Doszło więc do sytuacji pozornie paradoksalnej, ale na turniejach najwyższej rangi spotykanej. Oto zespół złożony z zawodników znanych na całym świecie, mający w składzie Leo Messiego, przegrywa z takim, którego piłkarzy nikt nie zna.

Arabia Saudyjska zagrała mądrze i ambitnie, udało jej się przetrzymać ataki w pierwszej połowie, odpowiedziała na nie skutecznie, a potem broniła się wzorcowo. I oto Argentyna, która nie przegrała od dwóch lat, poniosła jedną z najbardziej wstydliwych porażek w swojej historii, a Arabia Saudyjska, która od ponad dwudziestu meczów nie strzelała w jednym spotkaniu więcej niż jednej bramki, zdobyła dwie z przeciwnikiem, uważanym za faworyta całych mistrzostw.

Czytaj więcej

Pierwsza sensacja mundialu! Argentyna pod ścianą

Jeszcze dwa słowa o sędziowaniu. Karny dla Argentyny był słuszny, bo saudyjski obrońca przewracał przeciwnika. Tyle, że w meczu Anglii z Iranem, na identyczny faul Irańczyka na Harrym Maguire sędziowie machnęli ręką. Argentyna przed przerwą strzeliła wprawdzie jeszcze dwa gole, ale żaden z nich nie został uznany z powodu spalonych. Liniowy czeka z podniesieniem chorągiewki, bo nie ma pewności, a wie, że pomoże mu VAR. Ludzie na trybunach się denerwują, czas biegnie, a kiedy wydawało się, że wszystko było w porządku i Argentyna zdobyła gola prawidłowego, VAR go nie uznał, ponieważ napastnikowi wystawała ręka poza obręb ciała obrońcy. Idiotyczna interpretacja, bo to znaczy, że nawet najbardziej naturalne machanie rękami obok obrońcy może skończyć się spalonym. Ale tu już sędzia jest ubezwłasnowolniony, decyduje VAR.

Pisałem kiedyś w „Rzeczpospolitej”, że sędziowie powinni mieć na koszulkach nazwiska. Oczywiście usłyszałem od znajomych sędziów, że nie ma to szans, bo to za duża presja dla arbitra, a on nie powinien rzucać się w oczy. Teraz widzę, że sędziowie mundialu mają na plecach swoje nazwiska. I bardzo dobrze. Tyle, że powinny być napisane większymi literami.