Reklama

Lawinowo rośnie liczba cyberataków na instytucje finansowe

Gdzie są pieniądze? Jak wiadomo w banku. W kantorze też. Przestępcy niezmiennie chcą się do nich dobrać. Tylko metody się zmieniają.

Publikacja: 12.06.2015 15:09

Bożena Żuławnik

Bożena Żuławnik

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompała

Dwa lata temu doszło do napadu na kantor walutowy w Świecku. Zamaskowany mężczyzna sterroryzował kasjerkę pistoletem gazowym. Pakując pieniądze odłożył broń. Wtedy kasjerka zabrała pistolet i wycelowała w napastnika. Sprawca uciekł zabierając część gotówki. Dotąd go nie ujęto.

W Piszu ten sam kantor był atakowany dwa razy. Najpierw mężczyzna uciekł, gdy stwierdził, że w szufladzie nie ma pieniędzy. Miesiąc później dwie zamaskowane osoby wbiegły do kantoru, zrabowały gotówkę i uciekły... na rowerach. Nic nie wiadomo o tym, aby zostały ujęte. Niestety, to samo można powiedzieć o większości innych napastników.

Według serwisu kantor.pl do zdarzeń takich dochodzi kilka – kilkanaście razy w roku, najczęściej blisko granicy. Rabusiami nierzadko są amatorzy posługujący się atrapami broni. Na szczęście, według policji liczba napadów na kantory z roku na rok maleje.

Za to zatrważająco rośnie liczba cyberataków na instytucje finansowe. Kilka dni temu pojawiła się informacja o szantażowaniu przez hakera jednego z polskich banków. Przestępca twierdzi, że włamał się do serwera obsługującego bankowość internetową, dysponuje numerami kont i kart, może podmieniać numery rachunków, na które przelewane są pieniądze, i w ten sposób wyprowadzać pieniądze. Żąda od banku okupu.

Niestety, takie ataki cyberprzestępców nie są na świecie niczym nadzwyczajnym. Na początku 2015 r. firma Kaspersky Lab poinformowała, że cybergang w ciągu kilku lat zdołał wyprowadzić ze 100 banków równowartość około 1 mld dolarów, wykorzystując m.in. tzw. spear phishing, czyli fałszywe wiadomości kierowane do pracowników banków. Otwarcie załącznika powodowało infekcję komputera i dawało złodziejom dostęp do systemów bankowych. Złodzieje mogli modyfikować oprogramowanie i wypłacać pieniądze. Wcześniej ofiarami hakerów padły na przykład takie giganty jak JP Morgan (2014 r.) czy Heartland Payment Systems, jedna z największych amerykańskich firm zajmujących się przetwarzaniem transakcji kartowych (2008 r.).

Reklama
Reklama

Z Security Report 2015 firmy Check Point wynika, że w ciągu godziny przeprowadzanych jest 106 ataków na różne podmioty za pomocą nieznanego wcześniej złośliwego oprogramowania. To 48 razy więcej niż w poprzednim roku. Najbardziej narażone na ataki są instytucje finansowe.

Jak twierdzi Krzysztof Wójtowicz z Check Point, w ubiegłym roku ataki typu DDoS, które zablokowały kilka polskich banków czy stron aukcyjnych, były dokonywane za pomocą dość skomplikowanych systemów. Teraz tego typu oprogramowanie można za parę dolarów kupić w sklepie internetowym. Zupełnie jak pistolet gazowy, który może posłużyć do napadu na kantor walutowy.

Banki nie do końca zdają się dostrzegać powagę sytuacji. Jak mantrę powtarzają, że ich systemy są znakomicie zabezpieczone i odporne na wszelkie ataki. Twierdzą, że jeśli hakerom udaje się wyprowadzić pieniądze z kont, to z reguły winę ponoszą sami klienci. Na przykład udostępniają hakerom loginy i hasła, otwierając wysłane przez nich załączniki, nie sprawdzają za każdym razem numerów kont (wcześniej zdefiniowanych) przed przelaniem pieniędzy itd. Pojawiają się nawet ostrzeżenia, że banki nie będą ponosiły odpowiedzialności za kradzież pieniędzy z rachunku, jeśli klient nie zachowa wszystkich zasad bezpieczeństwa.

Być może taki przekaz to przemyślana strategia. Bankom bardzo zależy na tym, by zaufanie do pełnego bezpieczeństwa ich systemów nie było podważane. Tyle tylko, że w zapewnienia o całkowitej odporności bankowych serwerów na ataki hakerów mało kto wierzy. Chyba bardziej sprawdziłaby się bardziej wiarygodna i otwarta komunikacja z klientami.

Dwa lata temu doszło do napadu na kantor walutowy w Świecku. Zamaskowany mężczyzna sterroryzował kasjerkę pistoletem gazowym. Pakując pieniądze odłożył broń. Wtedy kasjerka zabrała pistolet i wycelowała w napastnika. Sprawca uciekł zabierając część gotówki. Dotąd go nie ujęto.

W Piszu ten sam kantor był atakowany dwa razy. Najpierw mężczyzna uciekł, gdy stwierdził, że w szufladzie nie ma pieniędzy. Miesiąc później dwie zamaskowane osoby wbiegły do kantoru, zrabowały gotówkę i uciekły... na rowerach. Nic nie wiadomo o tym, aby zostały ujęte. Niestety, to samo można powiedzieć o większości innych napastników.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Reklama
Komentarze
Bogusław Chrabota: Budapeszt bez polskiego ambasadora. Opcja atomowa, ale konieczna
Komentarze
Pół roku Trumpa: to już inna Ameryka
Komentarze
Estera Flieger: Gdzie się podział sezon ogórkowy
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Tusk, Hołownia i samobójczy gen koalicji 15 października
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Komentarze
Robert Gwiazdowski: Komu właściwie nie udał się zamach stanu?
Reklama
Reklama