Reklama

Trzymajmy kciuki za Pekin i Waszyngton

Publikacja: 05.04.2013 03:40

Wojna na Półwyspie Koreańskim jest z dnia na dzień coraz bardziej prawdopodobna, ale to prawdopodobieństwo jest nadal bardzo niewielkie. Problem w tym, że nie wiemy, czy Kim Dzong Un wie, w którym momencie się zatrzymać.

Wczorajsza informacja o tym, że Pjongjang zatwierdził plan ataku na USA, brzmi groźnie, ale faktycznie niczego nie oznacza. Korea Płn. ma gotowy plan ataku na USA od dawna. Plan ataku na Koreę Płn. mają też Amerykanie, Japończycy i Chińczycy. Wojsko na całym świecie generalnie jest od tego, by mieć plan na każdą ewentualność. To więc kolejny w ostatnich dniach, groźnie brzmiący, ale jednak tylko gest retoryczny Pjongjangu.

Nie wiemy, dlaczego Kim postanowił zacząć bić w wojenne bębny. Prawdopodobnie chodzi o skomplikowaną sytuację wewnątrz reżimu – młody Kim musi podporządkować sobie służby specjalne i armię. Być może pozycja Kima nie jest silna, podobno jakiś czas temu grupa oficerów wywiadu wojskowego próbowała go nawet zabić.

Kim buduje pozycję, konsolidując naród wokół wspólnego wroga – wrednych kapitalistów. Czy młody dyktator rozpozna moment, w którym musi powstrzymywać spiralę, na której końcu jest już tylko wielka kula ognia?

Cała wojenna histeria Północy wiele jednak mówi o tym, jak bezradny jest dziś świat wobec szaleńca z artylerią dalekiego zasięgu i bombą atomową, choćby nawet bardzo prymitywną. Nie mamy skutecznego międzynarodowego systemu nacisków na takiego człowieka. Pora zacząć się bać naszej bezsilności wobec Korei Północnej.

Reklama
Reklama

Sankcje ONZ nałożone na Kima zdziałały tylko tyle, że nikt z koreańskiej rodziny królewskiej nie kupi sobie nowego jachtu. NATO tnie budżet tak mocno, że za chwilę będzie już tylko klubem dyskusyjnym. UE zajęta jest sobą.

Najsilniejszym sygnałem, jaki Kimowi wysłał do tej pory świat, była rozmowa szefów dyplomacji USA i Chin. I właśnie tu leży nadzieja na rozładowanie tego konfliktu – w koalicji Waszyngtonu i Pekinu. Tylko te dwa kraje razem mają dość siły, by powstrzymać Kim Dzong Una. Trzymajmy za nie kciuki.

Wojna na Półwyspie Koreańskim jest z dnia na dzień coraz bardziej prawdopodobna, ale to prawdopodobieństwo jest nadal bardzo niewielkie. Problem w tym, że nie wiemy, czy Kim Dzong Un wie, w którym momencie się zatrzymać.

Wczorajsza informacja o tym, że Pjongjang zatwierdził plan ataku na USA, brzmi groźnie, ale faktycznie niczego nie oznacza. Korea Płn. ma gotowy plan ataku na USA od dawna. Plan ataku na Koreę Płn. mają też Amerykanie, Japończycy i Chińczycy. Wojsko na całym świecie generalnie jest od tego, by mieć plan na każdą ewentualność. To więc kolejny w ostatnich dniach, groźnie brzmiący, ale jednak tylko gest retoryczny Pjongjangu.

Reklama
Komentarze
Jędrzej Bielecki: O nas bez nas. W Białym Domu u Donalda Trumpa brakuje Polski
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Sojusz Trump-Putin. Do jakich nacisków może się posunąć amerykański prezydent?
Komentarze
Bogusław Chrabota: Nowa Jałta, a sprawa polska. Mamy jeszcze czas, by się przeciwstawić
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Karol Nawrocki z prezentem od Donalda Trumpa. Donald Tusk musi się cofnąć
Komentarze
Robert Gwiazdowski: Aferka KPO. Czy wystarczy nie defraudować?
Reklama
Reklama