[b][link=http://blog.rp.pl/janke/2009/04/19/telewizja-czyli-teraz-my/]skomentuj na blogu[/link][/b]
Z jednej strony mamy więc drużynę nieistniejącego niemal LPR, która przejmuje telewizję publiczną, z drugiej przechodzący swoje kolejne ewolucje projekt ustawy o mediach. Pamiętam dobrze, jak minister kultury Bogdan Zdrojewski zapowiadał, że jak tylko powstanie projekt ustawy o mediach publicznych w jego ministerstwie, to do dyskusji zostaną zaproszone zainteresowane środowiska. Nie bardzo rozumiałem, dlaczego ta dyskusja nie może się odbyć najpierw, a potem dopiero na podstawie wniosków powstanie projekt ustawy, ale trudno.
Tymczasem powstał projekt. Ale zamiast w ręce ekspertów wpadł w ręce polityków, którzy wiedzą o telewizji tyle, że ma nie należeć do partii konkurencyjnej, tylko ma być taka, by nas było w niej widać odpowiednio dużo. Że w telewizji mamy być "teraz MY". Więc zabrali się znani eksperci medialni: Zbigniew Chlebowski, Stanisław Żelichowski i Grzegorz Napieralski. Efekt prac tych znanych specjalistów ds. mediów jest taki, że wszyscy, poza wymienionymi politykami i pewnie jeszcze kilkoma innymi, uznali, iż to jeden wielki knot. Zaproszeni na posiedzenie sejmowej komisji eksperci z różnych stron zjechali ten projekt bubla z góry do dołu. Jak to się kiedyś mówiło: nie pozostawili na nim suchej nitki.
Ale co tam filmowcy, dziennikarze, producenci czy artyści. Politycy znają się na tym lepiej, bo przecież ta ustawa ma być nie dla filmowców, nie dla dziennikarzy, nie dla artystów, a już w najmniejszym stopniu dla widzów. Ta ustawa ma być przecież dla polityków. Dla Chlebowskiego, Żelichowskiego i Napieralskiego. To oni są adresatami i przyszłymi jej beneficjentami. Oczywiście po odwróceniu sytuacji politycznej być może jej beneficjentem może być Jarosław Kaczyński, ale to dopiero kiedyś. Teraz MY. No jeszcze nie teraz, bo teraz przez chwilę LPR, ale już zaraz po nich – MY.
Bo gdyby o co innego chodziło niż o "teraz MY", to Platforma z PiS już dawno by usiadła do stołu i dogadała się, wykurzyła LPR i odspawała się od telewizji i radia. Ale przecież nie o to chodzi.