O czym zapomnieli państwowi uszczęśliwiacze

Jeśli rządowy projekt zmiany ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie zostanie przyjęty, to o odebraniu dziecka rodzinie decydować mógł będzie każdy z 15-tysięcznej armii państwowych pracowników socjalnych. Pomysł ten jeży włosy na głowie.

Aktualizacja: 28.01.2009 19:48 Publikacja: 28.01.2009 19:36

O czym zapomnieli państwowi uszczęśliwiacze

Foto: Fotorzepa, Bartosz Siedlik

Obrońcy projektu tłumaczą, że chodzi o sytuację szczególną, trzeba jednak pamiętać, że ostateczna decyzja o jej interpretacji należała będzie do pojedynczego urzędnika. Po to, aby interweniować w wypadkach szczególnych, zostały powołane sądy. Właśnie dlatego ich działania obwarowane zostały tak licznymi, zabezpieczającymi trybami.

Rządowy projekt, być może bez świadomości jego projektodawców i orędowników, mieści się we współczesnej tendencji wdzierania się państwa w obszary, które tradycyjnie były poza sferą jego działania. Skutkiem jest niszczenie podstawowych, niezależnych od państwa instytucji życia społecznego, z których najbardziej fundamentalną jest rodzina.

W tradycyjnej myśli politycznej podkreślana była "pomocnicza" rola państwa. Oznaczało to, że ingerować może ono tylko w te dziedziny, których nie da się uporządkować bez jego pomocy. Za oczywiste uznano też, że każda ludzka instytucja narażona jest na patologie, ale w takich wypadkach interweniować miał sąd.

Współcześni zwolennicy omnipotencji państwa zwracają dziś uwagę nie na sytuacje normalne, ale właśnie na takie patologie. Rynek, Kościół, rodzina nie są doskonałe – ogłaszają. To prawda. Tylko czy interweniujące państwo jest doskonałe? Czy na urzędników podejmujących decyzje w jego imieniu spływa łaska opatrzności?

Praktyka wielokrotnie pokazała, że państwo, wkraczając w dziedziny, od których powinno trzymać się z daleka, zwielokrotnia błędy i prowadzi do pogłębiania się patologii, które miało zamiar zwalczać. Dodatkowo, zaangażowane przy kolejnych działaniach, nie wywiązuje się z innych zobowiązań, które w sposób oczywisty na nim spoczywają.

Zdarzają się niezwykle rzadkie przypadki, gdy dziecko należy odebrać zdegenerowanym rodzicom. W innych sytuacjach nawet kiepska rodzina lepsza jest niż jej brak. Państwowi uszczęśliwiacze zbyt łatwo o tym zapominają.

[ramka][link=http://blog.rp.pl/wildstein/2009/01/28/o-czym-zapomnieli-panstwowi-uszczesliwiacze/]Skomentuj[/link][/ramka]

Obrońcy projektu tłumaczą, że chodzi o sytuację szczególną, trzeba jednak pamiętać, że ostateczna decyzja o jej interpretacji należała będzie do pojedynczego urzędnika. Po to, aby interweniować w wypadkach szczególnych, zostały powołane sądy. Właśnie dlatego ich działania obwarowane zostały tak licznymi, zabezpieczającymi trybami.

Rządowy projekt, być może bez świadomości jego projektodawców i orędowników, mieści się we współczesnej tendencji wdzierania się państwa w obszary, które tradycyjnie były poza sferą jego działania. Skutkiem jest niszczenie podstawowych, niezależnych od państwa instytucji życia społecznego, z których najbardziej fundamentalną jest rodzina.

Komentarze
Jerzy Haszczyński: Czy Friedrich Merz będzie ukochanym kanclerzem Polaków?
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Jak sztuczna inteligencja zmienia egzamin maturalny?
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Kłamstwo Karola Nawrockiego odsłania niewygodne fakty. PiS ma problem
Komentarze
Bogusław Chrabota: Alcatraz, czyli obsesja Donalda Trumpa rośnie
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Trump to sojusznik wysokiego ryzyka dla Nawrockiego
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku