Dziennikarze, precz z sali sądowej!

A jednak sędzia Adam Chmielnicki nie zepsuł nam zabawy.

Publikacja: 18.02.2013 19:38

Wyłączając jawność rozpraw w katowickim sądzie pozbawiłby chleba setki dziennikarzy, operatorów, fotoreporterów, ekspertów, komentatorów i wszystkich innych, którzy już od miesięcy ostrzą zęby, by zaistnieć przy sprawie Katarzyny W. Co gorsza, codziennej dawki świeżego newsa nie mieliby również konsumenci mediów, owe miliony Polaków, które od ponad roku są konsekwentnie karmione medialną papką przez różnych Rutkowskich i jemu podobnych znawców sprawy małej Madzi z Sosnowca.

Dwugłos: Przeczytaj opinię Tomasza Pietrygi: Jawność zamiast ponurego tabloidowego show

Sędzia Adam Chmielnicki nie mógł chyba zresztą postąpić inaczej; musiałby stanąć okoniem własnemu szefowi, który przygotowując medialny show, wyznaczył dla tej sprawy największą salę na Śląsku, wyposażoną na dodatek w kuloodporną szybę, by nikt nie mógł sławnej podsądnej zrobić najmniejszej krzywdy. Decyzja o wyłączeniu jawności rozpraw byłaby więc grubą nielojalnością, a na taką żaden, nawet niezawisły podwładny, nie może sobie pozwolić.

Sądowa telenowela miała więc szansę zacząć się w świetle fleszy i pomruków zadowolonej gawiedzi, a znawcy tematu już analizują wzdłuż i w poprzek, jak ta historia zmieni polski wymiar sprawiedliwości, sposób orzekania, a nawet prawo karne, o kwestiach drobnych, czyli na przykład o celebrytyzmie w środowisku sędziów, nie wspominając.

Zastanawiam się, co by się stało, gdyby sędzia Adam Chmielnicki postąpił inaczej i wyłączył jawność rozpraw. Co byśmy stracili jako współrodacy Katarzyny W. i konsumenci mediów? Czy coś istotnego? Na pewno mielibyśmy mniej newsowego mięcha; gazety nie odnotowałyby znaczącego wzrostu nakładów, a telewizja oglądalności. I tematów do komentowania z rumieńcem na gębie byłoby mniej.

Za to sąd pracowałby bez presji, ławnicy bez molestowania przez sąsiadów. Prokurator mógłby skupić się na argumentacji, a adwokat zaoszczędzić na osobistej ochronie. Może i zyskałaby na tym prawda, bo przecież łatwiej jej dochodzić w ciszy i skupieniu niż w świetle fleszy.

Jasne, jestem świadom, w jakim świecie żyję. Wiem, czym są media i jak swoboda dostępu do informacji zmieniła obyczaje i wrażliwość Polaków. Nie wiem tylko do końca, czy na lepsze, i dlatego trochę żałuję, że sędzia Adam Chmielnicki nie zrobił mediom psikusa i nie ogłosił: dziennikarze, precz z tej sali.

Wyłączając jawność rozpraw w katowickim sądzie pozbawiłby chleba setki dziennikarzy, operatorów, fotoreporterów, ekspertów, komentatorów i wszystkich innych, którzy już od miesięcy ostrzą zęby, by zaistnieć przy sprawie Katarzyny W. Co gorsza, codziennej dawki świeżego newsa nie mieliby również konsumenci mediów, owe miliony Polaków, które od ponad roku są konsekwentnie karmione medialną papką przez różnych Rutkowskich i jemu podobnych znawców sprawy małej Madzi z Sosnowca.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Kłamstwo Karola Nawrockiego odsłania niewygodne fakty. PiS ma problem
Komentarze
Bogusław Chrabota: Alcatraz, czyli obsesja Donalda Trumpa rośnie
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Trump to sojusznik wysokiego ryzyka dla Nawrockiego
Komentarze
Estera Flieger: Po spotkaniu Karola Nawrockiego z Donaldem Trumpem politycy KO nie wytrzymali ciśnienia
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Donald Tusk w orędziu mówi językiem PiS. Ale oferuje coś jeszcze
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne