziej zdumiewający charakter miało wydarzenie w trakcie mszy w Lublinie zamówionej przez tamtejszą „Solidarność” z okazji rocznicy ogłoszenia stanu wojennego. Ojciec Wiśniewski przerwał kazanie współcelebransowi, starszemu od siebie księdzu Leonowi Pietroniowi. Głośno zwrócił mu uwagę, że kazanie jest zbyt upolitycznione. A co robi arcybiskup Józef Życiński? „Gazeta Wyborcza” donosi, że miał zakazać księdzu Pietroniowi wygłaszania kazań na pół roku. Akurat arcybiskup Życiński znany jest z tego, że często zabiera głos w sprawach publicznych, a nawet nawiązuje do nich w swoich listach pasterskich i homiliach. Jak zareaguje, kiedy jakiś wierny zechce przerwać jego kazanie, bo uzna, że jest zbyt polityczne?

Andrzej Wajda ogłosił, że powstać ma film o Lechu Wałęsie pt. „My, naród polski”. Dzieło, sądząc z tytułu, będzie bardzo hagiograficzne. Informacja o filmie przypomniała mi, że 9 grudnia minęła dokładnie 20. rocznica wygranej Wałęsy w wyborach prezydenckich. Ciekawe, jak wszyscy zapomnieli o tej rocznicy. PiS nie w smak wspominanie wygranej Wałęsy, bo ten dziś bardzo często pełni rolę sojusznika propagandowego Platformy. Z kolei w środowiskach dawnej Unii Wolności mało kto ma ochotę przywoływać tamtejsze wydarzenia, bo musiałby przypomnieć, jak wówczas kreowano Wałęsę na groźnego potencjalnego dyktatora. A ja ciekawy jestem, jak Wajda przedstawi kampanię, w której Wałęsa został czarnym charakterem dlatego, że śmiał stanąć na drodze Tadeusza Mazowieckiego?

Reklama
Reklama

Europa drży, czy Niemcom starczy determinacji, by ratować kolejnych eurobankrutów. Kanclerz Merkel zaklina wyborców, by poparli jej akcje obrony euro. W prasie krąży cierpka konstatacja jednego z dyplomatów: „Wszyscy myśleli, że Unia Europejska to jedne wielkie Niemcy, a okazało się, że jednak jedna wielka Grecja”.

Tym bardziej śmieszą mnie ci, co wtedy mieli po paręnaście lat lub byli na emigracji, a teraz demonstrują”. Ta pseudosprytna refleksja nie uwzględnia jednego. Aresztowani albo internowani w stanie wojennym dziś są albo solidarnościowymi celebrytami, którzy przyjęli logikę Okrągłego Stołu i wraz z „wyzerowaniem licznika” pokochali generała, albo dla odmiany są to ludzie rozgoryczeni, którym III RP nie kojarzy się z niczym wspaniałym i nie wierzą już w nic. Oni także nie mają ochoty przychodzić pod willę. Ironia i kąśliwe uwagi pochodzą zazwyczaj od tych pierwszych. Ci drudzy nie mają ochoty już na żadne wypowiedzi.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Reklama
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Grzegorz Braun - test przyzwoitości dla Jarosława Kaczyńskiego
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Komentarze
Robert Gwiazdowski: Kto ma decydować o tym, kto może zostać wpuszczony do kraju?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Relacje z Trumpem pierwszym testem, ale i szansą dla Nawrockiego
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Donald Tusk wyciągnął lekcję z zeszłorocznej powodzi. Nawet PiS chwali premiera
Komentarze
Bogusław Chrabota: Kaczyński pchnął Hołownię w ramiona Tuska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama