Kogo najbardziej wzmocniłaby wspólna lista opozycji na wybory parlamentarne?
Obawiam się, że Konfederację, i to jest najgorsza wiadomość, która płynie ze wszystkich badań. W sytuacji, w której robimy jedną wielką wspólną listę, są bardzo duże ryzyka. 10 proc. elektoratu opozycyjnego jest zdemobilizowane, zostaje w domu, bo nie ma dla siebie opcji wyboru. I w siłę rośnie Konfederacja. Od dawna postuluję, żeby przy patrzeniu na sondaże do wyniku PiS dodawać wynik Konfederacji, bo to będzie ich przyszły koalicjant. Projekt jednej listy należy dzisiaj ocenić jako emocjonalnie bardzo kuszący, ale od strony pragmatycznej szalenie ryzykowny.
Czytaj więcej
Dla części wyborców PO Hołownia to zdrajca, który kradnie głosy ich ukochanemu przywódcy.
Kiedy pan podejmie decyzję w sprawie wspólnej listy?
Naszą wstępną decyzję podejmiemy w lutym, bo wtedy zakończy się cykl rozmów i spotkań w terenie, które pozwalają nam wsłuchać się w to, czego potrzebują dzisiaj nie politycy, nie komentatorzy, nie eksperci medialni z Warszawy, tylko ludzie. Skończy się też wtedy cykl badań, które prowadzimy. Zapowiedziałem Donaldowi Tuskowi w czasie naszej rozmowy przed głosowaniem w sprawie KPO, że ta decyzja będzie w lutym. Przestrzegam tylko tych wszystkich, którzy pogrążyli się na dobre w sporach o jedną listę, że kiedy wyjeżdżam z Warszawy, ludzie mają to – mówiąc delikatnie – kompletnie w nosie. To nikogo nie obchodzi. Ludzie żyją zupełnie innymi trzema literami niż KPO. Te litery to PKP. Ludzie dzisiaj dyskutują o cenach ciepła i o tym, dlaczego są okradani przez PGNiG i inne rządowe agendy. To jest dzisiaj temat, a kwestia naszych taktycznych układanek zbrzydła już ludziom. 1 grudnia mówiłem na wystąpieniu w Krakowie, że nie potrzebujemy tak bardzo jednej listy, jak jednej wizji, a jeżeli jedna lista, to jedna lista spraw do załatwienia. Proponowałem półtora roku temu konferencję o przyszłości Polski, która dokładnie temu miała służyć – stworzeniu wspólnej listy spraw do załatwienia. Wtedy ze strony partnerów po opozycyjnej stronie była duża obawa i mówienie, że dobrze, ale może okaże się, że my się różnimy. Ja więc mówiłem: słuchajcie, my się różnimy i my te wybory wygramy dzięki temu, że się różnimy. I pokażemy to uczciwie ludziom, wskazując też, co do czego się zgadzamy. My położyliśmy na stole w czasie naszego zjazdu dziesięć konkretnych obietnic dotyczących ochrony zdrowia, energetyki, transportu publicznego itd. Zrobię dużo, żebyśmy w najbliższych tygodniach spotykali się z innymi partnerami z tej strony sceny politycznej i żeby oni przedstawiali nam swoje sprawy do załatwienia, i żebyśmy jak najszybciej znaleźli część wspólną. Początku takich rozmów można spodziewać się już w najbliższych dniach i tygodniach. Coś się w tej sprawie zacznie dziać. Ten proces musi się dokonać.