Chodzi o wypłacanie wszystkim dzieciom w Polsce 1000 zł, comiesięcznego świadczenia. - W najlepszym przypadku mogę powiedzieć, że to jest szalony pomysł – ocenił przed chwilą na konferencji pasowej tę propozycję premier Donald Tusk. Tłumaczy, że kosztowałoby to budżet ok. 90 mld zł rocznie. - Nie jestem profesorem ekonomii, ale uważam, że 15-latek jest w stanie w ciągu dwóch minut wyliczyć, że to jest katastrofa – mówi z sarkazmem Tusk. A na Twitterze Konrad Piasecki, dziennikarz RMF FM i TVN, podlicza Rybińskiego na 86 mld i dodaje z przekąsem „Jest rozmach".

Szyderstwo władz i dziennikarzy byłoby może trochę mniejsze gdyby zdali sobie sprawę z dramatu jaki dzieje się na naszych oczach oraz fatalnej polityki społecznej prowadzonej przez nasz kraj – m.in. dramatycznego faworyzowania osób starszych, kosztem młodych. Klika zaledwie danych. The World Factbook: Polska zajmuje 211 miejsca na świecie, na 224 kraje, pod względem wskaźnika dzietności. GUS: wskaźnik ten spadł w 2012 r. poniżej 1,3. GUS: Polska znajduje się w głębokiej depresji urodzeniowej. GUS: na emerytury i renty wydajemy rocznie 200 mld zł, na rodzinę ok. 25 mld. GUS: na stałe poza Polskę wyjechało 1,3 mln, głównie młodych Polaków. MSWiA: Polska nie ma praktycznie żadnej polityki migracyjnej. ZUS: do emerytur w tym roku budżet dopłaci 37 mld zł, otwarta jest też kwestia 12 mld zł pożyczki. MPiPS: na wydatki socjalne przeznaczamy 15 proc. PKB, z tego 12,5 proc. na starszych, 1,5 proc. na młodych.

Nie jestem zagorzałym zwolennikiem powszechnego płacenia za sam fakt posiadania potomstwa. Uważam, że Polski na razie na to nie stać, a ponadto wysokie świadczenia rodzinne oznaczają wyższe podatki. Im mniej państwa w gospodarce i  portfelach ludzi, tym lepiej. Jednak prof. Rybiński, w swoim specyficznym stylu, zwraca uwagę na dramatyczną sytuację demograficzną. I na fatalną politykę społeczną prowadzoną przez nasz kraj.

Dofinansowujemy wszystko, ale nie to co jest kluczowe dla naszego rozwoju, czyli rodzinę i dzieci. Rybiński na swoim blogu napisał właśnie, wyjaśniając skąd wziąć pieniądze na bon, że proponuje „ograniczenie tych wydatków o charakterze socjalnym które trafiają do osób które nie są ubogie. Możliwe ograniczenie bardzo wysokich emerytur".

Więcej Rybińskiego, mniej kpin i sarkazmu – chciałoby się rzec w tym konkretnym wypadku. Powinniśmy skupić się na problemie, który nierozwiązany może nas zabić.