Jędrzej Bielecki: Władimir Putin przeliczył się w Afryce

Zaangażowanie Grupy Wagnera w krajach Sahelu miało odwrócić uwagę Francji od Ukrainy. A uczyniło ją gorącym adwokatem Kijowa.

Publikacja: 07.08.2023 14:39

Zwolennicy puczystów w Nigrze powiewają rosyjskimi flagami

Zwolennicy puczystów w Nigrze powiewają rosyjskimi flagami

Foto: AFP

Rozpoczynając półtora roku temu uderzenie na Kijów, Kreml chciał pokazać, że Zachód nie ma prawa angażować się w to, co Rosja uważa za swoją strefę wpływów. To była logika, którą mniej lub bardziej oficjalnie podzielało wiele osób w Paryżu. Ale pod warunkiem, że Władimir Putin będzie jej przestrzegał także w odniesieniu do innych.

Rosja chciała w Afryce nastraszyć Francję

Tak się jednak nie stało. Mali, Burkina Faso, Republika Środkowoafrykańska: w kolejnych, dawnych francuskich koloniach afrykańskich w miejsce francuskich żołnierzy zaczęli pojawiać się najemnicy powiązanej z władzami w Moskwie Grupy Wagnera. Oprócz natychmiastowych zysków z eksploatacji lokalnych złóż surowców, ich zadaniem było nastraszenie francuskich władz nową falą migracji, przejęciem francuskich inwestycji czy nawet stworzeniem zaplecza dla ataków terrorystycznych. Teraz to samo może się stać w Nigrze, który od zeszłego roku stał się ostatnim bastionem francuskich sił zbrojnych w regionie Sahelu.

Czytaj więcej

Junta zamyka przestrzeń powietrzną nad Nigrem. Dojdzie do wojny?

Putin sądził, że w ten sposób będzie miała haka na Emmanuela Macrona, gdyby ten chciał pomagać Ukraińcom. Ale się przeliczył. Jeśli Rosjanie nie są w stanie przejąć kontroli nad Ukrainą i muszą zadowolić się okupacją jej relatywnie niewielkiej części, mimo poświęcenia życia przynajmniej 100 tysięcy żołnierzy, tym bardziej nie będą w stanie zapewnić realnego wsparcia dla odległych krajów afrykańskich. Obecność wagnerowców pozostanie więc tam efemeryczna, a ich miejsce mogą zająć Chiny czy islamiści.

Francuzom będzie przy tym łatwiej, mimo wszystko, pogodzić się z utratą świata stref wpływów niż Rosjanom, bo mają alternatywę: integrację europejską

Emmanuel Macron uderzył tam, gdzie Władimira Putina boli najbardziej

Trwała może być natomiast zmiana polityki Francji wobec Moskwy. Od niepodległości krajów afrykańskich przeszło sześć dekad temu Paryż utrzymywał sieć powiązań gospodarczych, wojskowych i politycznych z tym regionem, co kryło się pod raczej negatywnym (z uwagi m. in. na korupcję i wykorzystanie słabszych partnerów) terminem Francafrique. Perspektywy utraty tego zaplecza Pałac Elizejski Putinowi nie daruje, tym bardziej, że Francja ma coraz mniej atutów, aby utrzymać parytet wobec Niemiec. 

Emmanuel Macron uderzył więc tam, gdzie rosyjskiego dyktatora boli, w szczególności zapowiadając szybkie przyjęcie Ukrainy do NATO i Unii. Francuzom będzie przy tym łatwiej, mimo wszystko, pogodzić się z utratą świata stref wpływów niż Rosjanom, bo mają alternatywę: integrację europejską. Moskwa poza imperium nie wyobraża sobie innego sposobu na życie. 

Rozpoczynając półtora roku temu uderzenie na Kijów, Kreml chciał pokazać, że Zachód nie ma prawa angażować się w to, co Rosja uważa za swoją strefę wpływów. To była logika, którą mniej lub bardziej oficjalnie podzielało wiele osób w Paryżu. Ale pod warunkiem, że Władimir Putin będzie jej przestrzegał także w odniesieniu do innych.

Rosja chciała w Afryce nastraszyć Francję

Pozostało 85% artykułu
Komentarze
Jan Skoumal: Pocztówka z Głubczyc do szefowej niemieckich nacjonalistów
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Amerykański majstersztyk Beniamina Netanjahu. Przemowa w Kongresie Amerykanom się spodobała
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Roman Giertych ratuje koalicję. Znowu
Komentarze
Bartłomiej Sawicki: Nowe opłaty od emisji uderzą Polaków po kieszeni, bo rząd nie uczy się na błędach
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Krzykiem i przekleństwami prawa aborcyjnego się nie zmieni