Jest trochę absurdu w tym, że wybór kolejnego prezydenta kraju, który od stulecia jest liderem Zachodu, wywołuje tyle pytań o jego przyszłość. A może nawet faktyczne istnienie. Rozmówca „Rzeczpospolitej” sprzed kilku dni, dyrektor Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych Mark Leonard mówi: „Najważniejszym czynnikiem, który doprowadził do upadku Zachodu, jest bunt przeciwko niemu w samym Zachodzie”. Tak. Trump i europejscy populiści to bunt. Tylko czy przeciw Zachodowi?
Przecież 47. prezydent USA jest ideologiem MAGA; doktryny, która ma wzmocnić Stany Zjednoczone przecież jako kręgosłup Zachodu, a nie Wschodu. A może chodzi jednak o co innego? O ideowy profil tegoż Zachodu? Zadeklarowani trumpiści jak profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego Andrzej Bryk potwierdzają tę diagnozę namiętnym oczekiwaniem: „Być może epoka demokratyczno-liberalna i jej iluzje powoli się kończą”.
Jak Donald Trump zamierza wzmocnić Zachód?
Możliwe, choć mający nieco inne poglądy, nazywany przed trzema dekadami „papieżem liberalizmu” Francis Fukuyama perspektywy takiego końca nie widzi: „Z pewnością jest wiele poparcia dla tego liberalnego rozumienia, czym jest Zachód” – mówi w wywiadzie dla Onetu. Z pasją natomiast wylicza błędy liberałów, jak choćby ich zadufanie, że można narzucać innym swój model. Co do Trumpa, widzi w nim ryzykowne podejście do reguł, jakimi kierował się świat, a nie zasadnicze zagrożenie dla Zachodu. Jeśli już, to pojawiają się pytania: czy Donald Trump to aby nie przejaw cywilizacyjnego sporu, czy ideowym punktem dla Zachodu winno być liberalne dziedzictwo Oświecenia, czy w większym stopniu zakorzeniony w chrześcijaństwie konserwatyzm?
Czytaj więcej
Być może epoka demokratyczno-liberalna i jej iluzje powoli się kończą, choć ideologia emancypacyj...
Odkładając na bok ten fundamentalny spór, wypada trzymać się geopolitycznych faktów. Kolektywnemu Zachodowi wyrośli konkurenci. To forsujące inny model rozwojowy Chiny, nominalnie demokratyczne Indie czy szukające swej politycznej tożsamości Afryka i Ameryka Południowa. To na tej linii czeka nas najgłębszy i najważniejszy spór. I nie jest dziś jasne, kto go wygra.