W ostatnich dniach Szymon Hołownia i inni politycy Polski 2050 skarżą się na falę niechęci, która często przybiera wręcz formę hejtu, ze strony zwolenników Platformy Obywatelskiej w związku z odmiennym od PO głosowaniem Polski 2050 nad ustawą reformującą sądownictwo, brakiem entuzjazmu do znalezienia się na wspólnej liście oraz uszczypliwościami Hołowni pod adresem „kochanego Donalda”. Stosunki między PO a Polską 2050 zaczynają przypominać słynną szorstką męską przyjaźń między Aleksandrem Kwaśniewskim a Leszkiem Millerem – czyli, innymi słowy, gramy do jednej bramki, ale gdy nadarzy się okazja, kopiemy kolegę po kostkach i podstawiamy mu nogę. Czy jest to zaskoczenie? Nie jest, a przynajmniej nie powinno być.
Problemem w relacjach Platformy Obywatelskiej z Polską 2050 jest bowiem to, że rywalizują o niemal dokładnie ten sam elektorat, a siła jednej jest tym większa, im słabsza jest ta druga. Polska 2050 przypomina w dużym stopniu dawną Nowoczesną – jest nowym obliczem Platformy. Partia Szymona Hołowni, jak niegdyś ugrupowanie Ryszarda Petru, jest ofertą dla tych, którzy rozczarowali się ostatnim etapem rządów koalicji PO-PSL, gdy PO stała się zadowoloną z siebie partią władzy. Dla tych, dla których Donald Tusk, Grzegorz Schetyna czy Radosław Sikorski to boomerzy, a ich miejsce jest na politycznej emeryturze. Dla tych wreszcie, którzy chcieliby w polityce czegoś nowego – choć w gruncie rzeczy, ideowo, chcą tego samego, co oferuje PO, ale w nowym opakowaniu.
Czytaj więcej
Rafał Trzaskowski wysunie się na polityczne czoło w Platformie – mówi Szymon Hołownia, lider Polski 2050.
A ideowo obie partie to liberalne, wielkomiejskie, proeuropejskie ugrupowania, z silnie prozachodnią agendą, ale w zasadzie bez oferty dla wyborcy PiS-u – zwłaszcza tego, który mieszka na wsi lub w małym miasteczku i ceni sobie „naszość”. Owszem, PO może próbować urywać punkciki lewicy, a Polska 2050 mogłaby, być może, przygarnąć część sierot po Jarosławie Gowinie, ale dla obu są to raczej marginalne zyski, niezmieniające znacząco ich pozycji na scenie politycznej. Dlatego PO i Polska 2050 łapczywie patrzą na swoje elektoraty. Dla PO uczynienie z Polski 2050 wasala (czym byłoby, w istocie, znalezienie się, przy obecnym układzie sił, partii Hołowni na jakiejkolwiek wspólnej liście z PO) mogłoby pomóc przebić szklany sufit 30 proc. poparcia i powrócić do sytuacji zbliżonej do politycznego duopolu, gdzie karty rozdają tylko PO i PiS, a reszta rywalizuje o rolę ich koalicjantów. Z kolei dla Polski 2050 osłabienie PO i przekonanie przynajmniej części wyborców partii Tuska, że Platforma to wciąż te tłuste koty z 2015 roku, pozbawione ambicji i woli walki, oznacza znacznie lepszą pozycję startową w negocjacjach o ewentualnym przyszłym opozycyjnym rządzie i daje nadzieję na to, że w przyszłości Polska 2050 zastąpi PO w roli siły dominującej w tej części sceny politycznej.