Jerzy Haszczyński: Moskwa i codzienna dawka zastraszania

Rosja ni stąd ni zowąd odrzuciła na dobre traktat o konwencjonalnych siłach zbrojnych w Europie (CFE).

Aktualizacja: 11.03.2015 16:39 Publikacja: 11.03.2015 16:25

Jerzy Haszczyński

Jerzy Haszczyński

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompała

Nie przestrzegała go już osiem lat temu, czyli w czasach, gdy stosunki Moskwy z Zachodem były niezłe, a lada moment miały wkroczyć w epokę zapowiadającego się na Europejczyka prezydenta Dmitrija Miedwiediewa i poddać się resetowi z Ameryką.

Ale teraz grzebiąc martwy od dawna traktat, Rosja podbiła stawkę w grze polegającej na zastraszaniu. Ta gra od momentu, gdy Zachód zaczął reagować restrykcjami na rozpętaną przez Moskwę wojnę na Ukrainie, trwa nieustannie.

Niemal każdego dnia Rosja zrobi lub ogłosi coś, co wzbudzi lęk. Raz rosyjskie bombowce przelecą nad Kanałem La Manche, przeciskając się między samolotami pasażerskimi i sprawdzając czujność brytyjskich sił powietrznych. Potem podobne bombowce pojawią się nad Norwegią i niby przez przypadek do tamtejszej opinii publicznej trafi rozmowa, którą prowadzili rosyjscy piloci. A z niej wyniknie, że jeden z rosyjskich samolotów ma na pokładzie gotowe do zrzucenia bomby jądrowe.

Nie upłynął nawet jeden dzień od pogrzebania przez Moskwę CFE, a już pojawiła się następna budząca grozę informacja. Tak jak i tę o traktacie o konwencjonalnych siłach zbrojnych wprowadził ją do obiegu rosyjski dyplomata średniego szczebla. Tym razem szef departamentu MSZ postraszył sprowadzeniem broni atomowej na okupowany od roku Krym. - Na razie pewnie jej tam nie ma, a nawet nie wiem, czy są plany, żeby miała być. Ale jak zechcemy, to będzie - stwierdził w typowym stylu.

Celem tej codziennej kampanii jest doprowadzenie społeczeństw zachodnich do stanu takiego przerażenia, że wymuszą na swoich przywódcach całkowitą już uległość wobec Kremla. Pozwolą im, by nie tylko nie karali Rosji dotkliwymi sankcjami, ale i pozwolili odtwarzać spokojnie imperium, wykreślać strefy wpływów czy anektować atrakcyjne kawałki innych państw. Także na terenach, które niby już na Zachodzie są, bo należą do NATO i Unii Europejskiej, ale przez Moskwę są postrzegane jako inne, takie postradzieckie.

Zastraszanie non stop może jednak przynieść odwrotny skutek. Groźby spowszednieją.

A przecież i bez ciągłego wymachiwania przez rosyjskich dyplomatów i generałów bombami atomowymi wiadomo, że Moskwa jest zdolna do wszystkiego i nie trzyma się żadnych porozumień. A to może oznaczać (oby tak było), że skłonność Zachodu do znoszenia sankcji będzie mniejsza, a gotowość do obrony przed rosyjską agresją większa.

Komentarze
Estera Flieger: Karol Nawrocki jest decyzją Jarosława Kaczyńskiego. Kryzys uderza w przywództwo w partii
Komentarze
Jan Zielonka: Wirus megalomanii
Komentarze
Jarosław Kuisz: Polska. Kraj jak z „Żartu” Milana Kundery
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Co afera mieszkaniowa mówi nam o Karolu Nawrockim?
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Czy Friedrich Merz będzie ukochanym kanclerzem Polaków?
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku