To jego poparcie trzy dni przed drugą turą wyborów przeważyło szalę. – Tusk oświadczył, że Karnowski nie tylko jest lepszy niż jego konkurent, ale jest wręcz jednym z najlepszych prezydentów miast w całej Polsce.
Przypomnijmy: jeszcze trzy miesiące temu Donald Tusk grzmiał, że Jacek Karnowski nie może liczyć na poparcie jego partii i przypomniał zasadę, którą się kieruje: "ktoś, kto ma postawione zarzuty, nie powinien aspirować do ról publicznych, w tym takich jak prezydentura miasta". A wcześniej, dwa lata temu, protestując przeciw poparciu obecnego prezydenta Sopotu przez lokalnych działaczy PO, demonstracyjnie odszedł z koła Platformy.
Przed zakończonymi właśnie wyborami samorządowymi zaszła jednak jakaś cudowna przemiana. Premier nie dość, że jest znów w potępianym przez siebie sopockim kole Platformy, to jeszcze najwyraźniej porzucił dawne zasady, którymi – jak deklarował – się kieruje. Co się zmieniało? Czyżby korupcyjne zarzuty przeciw Karnowskiemu zostały wycofane przez prokuraturę? Nic o tym nie wiadomo.
Sprawa Jacka Karnowskiego wlecze się już od ponad dwóch lat i jest sporym problemem dla trójmiejskich elit. Śledztwa przeciw prezydentowi Sopotu nie da się łatwo uznać za kolejną pisowską obsesję, bo podjęto je już za rządów PO – w dodatku jeszcze w okresie, gdy prokuratorzy podlegali ministrowi sprawiedliwości. Polityczni przyjaciele Karnowskiego tworzyli myślowe łamańce, wedle których prezydent Sopotu jest czysty, a zarzuty wobec niego to efekt "klimatu po epoce Ziobry".
Donald Tusk długo odrzucał taki sposób myślenia. Uparcie powtarzał, że Platforma nie może popierać prezydenta, na którego padł cień korupcji, że sprawa musi być ostatecznie wyjaśniona.