Miło uśmiechnięty premier Donald Tusk, który jednakowoż potrafi pojechać Palikotem, co zademonstrował w ostatniej kampanii, rozkłada ręce: Janusz Palikot czy Stefan Niesiołowski to niezależni ludzie. Prominentni dziennikarze się wzruszają: jeszcze jeden kłopot na głowie premiera.

Jesteśmy ewenementem na skalę światową. Publiczne wystąpienia osób zajmujących najważniejsze funkcje w partii nie mają z tą partią żadnego związku. W rzeczywistości nie tylko ponosi ona za nie odpowiedzialność, ale zgodnie ze zdrowym rozsądkiem uznać trzeba je za istotny element jej strategii. Wyzwiska i pomówienia pod adresem nieżyjącego prezydenta to początek "polityki pojednania", którą, przy wsparciu dominujących mediów,proponuje nam PO. Bezpośrednio po katastrofie smoleńskiej, bez śladu uzasadnienia, pojawiły się sugestie, że doprowadził do niej Lech Kaczyński. Robili to politycy PO i sprzyjające im media ze szczególnym uwzględnieniem "Gazety Wyborczej"; na forum międzynarodowym insynuacje te rozpowszechniał reżyser Andrzej Wajda, członek komitetu honorowego Bronisława Komorowskiego. Ten, który wezwał do wojny domowej.

Dobry wynik Jarosława Kaczyńskiego wywołał przerażenie wśród jego przeciwników. Jedyna odpowiedź, którą znajdują na proces mogący doprowadzić ich do utraty władzy, to zamurować podział kraju na obecnym poziomie. Trzeba wykopać maksymalnie głęboki rów między Polską Komorowskiego a Kaczyńskiego, aby przejście z jednej do drugiej okazało się nieomal niemożliwe. Trzeba wywołać obopólną nienawiść. Obelgi świńskiego ryja dlatego skierowane są przeciw nieżyjącemu bratu prezesa PiS, aby łatwiej go sprowokować. Każda odpowiedź Kaczyńskiego stanie się przedmiotem głębokiej troski mediów, które odkryją w nim pokłady agresji. A gumowy penis? Przecież coś takiego trudno traktować poważnie.

Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/wildstein/2010/07/05/po-%E2%80%93-pojednanie-%E2%80%93-polikot/" "target=_blank]blog.rp.pl/wildstein[/link]