Zacznijmy od opozycji. Gdy w ubiegłym tygodniu rząd ogłosił, że negocjacje z Brukselą się pomyślnie zakończyły, wśród opozycyjnych polityków zapanowała konsternacja. Odczuli zawód, w ich oczach Komisja Europejska wręcz zdradziła sprawę praworządności, dogadując się z PiS w sprawie Krajowego Planu Odbudowy. Co przenikliwsi obserwatorzy zapewniali, że otwierający drogę do porozumienia prezydencki projekt zmian w Sądzie Najwyższym jest oszustwem, bo wcale nie przywraca praworządności w Polsce.
Problem polega na tym, że Komisja Europejska jako warunku odblokowania KPO nie stawiała odkręcenia przez Polskę zmian w sądownictwie, tylko realizację wyroku unijnego Trybunału Sprawiedliwości z 15 lipca dotyczącego Izby Dyscyplinarnej. A ten wyrok w pewnym minimalnym zakresie realizuje projekt Andrzeja Dudy.
Czytaj więcej
PiS i Solidarna Polska porozumiały się kierunkowo ws. Sądu Najwyższego i części poprawek partii Zbigniewa Ziobry.
Nastrój opozycji jednak zmienił się natychmiast, gdy we wtorek wieczorem wypłynęło pismo Ursuli von der Leyen, w którym zapewniła liderów największych frakcji w Parlamencie Europejskim, że Polska musi spełnić warunki (tzw. kamienie milowe) dotyczące praworządności, nim pieniądze z KPO zostaną odblokowane. Nagle Komisja znów stała się dla opozycji stróżem praworządności.
To samo pismo von der Leyen stało się przedmiotem wielkich emocji po stronie części obozu władzy i jego sympatyków. Choć po ogłoszeniu przez rząd zakończenia negocjacji z Brukselą zapanowała euforia, że miliardy z Unii popłyną do Polski, po ujawnieniu stanowiska szefowej Komisji Europejskiej niektórzy stwierdzili wręcz, że „Niemka” (zapożyczone z jednego z prawicowych portali) zdradziła. Przeciwnicy porozumienia w obozie Zjednoczonej Prawicy podnieśli głowy i radośnie zakrzyknęli, że mieli rację, że zła Bruksela nie da nam ani centa, a oni przecież ostrzegali. Tuż przed tym, jak Sejm ma się zająć prezydenckim projektem likwidacji Izby Dyscyplinarnej, o poparcie którego Solidarna Polska targuje się z PiS, takie uderzenie w wiarygodność Komisji Europejskiej jest negocjacyjnym atutem. Choć jeśli wczytać się w to, co napisała von der Leyen, to prócz wojowniczej retoryki pod adresem rządu w Warszawie mamy tam te same warunki dotyczące realizacji wyroku TSUE, które rząd zgodził się spełnić i które spełnić ma ustawa przedstawiona przez prezydenta.