Nie chodzi tylko o to, jak gra, ale także o to, jak się zachowuje i co mówi. Choć napisano to już tysiąc razy, warto powtórzyć: Iga Świątek jest dziś globalnie, obok Roberta Lewandowskiego, najbardziej znaną polską twarzą, bo taką rozpoznawalność daje gwiazdorski status w tenisie i piłce nożnej.
Wielki billboard z podobizną Polki w reklamowym centrum świata, czyli na nowojorskim Times Square, jest tego najlepszym dowodem. Dlatego tak ważna jest ta flaga Ukrainy na czapce, stosunek do kibiców, mądre słowa i uśmiech podczas konferencji prasowych. Sukces na korcie to sława i pieniądze, ale na szacunek (nie tylko sportowy) i sympatię trzeba zapracować także poza nim, i Iga robi to bardzo dobrze.
Czytaj więcej
Polka napisała nowy, pełen dumy rozdział historii polskiego tenisa: wygrała finał z Tunezyjką Ons Jabeur 6:2, 7:6 (7-5), zdobyła trzeci tytuł Wielkiego Szlema, pierwszy w Nowym Jorku
Sportowo zwycięstwo w US Open jest tak samo ważne, jak ten pamiętny wygrany finał Roland Garros sprzed dwóch lat, bo kończy czas, gdy stawiano pytanie, kto sięgnie po władzę leżącą na ulicy po abdykacji Australijki Ashleigh Barty. W ubiegłym roku nie tylko żadna zawodniczka nie wygrała dwóch turniejów wielkoszlemowych, ale nawet żadnej nie było w dwóch finałach. W tym roku Iga triumfowała dwukrotnie.
I dlatego tenisowi eksperci są zgodni: Polka wygra jeszcze niejeden turniej wielkoszlemowy, bo oprócz walorów czysto tenisowych ma atut w sporcie bezcenny – gra najlepiej, gdy to jest najtrudniejsze i najbardziej potrzebne. W dziesięciu finałach nie tylko nie przegrała, ale nawet nie oddała rywalkom ani jednego seta. Aż trudno uwierzyć w tę przemianę, gdy pamięta się roztrzęsioną Igę z ubiegłorocznego finałowego turnieju Masters w Guadalajarze.