Co się w takim razie dzieje w Polsce? Mamy hurtową wymianę kadr, którą przeprowadza właśnie Platforma na spółkę z ludowcami. Nowi rządzący nominują swoich ludzi, usuwając równocześnie ich poprzedników. Pozbyto się właśnie prezesa i 13 szefów wojewódzkich ZUS oraz kierownictwa służb specjalnych – wczoraj zdymisjonowano szefów sześciu delegatur ABW.
Ale dopóki przy usuwaniu ludzi z urzędów czy ze stanowisk politycy Platformy i PSL nie łamią prawa, nie należy używać zbyt mocnych słów. Trzeba natomiast zadawać trudne pytania i stanowczo domagać się odpowiedzi. Dlaczego partia, która przez ostatnie dwa lata podkreślała swoje obrzydzenie do służb specjalnych, po zdobyciu władzy zaczęła od obsadzania swoich ludzi na stanowiskach szefów tych służb? Czego Platforma się boi lub czego chce dokonać za pomocą służb?
Dlaczego wciąż szuka haka, który pozwoliłby usunąć przed końcem jego kadencji Mariusza Kamińskiego, szefa CBA? Czy dlatego, że to instytucja, która gorliwie patrzyłaby na ręce nowym rządzącym?
W Polsce pojęcie korpusu urzędniczego jest utopią. Przyzwyczailiśmy się, że nowa władza zawsze usuwa ludzi władzy poprzedniej, nawet jeśli obiecuje, że za jej czasów będzie inaczej. Jednak za każdym razem powinniśmy dociekać: czy rzeczywiście trzeba odwoływać prezesa ZUS, którego profesjonalizm doskonale oceniało wielu ekspertów? Czy dymisja 13 spośród 16 szefów wojewódzkich oddziałów ZUS to naprawdę usunięcie słabych menedżerów? A może to po prostu poszukiwanie nowych miejsc pracy dla ludzi nowej koalicji? Czy wyposzczone w opozycji partie rozdają konfitury zasłużonym działaczom?
Analizujmy szczegółowo wszystkie przypadki. Prześwietlajmy nowych urzędników. Pytajmy, gdzie kończyli szkoły i jakie mają kompetencje. Bo każdej władzy trzeba patrzeć na ręce.