Do czego PiS potrzebuje telewizji

Źle się dzieje w Telewizji Polskiej. Źle się dzieje od dawna, ale wyrzucenie wiceszefowej TVP 1 za emisję filmu przypominającego niewygodne dla Wojciecha Jaruzelskiego fakty jest skandalem, z jakim nawet w publicznych mediach dawno nie mieliśmy do czynienia.

Aktualizacja: 21.02.2010 19:44 Publikacja: 21.02.2010 19:41

[b][link=http://blog.rp.pl/listotwarty/2010/02/20/protest-w-sprawie-odwolania-anity-gargas-z-tvp1/" "target=_blank]List otwarty w obronie Anity Gargas[/link][/b]

Nie o samą Anitę Gargas tu chodzi, choć dla wielu widzów powrót do TVP akurat tej dziennikarki, o której zawsze mówiono, że nie ulega politycznym naciskom, dawał szansę, iż w telewizji publicznej pojawi się prawdziwy pluralizm poglądów i dyskusja o naprawdę ważnych sprawach.

Jednocześnie trzeba pamiętać, że wracając na Woronicza, Gargas musiała doskonale wiedzieć, do jakiej telewizji idzie pracować. Musiała zdawać sobie sprawę, jakie konsekwencje ma fakt, że za obecnym zarządem TVP stoi egzotyczna koalicja PiS – SLD.

Ważniejszy jednak od konkretnej osoby jest powód jej usunięcia. Oto – jak słusznie piszą autorzy listu otwartego w obronie Anity Gargas – 21 lat po upadku komunizmu można stracić pracę w publicznej instytucji za dopuszczenie do emisji filmu krytycznie pokazującego karierę autora stanu wojennego. To rzeczywiście "ponure zwycięstwo generała Jaruzelskiego".

O zainspirowanie odwołania Gargas nawet trudno mieć pretensje do lewicy. SLD postąpiło zgodnie ze swoją naturą. Wprawdzie od dwóch dekad powtarza rytualne deklaracje, że z komunizmem i totalitaryzmem nie ma nic wspólnego, ale zawsze, gdy dochodzi do konkretów, przypomina, jak bardzo jest partią postkomunistyczną i jak bardzo Wojciech Jaruzelski jest jej ideowym patronem.

Reklama
Reklama

Można natomiast – i należy – mieć pretensje do drugiej części owej rządzącej w TVP egzotycznej koalicji. Do ludzi, których rekomendował PiS, partia tak chętnie odwołująca się do solidarnościowego i antykomunistycznego dziedzictwa.

Zwolnienie Anity Gargas musiało nastąpić za ich milczącą zgodą, a fakt, że mogący nie dopuścić do takiej decyzji prezes Romuald Orzeł był akurat w tym momencie przypadkiem na urlopie, można potraktować jedynie jako gest umywania rąk.

Długo PiS zapewniał nas, że jeśli zdobywa wpływ na media, to tylko po to, aby zlikwidować nierównowagę w debacie publicznej, w której poglądy konserwatywne i antykomunistyczne były zepchnięte na margines. Odwołanie Anity Gargas za emisję filmu "Towarzysz generał" pokazuje, że ludziom Jarosława Kaczyńskiego chodzi już tylko o to, aby utrzymać telewizję. Przynajmniej do końca kampanii prezydenckiej.

[ramka][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/02/21/dominik-zdort-do-czego-pis-potrzebuje-telewizji/]Skomentuj[/link][/ramka]

[b][link=http://blog.rp.pl/listotwarty/2010/02/20/protest-w-sprawie-odwolania-anity-gargas-z-tvp1/" "target=_blank]List otwarty w obronie Anity Gargas[/link][/b]

Nie o samą Anitę Gargas tu chodzi, choć dla wielu widzów powrót do TVP akurat tej dziennikarki, o której zawsze mówiono, że nie ulega politycznym naciskom, dawał szansę, iż w telewizji publicznej pojawi się prawdziwy pluralizm poglądów i dyskusja o naprawdę ważnych sprawach.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Reklama
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Co ma Kaczyński, czego nie ma Tusk? I czy ma to Sikorski?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Kłamstwa Brauna o Auschwitz uderzają w polską rację stanu. Czy ten scenariusz pisano cyrylicą?
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Grzegorz Braun - test przyzwoitości dla Jarosława Kaczyńskiego
Komentarze
Robert Gwiazdowski: Kto ma decydować o tym, kto może zostać wpuszczony do kraju?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Relacje z Trumpem pierwszym testem, ale i szansą dla Nawrockiego
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama