Spiskowcy z generalicji

Swoimi zarzutami o nadużywanie przez Bartłomieja Sienkiewicza władzy przy wyjaśnianiu afery taśmowej „Gazeta Wyborcza” nadała wiarygodności samej aferze

Aktualizacja: 01.03.2015 23:06 Publikacja: 27.02.2015 17:57

Andrzej Stankiewicz

Andrzej Stankiewicz

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

To porównanie musiało Sienkiewicza zaboleć. „Gazeta Wyborcza" użyła wobec niego swej broni atomowej — porównała go do twórców IV RP. Sienkiewicz genetycznie nie znosi PiS, ma przekonanie o swej wyższości nad tym środowiskiem politycznym, a zatem ten epitet musiał go szczególnie poruszyć.

Sienkiewiczowska kwestia smaku jest jednak w tej sprawie najmniej istotna. Bo zarzuty „GW" są poważne. Pokrótce: w czasie, gdy Sienkiewicz był szefem MSW tajna grupa badała, czy za aferą podsłuchową stoją byli szefowie ABW Krzysztof Bondaryk, SKW Janusz Nosek i BOR Marian Janicki oraz urzędujący szef CBA Paweł Wojtunik. Sienkiewicz — nagrany w aferze taśmowej — miał ich podejrzewać o spisek przeciwko sobie. Wedle gazety wynika, że nadzorował grupę, w której pracowali policjanci z Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji oraz oficerowie SKW. Naruszając prawo i okłamując sądy, mieli oni inwigilować generałów.

W wersji przedstawionej przez „Wyborczą" wątpliwości budzą niektóre tezy. Każdy, kto zna trochę służby specjalne i relacje między ich szefami wie, że jakikolwiek spisek w kwartecie Wojtunik-Bondaryk-Nosek-Janicki jest niebywale mało prawdopodobny. Większość generałów ma po prostu za dużo do stracenia. Inna rzecz, że zazwyczaj szczerze się nie cierpią i nad współpracę zazwyczaj przedkładali walkę oraz konflikty.

Inna kwestia — jeśli generałowie mieliby wygenerować aferę taśmową, to oznaczałoby, że świadomie utopili paru swoich przyjaciół. Jednym z głównych trafionych taśmami był — obok Sienkiewicza — były szef wywiadu skarbowego Zbigniew Parafianowicz. A Parafianowicz to od wielu lat przyjaciel Bondaryka.

Oczywiście, jak mówią w Platformie, „Bartek mógł oszaleć", czyli podejrzewać generałów wbrew elementarnej logice. Zaiste, przeprowadzenie operacji nielegalnej inwigilacji szefów służb specjalnych to decyzja z pogranicza politycznego szaleństwa. W jaki jednak sposób Sienkiewicz miałby to zrobić? Bez śladu w dokumentach, na gębę? Funkcjonariusze i żołnierze SKW i policji ryzykowali łamanie prawa dla ministra, który po wybuchu afery był osłabiony i jego dymisja była kwestią czasu? W jakiej formule działała grupa BSW policji oraz SKW? Jak wyglądać miała współpraca tak różnych służb, które dotąd nigdy nie działały razem? Takie pytania można mnożyć. Od ich wyjaśniania zależy wiarygodność opowieści „Wyborczej".

Informacje „Wyborczej" mogłaby potwierdzać fala dymisji w generalskim gronie. Zarówno tych, którzy byli podejrzewani o spisek (z MON nagle odszedł Bondaryk), jak i tych, którzy odpowiadali za szpiegowanie (z kierowania policją zrezygnował niespodziewanie gen. Marek Działoszyński, który wcześniej był m.in. szefem BSW). Nie wszystko jednak pasuje do tej tezy: „spiskowiec" Nosek wciąż służy w SKW, zaś „inwigilujący" płk Piotr Pytel wciąż jest szefem tej służby. „Spiskowiec" Janicki odszedł z BOR na początku 2013 r., na ponad rok przed aferą taśmową, głównie w efekcie zaniedbać ujawnionych po katastrofie smoleńskiej. A „spiskowiec" Wojtunik wciąż zajmuje fotel szefa CBA.

Żeby była jasność — z informacji dziennikarzy „Rzeczpospolitej" wynika, że rzeczywiście część funkcjonariuszy specsłużb była sprawdzana w śledztwie dotyczącym afery taśmowej. Z grona przedstawionego przez „Wyborczą" dotyczyło to na pewno Wojtunika.

We wskazanym przez „GW" gronie „generałów-spiskowców", tylko Wojtunik jeszcze o coś gra.

Jego nienawiść do Sienkiewicza — szczerze odwzajemniona — jest powszechnie znana. Od momentu, gdy wybuchła afera taśmowa, Wojtunik był na celowniku. Najpierw się okazało, że miał bliskie relacje z dziennikarzami „Wprost", którzy ujawnili aferę. A potem dodatkowo wyszło na jaw, że biznesmen Marek Falenta — którego prokuratura podejrzewa o zorganizowanie podsłuchowego procederu — był zarejestrowanym informatorem CBA i jeszcze przed wybuchem afery donosił agentom o niektórych nagranych rozmowach.

Dlatego też wokół Wojtunika robiło się w ostatnim czasie coraz goręcej. Relacjami CBA z Falentą zaczęła się interesować sejmowa komisja ds. służb specjalnych, której kolejne posiedzenie planowane jest na przyszły tydzień. Liczba polityków koalicji domagających się jego dymisji rośnie.

Oczywiście, to że wszystkie służby specjalne zaprzeczają nielegalnym działaniom nic nie znaczy — trudno byłoby się spodziewać innej reakcji. Ale tekst „Wyborczej" daje zbyt wątłe podstawy, by postawić Sienkiewiczowi zarzuty drastycznego łamania prawa i wykorzystywania prywatnego korpusu agentów do załatwiania brudnych spraw. Być może to robił, ale trzeba poważniejszych dowodów.

Jednocześnie publikacja „Wyborczej" to bez wątpienia dowód na wojnę służb, czy też wojnę o kontrolę nad służbami. W SKW oraz CBA wciąż żywa jest rywalizacja między „starymi", czyli funkcjonariuszami i żołnierzami, którzy tworzyli te służby za rządów PiS oraz „nowymi", czyli desantem sprowadzonych przez Platformę. Ta wojna trwa w najlepsze, a jej poprzednią odsłoną był wyciek z CBA tajnych raportów, powstałych na podstawie informacji od Falenty.

Paradoksalnie, swoimi zarzutami o nadużywanie przez Sienkiewicza władzy przy wyjaśnianiu afery taśmowej „Wyborcza" nadała wiarygodności samej aferze. Jeśli — jak chce „GW" — Sienkiewicz był zdolny naruszać prawo obejmując inwigilacją byłych i obecnych szefów specsłużb, to trudno zakładać, że podczas rozmów z prezesem NBP Markiem Belką — gdy sondował wykorzystanie pieniędzy banku centralnego do powstrzymania opozycji przed objęciem władzy — przeprowadzał wyłącznie intelektualne eksperymenty.

Komentarze
Marek Kozubal: Czy dzieci zabite w Puźnikach kolaborowały z NKWD?
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Zbrodnia na UW to bestialstwo, przy którym brakuje słów
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Po oświadczeniu Karola Nawrockiego pozostaje zadać jedno pytanie
Komentarze
Estera Flieger: Karol Nawrocki jest decyzją Jarosława Kaczyńskiego. Kryzys uderza w przywództwo w partii
Komentarze
Jan Zielonka: Wirus megalomanii
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku