Nie rozumiem oburzenia związanego z powołaniem samych mężczyzn przez prezydenta Andrzeja Dudę do Rady ds. Szkolnictwa Wyższego, Nauki i Innowacji. Co w tym dziwnego? W Polsce zwykle na ważne, eksponowane stanowiska powołuje się panów. To oburzenie bardziej mnie śmieszy, bo odnoszę wrażenie, że niektórzy taki stan rzeczy zobaczyli dopiero teraz. Czy dotąd żyli na innej planecie?
58 proc. studiujących to kobiety. Nie zawsze wybierają humanistyczne kierunki. Jest ich coraz więcej na uczelniach technicznych – studiują informatykę, biotechnologię, nanotechnologię czy biocybernetykę. Jednak jakoś tak dziwnie się dzieje, że dobre wykształcenie nie zawsze przekłada się na oszałamiającą karierę na uczelni, w instytucjach publicznych czy też w każdej innej, „zwykłej” firmie.
Czytaj więcej
A jeśli żadna profesorka nie chciała wejść do Rady? A może nie udało się znaleźć takiej, która miałaby odpowiednie zasługi? To trzeba było intensywniej dzwonić i rozsyłać maile.
Oczywiście są kobiety (i jest ich coraz więcej) na wysokich stanowiskach. Ale co do zasady, im bardziej pionowa struktura, tym na poszczególnych szczeblach jest ich coraz mniej. Sam wierzchołek opanowały nieliczne. Dlaczego? Bo pracujące jak mrówki kobiety lepiej mieć na dole – ktoś przecież musi wszystko „ogarnąć”.
Nie jest to sytuacja komfortowa, ale po latach pracy większość kobiet rozumie, że szklany sufit jest często nie do przebicia, a równy dostęp do pracy i płacy to fikcja. Stąd też tak wiele kobiet decyduje się na założenie własnych firm. To często łatwiejsze niż handryczenie się z przełożonym, okopanym na wysokim stołku tak solidnie, że nie widzi już potrzeby aktualizowania posiadanej wiedzy.