Trzeba, abyśmy podążali razem, bez uprzedzeń i bez lęku, stając obok tych, którzy są najbardziej bezbronni: migrantów, uchodźców, przesiedleńców, ofiar handlu ludźmi i osób opuszczonych. (...) Nie zamykajmy drzwi dla ich nadziei" – to słowa wypowiedziane w niedzielę przez papieża Franciszka z okazji 107. Światowego Dnia Migranta i Uchodźcy, który inauguruje w Kościele katolickim cały tydzień modlitw za uchodźców. Nie sposób nie odnieść ich do tego, co dzieje się na polsko-białoruskiej granicy. Do tej niewielkiej grupy ludzi, która od kilku tygodni koczuje pod lufami karabinów u progów swojego raju, swojej nadziei – nawet jeśli to nie nasz kraj jest tym jedynym i wymarzonym. Odarci z godności, pozbawieni praw po jednej i drugiej stronie, czekają. Jak długo jeszcze? Nikt tego w zasadzie nie wie.
Nie ma wątpliwości, że w dużej części ci, którzy próbują dostać się do nas ze Wschodu, zapłacili za to – i to duże pieniądze – doskonale zorganizowanym przemytnikom, na których działalność wschodni reżim patrzy przez palce i ją toleruje, a wręcz wspiera, bo sam chce z Europą pewien interes załatwić, chce postawić ją pod ścianą. Jako państwo winniśmy zdecydowanie mówić temu „nie". I mówimy. Chronimy granice. Wszak Straż Graniczna zatrzymuje codziennie po kilku, kilkudziesięciu imigrantów.
Czytaj więcej
Dostanie się do Europy Zachodniej przez Białoruś kosztuje 3 tysiące dolarów. Białoruskie służby, które współpracują z przemytnikami biją i okradają emigrantów z ostatnich pieniędzy - szokujące zeznania ofiar.
Ci jednak nie czekają na rozwój sytuacji pod gołym niebem, ale dostają dach nad głową, jedzenie, opiekę medyczną. A ta kilkunastoosobowa grupka? Stała się tak ogromnym zagrożeniem dla suwerenności naszego państwa, że konieczny był stan wyjątkowy... I zdecydowana większość ankietowanych – co pokazuje publikowany przez nas sondaż IBRiS – uwierzyła narracji, że zalewa nas jakaś ogromna fala uchodźców, i chce utrzymania tego stanu do czasu rozwiązania problemu. Kolejny raz ujawniają się nasze uprzedzenia, lęki. I to w sytuacji, gdy obecność imigranta na naszych ulicach właściwie przestała już dziwić.