Nie ma dobrego czasu w ostatnich tygodniach prezydent Andrzej Duda. Co ruch, to kontrowersja. Co krok, to zderzenie ze słupem. Głowa państwa wykłóca się o ważność aktu ułaskawienia z 2015 r., by kilka dni później ułaskawiać raz jeszcze. Daje przez to znak, że panowie Kamiński i Wąsik byli skazani, by potem ściskać się z nimi czule przed kamerami i upierać, że nie stracili mandatu. W środę Andrzej Duda kieruje (po wcześniejszym podpisaniu) budżet do TK i deklaruje, że będzie to czynił wobec kolejnych ustaw, by potem zaprosić rząd z premierem Tuskiem na posiedzenie Rady Gabinetowej. Jaki ma sens ten gest? Czy to groźba, czy podanie ręki? Nie wiadomo. W ogóle nie wiadomo, co się dzieje z Andrzejem Dudą, ale gubi się w sposób coraz bardziej kuriozalny.