Kondominium polsko-rosyjskie

Strategicznym powodem zachodniego wsparcia dla protestów na Ukrainie jest uniemożliwienie Rosji politycznego wchłonięcia tego kraju. Moskwy nie stać jednak na utrzymywanie Kijowa, to brzemię wykończyłoby ją finansowo.

Publikacja: 27.12.2013 18:10

Kondominium polsko-rosyjskie

W takiej sytuacji można pokusić się o rozciągnięcie nad Dnieprem niepisanego protektoratu rosyjsko-unijnego. Stworzenie tam, przy akceptacji wszystkich zainteresowanych, tymczasowego bufora.

Dla Polski lepsze to niż marsz Ukrainy na wschód, a dla Rosji możliwe do przełknięcia.

1

Ciągnący się od tygodni kryzys pokazuje, że sprawa europejska jest na razie przegrana.

Prezydent Janukowycz nie chce teraz integracji, opozycja nie ma dość sił, by ją wymusić lub przejąć władzę.

Z kolei większość państw UE nie widzi dla Ukrainy miejsca w Unii, nawet w przyszłości, gdyby spełniała kryteria członkowskie.

Nie życzą też sobie poluzowania zasad stowarzyszenia, nie wyłożą więc miliardów euro na ratowanie ukraińskiego budżetu. Jednocześnie jednak nie chcą, by Ukraina została zdominowana przez Rosję.

Paradoks ów przebija przez politykę niemiecką. Berlin najhojniej wśród państw UE łoży na ukraińskie inicjatywy obywatelskie, w tym partie. Pieniądze z budżetu płyną nad Dniepr poprzez fundacje, szczególnie chadecką imieniem Konrada Adenauera.

Wspomaga ona opozycyjną partię Udar Witalija Kliczki. CDU i CSU zapraszają go nawet na spotkania ze strukturami partyjnymi, co wystawia lidera Majdanu na atak propagandowy, że jest niemiecką marionetką, a na Ukrainie może to być silniejszy cios niż w Polsce słynny „dziadek w Wehrmachcie".

Z niemieckiego zaangażowania nie należy jednak wysuwać wniosku, że Berlin chce, by Kliczko został prezydentem i podpisał umowę stowarzyszeniową. Skoro Rosja jej sobie nie życzy, Niemcy nie zaryzykują kwitnących relacji handlowych z nią z powodu aspiracji Ukrainy. Grają raczej na neutralność Kijowa i powolną demokratyzację. Integracja z UE to pieśń przyszłości.

2

Posunięcia rosyjskie na Ukrainie, Zakaukaziu czy w Mołdawii są w Polsce uważane za odbudowę imperium, propagandyści z Moskwy przedstawiają je swojemu narodowi jako odtworzenie mocarstwowości, walkę o status równego pośród równych w koncercie wielkich tego świata.

Kiedy jednak przyjrzeć się doktrynie wojennej Rosji i rządowej ideologii, przebija z nich raczej lęk przed zdominowaniem przez silniejszych niż imperializm.

Włączanie Ukrainy w zachodnią strefę wpływów jest odczytywane jako krok oskrzydlający Rosję od południa w fatalnych warunkach geopolitycznych. Obu krajów nie dzielą wszak przeszkody naturalne, granica to łatwa do przebycia równina. Agresywne poczynania Kremla na arenie międzynarodowej są zatem obroną przed potencjalną agresją, tworzeniem strefy ochronnej. Sporo w tym paranoi, ma ona jednak silne umocowanie w historii Rosji.

3

Skoro na razie nie jest możliwa jakakolwiek integracja Ukrainy z UE, pozostaje status quo, balansowanie Kijowa między wschodem oraz zachodem, z uwzględnieniem wpływów i Unii, i Rosji. Umowne kondominium obu sił. Moskwie da to względne bezpieczeństwo – nie musi wszak w pełni kontrolować Kijowa, pod warunkiem że nie kontrolują go inni, zaś Warszawie i Brukseli furtkę do integracji w korzystniejszych okolicznościach.

Kłopot w tym, że „naturalna" neutralność Ukrainy wyczerpała się wraz z jej zapaścią gospodarczą.

Rosja wykorzysta pomoc finansową, by przymuszać Kijów do wstąpienia do swojej unii celnej, bo to dla niej lepsze rozwiązanie niż bufor. Zadaniem polskiej i unijnej dyplomacji jest teraz skontrowanie tych zabiegów.

Trzeba jednak będzie podpompować neutralność, bo pozostawiona sama sobie uwiędnie. Opłacanie Ukrainy – opozycji, ruchów obywatelskich, a nawet reżimu poprzez kredyty – wydaje się konieczne nawet bez umowy stowarzyszeniowej. Pieniądz kontra pieniądz, obietnice kontra obietnice. Pokazanie Kijowowi przez UE finansowych pleców nie jest dobrym pomysłem.

Putin da Ukrainie 15 mld dol.? To tylko słowa, w miarę pewne są 3 mld. Kwota znaczna, ale możliwa do przebicia. Bez unijnych i polskich pieniędzy bufor przestanie istnieć. Warto go zachować nawet za cenę korumpowania reżimu i ukraińskich elit, nie są to stracone pieniądze, ale inwestycja w bezpieczeństwo. Na razie. Później może znowu przyjdzie czas na integrację.

W takiej sytuacji można pokusić się o rozciągnięcie nad Dnieprem niepisanego protektoratu rosyjsko-unijnego. Stworzenie tam, przy akceptacji wszystkich zainteresowanych, tymczasowego bufora.

Dla Polski lepsze to niż marsz Ukrainy na wschód, a dla Rosji możliwe do przełknięcia.

Pozostało 93% artykułu
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Emmanuel Macron wskazuje nowego premiera Francji. I zarazem traci inicjatywę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rafał, pardon maj frencz!
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rok rządu Tuska. Normalność spowszedniała, polaryzacja największym wyzwaniem
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Rok rządów Tuska na 3+. Dlaczego nie jest lepiej?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Bogusław Chrabota: O dotacji dla PiS rozstrzygną nie sędziowie SN, a polityka