Artur Bartkiewicz: A może wszystkim przydałby się zakaz korzystania z Facebooka, X i TikToka?

Australia została pierwszym krajem na świecie, który bezwzględnie zakazał osobom poniżej 16. roku życia korzystania z mediów społecznościowych. „Boomerzy próbują powiedzieć młodym, jak internet powinien działać, bo chcą poczuć się lepiej” – skomentowała zakaz senator Sarah Hanson-Young z Zielonych. A może tym razem boomerzy mają trochę racji?

Publikacja: 29.11.2024 17:01

Czy TikTok i Meta, a także X nie mają nad nami zbyt dużej władzy?

Czy TikTok i Meta, a także X nie mają nad nami zbyt dużej władzy?

Foto: Reuters

Oczywiście australijski zakaz budzi wiele kontrowersji i pytań. Po pierwsze – o skuteczność. Młodzi ludzie dziś niemal rodzą się ze smartfonem w ręku. Pod względem biegłości korzystania z technologii zawsze będą o krok przed poprzednimi pokoleniami, ponieważ technologia rozwija się dziś w tak zawrotnym tempie, że nawet milenialsi wydają się pokoleniu Z przybyszami z epoki komputera łupanego. A skoro tak, to można być pewnym, że młodzi znajdą sposób, by zakaz obchodzić. A przynajmniej będą intensywnie szukać.

Media społecznościowe: Czy da się zawrócić rwącą rzekę?

Po drugie – czy da się zawrócić bieg rwącej rzeki? Media społecznościowe przenikają dziś nasze życie w sposób, którego nie osiągnęła żadna wcześniejsza technologia. Naszą cywilizację rewolucjonizował druk, maszyna parowa, elektryczność, radio i telewizja, ale nigdy przemiany nie zachodziły tak szybko, jak po pojawieniu się smartfonów, szerokopasmowego internetu i właśnie mediów społecznościowych. Dziś – niemal niezależnie od wieku – jesteśmy w świat nowych mediów uwikłani, zatopieni w nim, przeniesieni do niego do tego stopnia, że tylko umownie można nazywać ten świat rzeczywistością wirtualną. To jest nasza rzeczywistość. I teraz mamy powiedzieć młodym: nie, nie, dozwolone od lat 16. Idź pokop piłkę albo pobaw się na trzepaku z kolegami. To może się nie udać.

Czytaj więcej

Internet to pułapka dla mózgu

Po trzecie wreszcie – czy nie wylewamy dziecka z kąpielą? Media społecznościowe nie są czystym złem. Dla wielu osób mających problemy z nawiązywaniem kontaktów stanowią narzędzie socjalizacji. Można w nich znaleźć grupę wsparcia, jeśli np. młody człowiek nie jest akceptowany przez rówieśników ze swojego najbliższego otoczenia. Można spotkać osoby, które myślą i czują tak jak dany nastolatek czy nastolatka – i nie czuć się wyalienowanym. Czy naprawdę chcemy im to zabrać?

Dlaczego dzisiejsze media społecznościowe powinny budzić nasz lęk?

Ale minusy australijskiego rozwiązania nie powinny przesłonić jego plusów. A te są oczywiste. Po pierwsze – zwraca ono uwagę na problem. Tak, mamy problem. Wszyscy. Media społecznościowe z niewinnych platform służących szukaniu kolegów i koleżanek z licealnej klasy czy pochwaleniu się nową fryzurą stały się maszynkami do konsumpcji naszego czasu. Algorytmy podsuwające nam pod nos to, co chcemy zobaczyć. „Lajki” łechczące naszą próżność. Nieprzerwany strumień rozrywki, którą możemy obserwować bez końca, przesuwając jedynie palcem po ekranie smartfona. Psychologiczne sztuczki, które mają nas uzależnić tak, jak hazardziści uzależnieni są od kolejnego zakręcenia ruletką, a narkomani – od kolejnej dawki narkotyku. A za wszystkim stoją wymykające się państwowym regulacjom, działające niezbyt transparentnie (algorytmy!) międzynarodowe korporacje. Powiedzieć, że powinniśmy odczuwać jednak pewien niepokój, to nic nie powiedzieć.

Czytaj więcej

Ułatwiają nam życie i przejmują nad nim kontrolę. Groźba czai się w smartfonie

Australijskie przepisy są zresztą sformułowane tak, że zwracają uwagę na ten ostatni problem. Ciężar odpowiedzialności za ich implementację spoczywać będzie na owych korporacjach, nie na rodzicach. To one mają – skoro zarabiają na naszej uwadze miliardy dolarów – wziąć odpowiedzialność, by nie każdy miał do nich dostęp w sytuacji, gdy w obecnym kształcie mogą szkodzić zdrowiu fizycznemu i psychicznemu naszych dzieci. A w kolejce czekają już w Australii przepisy, które nałożą na właścicieli mediów społecznościowych obowiązek zwalczania hejtu, cyberprzemocy i innych form agresji, a także niestosowania algorytmów, które promują szkodliwe treści. Bo wolność nie musi oznaczać wolnoamerykanki. Pozwoliliśmy mediom społecznościowym robić, co chciały – i dziś czasem trudno być pewnym, czy dana myśl jest nasza, czy może podsunął ją nam Elon Musk z Markiem Zuckerbergiem i ich algorytmy.

Czas powiedzieć „stop”. Od mediów, takich jak moja „Rzeczpospolita”, wymaga się odpowiedzialności. Za słowa, za myśli, za głoszone idee. Czas zacząć wymagać tego samego od mediów społecznościowych. I tak, jesteśmy pod tym względem spóźnieni. A przerwa od korzystania z mediów społecznościowych w ich obecnym kształcie przydałaby się nam wszystkim.

Oczywiście australijski zakaz budzi wiele kontrowersji i pytań. Po pierwsze – o skuteczność. Młodzi ludzie dziś niemal rodzą się ze smartfonem w ręku. Pod względem biegłości korzystania z technologii zawsze będą o krok przed poprzednimi pokoleniami, ponieważ technologia rozwija się dziś w tak zawrotnym tempie, że nawet milenialsi wydają się pokoleniu Z przybyszami z epoki komputera łupanego. A skoro tak, to można być pewnym, że młodzi znajdą sposób, by zakaz obchodzić. A przynajmniej będą intensywnie szukać.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Olgierd L., Karol Nawrocki i służby. Strach pomyśleć, co jeszcze nas czeka
Komentarze
Estera Flieger: Która godzina? Donald Tusk odpowiada: „Rozliczenia”
Komentarze
Anna Słojewska: Francusko-niemiecki silnik w UE nie działa
Komentarze
Bogusław Chrabota: Korea – czyżby chwilowe szaleństwo?
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Komentarze
Jarosław Kuisz: Wokeizm i „zbędni ludzie”
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska