To porównanie musiało Sienkiewicza zaboleć. „Gazeta Wyborcza" użyła wobec niego swej broni atomowej — porównała go do twórców IV RP. Sienkiewicz genetycznie nie znosi PiS, ma przekonanie o swej wyższości nad tym środowiskiem politycznym, a zatem ten epitet musiał go szczególnie poruszyć.
Sienkiewiczowska kwestia smaku jest jednak w tej sprawie najmniej istotna. Bo zarzuty „GW" są poważne. Pokrótce: w czasie, gdy Sienkiewicz był szefem MSW tajna grupa badała, czy za aferą podsłuchową stoją byli szefowie ABW Krzysztof Bondaryk, SKW Janusz Nosek i BOR Marian Janicki oraz urzędujący szef CBA Paweł Wojtunik. Sienkiewicz — nagrany w aferze taśmowej — miał ich podejrzewać o spisek przeciwko sobie. Wedle gazety wynika, że nadzorował grupę, w której pracowali policjanci z Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji oraz oficerowie SKW. Naruszając prawo i okłamując sądy, mieli oni inwigilować generałów.
W wersji przedstawionej przez „Wyborczą" wątpliwości budzą niektóre tezy. Każdy, kto zna trochę służby specjalne i relacje między ich szefami wie, że jakikolwiek spisek w kwartecie Wojtunik-Bondaryk-Nosek-Janicki jest niebywale mało prawdopodobny. Większość generałów ma po prostu za dużo do stracenia. Inna rzecz, że zazwyczaj szczerze się nie cierpią i nad współpracę zazwyczaj przedkładali walkę oraz konflikty.