O kryzysie, który coraz boleśniej wpełza w nasze życie – powiększając raty kredytów, odbierając nam miejsca pracy i burząc rodzinny spokój – w ten jeden dzień spróbujmy pomyśleć jak o szansie nowego skoku cywilizacyjnego. Nadrobienia przepaści dzielącej nas od rozwiniętego Zachodu.
Zapaść finansów publicznych oraz ogromne obciążenia socjalne w Hiszpanii, Portugalii czy we Włoszech powodują nie tylko spadek notowań ich obligacji skarbowych, ale też pauperyzacje najbogatszych państw. Na nas kryzys też odciśnie swoje piętno, ale kiedy już kurz opadnie, Polska – możemy marzyć – znajdzie się w grupie najbardziej rozwiniętych państw Europy. To może być skok cywilizacyjny na miarę 1989 roku. Może. Pod warunkiem, że będziemy bronić najważniejszych wartości i nie rozmyjemy ich w politycznych kompromisach.
Wolność gospodarcza zawsze i wszędzie musi być chroniona podobnie jak wszystkie inne fundamentalne prawa człowieka. Jedynym naturalnym porządkiem rzeczy jest kreatywny chaos wywołany przez miliony ludzi, z których każdy goni za osobistym powodzeniem. Wypadkowa partyjnych interesów i ustępstwa wobec nacisków politycznych rozkrzyczanych grup zawodowych nie stanowią dobra powszechnego.
Na każdym kroku musimy podkreślać, że państwo jest od tego, żeby ułatwiać swoim obywatelom drogę do dobrobytu. Ma obowiązek likwidować zapory biurokratyczne i absurdalne przepisy, których celem jest wygoda urzędników, a nie troska o stan majątkowy obywateli.
Pamiętajmy, że wszyscy ludzie mają prawo do ryzyka i podejmowania nie zawsze mądrych decyzji. Prawu do bogacenia się towarzyszyć musi prawo do bankructwa. Nie możemy na siłę, za pomocą publicznych pieniędzy, ratować upadających banków i firm, które same sobie są winne, że znalazły się w takiej sytuacji. Nie możemy też faworyzować wybranych grup społecznych, dając im specjalne przywileje, kosztem bezpieczeństwa i dobrobytu pozostałych milionów polskich obywateli.