Kulturalne porno

Czy ktoś jeszcze pamięta nazwisko Teresy Orlowski? Kiedy padła purytańska komuna, o naszej rodaczce, która odniosła sukces w niemieckiej branży porno, zrobiło się na chwilę głośno. Na początku lat 90. już nie grała w filmach.

Publikacja: 24.07.2014 20:20

Mariusz Cieślik

Mariusz Cieślik

Foto: Fotorzepa/Robert Gardziński

Jako nestorka branży została bizneswoman. W polskich mediach cieszyła się wtedy chwilową sławą, by potem trafić na śmietnik kultury masowej. Tam, gdzie jest właściwe miejsce dla podobnych postaci.

Nie sądzę, by ktoś uważał, że jej działalność to dla nas powód do dumy. Panią Orlowski zajmowały się media nazywane dziś plotkarskimi, a i to na marginesie. Ciekawe pytanie brzmi, gdzie dziś by wylądowały newsy na jej temat. Może np. w dziale kultury „Gazety Wyborczej". Dlaczego nie? Piszą tam przecież o konkursie na dyrektora serwisu z pornografią...

Doskonale rozumiem, że to jest pod hasłem „plotki z górnej półki", czyli pół żartem, pół serio. Ale opowiadanie dowcipów podczas pogrzebu jest mało zabawne. Zadajmy sobie bowiem pytanie, co ma wspólnego z kulturą ów konkurs na dyrektora serwisu PornHub, największego ponoć na świecie portalu z pornografią?

Chodzi zapewne o to, że wystartował w nim Polak, który pracuje w dziale marketingu pewnego wydawnictwa i zakwalifikował się do finału dzięki swojemu pomysłowi na reklamę (z czego, jak rozumiem, powinniśmy być dumni). Sprawę opisały plotkarskie portale, a uchodząca za dziennik adresowany do polskiej inteligencji „Gazeta Wyborcza" postanowiła informację przedrukować.

I to dopiero mówi nam coś o kondycji debaty publicznej, kultury wysokiej i grupy społecznej uważanej za elitę kraju. W miejscu, gdzie opisywane są filmy Andrzeja Wajdy i książki Wiesława Myśliwskiego, pojawia się nasz człowiek od porno. Czy może być bardziej jaskrawy dowód upadku trwających od pokoleń wzorców?

Mam jednak złą wiadomość. Podlizywanie się Pudelkowi (tak się nazywa najpopularniejszy serwis plotkarski w internecie, gdyby ktoś nie wiedział) nic nie pomoże. Podob?nie jak opowiadanie u Kuby Wojewódzkiego o swoim życiu seksualnym, co przydarzyło się Adamowi Michnikowi. Ta część polskiej inteligencji, której poglądy wyraża „Gazeta Wyborcza", straciła na zawsze rząd dusz. Jak widać na tym przykładzie, na własne życzenie.

Jako nestorka branży została bizneswoman. W polskich mediach cieszyła się wtedy chwilową sławą, by potem trafić na śmietnik kultury masowej. Tam, gdzie jest właściwe miejsce dla podobnych postaci.

Nie sądzę, by ktoś uważał, że jej działalność to dla nas powód do dumy. Panią Orlowski zajmowały się media nazywane dziś plotkarskimi, a i to na marginesie. Ciekawe pytanie brzmi, gdzie dziś by wylądowały newsy na jej temat. Może np. w dziale kultury „Gazety Wyborczej". Dlaczego nie? Piszą tam przecież o konkursie na dyrektora serwisu z pornografią...

Komentarze
Jędrzej Bielecki: Emmanuel Macron wskazuje nowego premiera Francji. I zarazem traci inicjatywę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rafał, pardon maj frencz!
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rok rządu Tuska. Normalność spowszedniała, polaryzacja największym wyzwaniem
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Rok rządów Tuska na 3+. Dlaczego nie jest lepiej?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Bogusław Chrabota: O dotacji dla PiS rozstrzygną nie sędziowie SN, a polityka