Ze straszeniem wyjściem z rządu jest trochę tak jak z groźbą dziecka, że jeśli nie dostanie ulubionej zabawki, to przestanie oddychać i tyle je rodzice zobaczą. Za pierwszym razem groźba taka może zrobić wrażenie na młodych rodzicach, którzy czasem nawet są w stanie ulec. Kiedy jednak dziecko czyni z tej groźby regularny element negocjacji z rodzicami, wówczas ci bardzo szybko się orientują, że za każdym razem ostatecznie jednak wciąga powietrze w płuca – czy dostanie zabawkę, czy nie. Więc czemu mieliby ustępować?
Lewica opuszcza koalicję? Groźba wyjścia z rządu może przerazić tylko raz
Tak samo jest z grożeniem wyjściem z rządu. Kiedy taka groźba pada pierwszy raz, może zmrozić koalicjantów. Bo jak to – jeszcze nie urządziliśmy się w ministerialnych gabinetach, a już mamy się wyprowadzać? Ale gdy pierwszy strach minie – i nic się nie dzieje, to wtedy jest tak, jak mówił w RMF FM Michał Kamiński z Koalicji Polskiej: „Nie strasz, nie strasz, bo i tak wiesz, że nic z tego nie wyjdzie”.
Czytaj więcej
- Ja jestem co do zasady niewierząca - tak szefowa klubu Lewicy, Anna Maria Żukowska, w rozmowie...
Prawda jest bowiem taka, że pozycja negocjacyjna Lewicy obecnie jest – mówiąc eufemistycznie – umiarkowanie mocna. Jeśli po wyborach do parlamentu Lewica, uzyskując wynik 8,61 proc., okazała się słabsza, niż można się było spodziewać, to po decyzji partii Razem, by być trochę w koalicji, a trochę poza nią i po zdobyciu zaledwie 6,32 proc. głosów w wyborach do sejmików wojewódzkich Lewica zrobiła duży krok w stronę przepaści, jaką niewątpliwie jest próg 5 proc. Teraz jej zadaniem numer jeden powinno być zrobienie wszystkiego, by po wyborach do Parlamentu Europejskiego po jej stronie pojawił się wynik dwucyfrowy, jeśli nie chce roztopić się w tyglu Platformy Obywatelskiej, która przyciągnęła już przecież wielu polityków Lewicy – wystarczy wspomnieć Barbarę Nowacką czy Dariusza Jońskiego.