Tusk rozpoczął kampanię. Rozdaje prezenty

Nie będzie już wielkich reformatorskich programów. Premier woli składać obietnice niż wziąć się za bary ze skrzeczącą rzeczywistością. Ruszyła wyborcza licytacja.

Publikacja: 10.01.2014 16:59

Bartosz Marczuk

Bartosz Marczuk

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała Waldemar Kompała

Krótsze kolejki do lekarzy, więcej projektów infrastrukturalnych - dróg i autostrad, ułatwienia dla rodzin wielodzietnych, tańsze mieszkania na wynajem, darmowe podręczniki. Tak brzmią główne zapowiedzi rządu do zrealizowania w tym roku. Przedstawił je w piątek premier Donald Tusk, wicepremier Elżbieta Bieńkowska oraz ministrowie - pracy Władysław Kosiniak-Kamysz i finansów Mateusz Szczurek.

Ktoś kto wierzył jeszcze, że rząd stać w wyborczych latach na ambitne projekty, teraz ma ostateczne potwierdzenie tego, że był w błędzie. Nie ma o nich mowy. Nikt w rządzie już nawet nie wspomina na przykład o reformie KRUS, emerytur górników czy Karty Nauczyciela. Premier przyznaje wprost, że teraz przyszedł czas na poprawę bytu ludzi. Mówi: „Niektórzy pewnie znowu powiedzą, że na starość staję się coraz bardziej socjalistą, bo będziemy także mówili w 2014 r. o inwestycjach państwowych nie tylko w energetykę, ale i o inwestycjach, które będą przynosiły miejsca pracy". Tłumaczy, że ten rok ma być pierwszym rokiem "nowego porządku" polegającego na tym, że "polska gospodarka i administracja zaczną działać głównie na rzecz ludzi, ich godnego życia i godnej pracy". I przekonuje: „Ludzie w Polsce mają prawo oczekiwać, że polski sukces gospodarczy przełoży się na ich osobiste doświadczenia. W 2014 r. musimy zacząć konkretnie opowiadać na to symboliczne pytanie: jak żyć?".

Gabinet zatem obiecuje. Dokończymy sieć autostrad i dróg ekspresowych, obniżymy czynsze w mieszkaniach na wynajem, wprowadzimy kartę dużej rodziny, rozdamy małym dzieciom podręczniki, poprawimy dostępność usług medycznych.

Problemy z tą narracja są co najmniej dwa. Pierwszy polega na tym, że wiele z tych obietnic – choćby reformy systemu ochrony zdrowia - słyszymy od lat. Niewiele z tego wynika.

Drugi to pomysł na prowadzenie polityki głównie w oparciu o unijne fundusze. Cały program rozbudowy infrastruktury opiera się na transferach z Brukseli. Nie wiadomo natomiast jaka jest recepta na nasz rozwój bez nich. Wiadomo od lat, że polskie finanse publiczne wymagają solidnej kuracji, a proste rezerwy naszego rozwoju - jak niskie koszty pracy czy nadrabianie konsumpcyjnych zaległości - się skończyły. Właśnie teraz potrzebujemy ambitnej polityki stawiającej czoła wyzwaniom,, a nie tej spod znaku „ciepłej wody w kranie".

W zapowiedziach Tuska jest też niezwykle groźnie brzmiąca nuta walki z umowami śmieciowymi i bezrobociem. Receptą na nie ma być nie wzrost gospodarczy, mniej biurokracji, elastyczniejsze przepisy dotyczące stałych kontraktów, czy niższe koszty pracy, ale - wyższe składki do ZUS. To tak jak leczyć dżumę cholerą. Pracownik stanie się droższy i przez to firmie trudniej będzie go zatrudnić. Jaki będzie tego efekt? Wyższe bezrobocie i szara strefa oraz jeszcze większa emigracja zarobkowa.

Są też jednak w pomysłach Tuska propozycje godne poparcia. Pierwszy to darmowy podręcznik dla najmłodszych uczniów. Od lat rodzice muszą płacić dodatkowy podatek kupując co roku nowe podręczniki. Ta absurdalna sytuacja wysysa z ich kieszeni ok. 800 mln zł rocznie. Dobrze, że rząd się za to bierze. Rozsądnym postulatem jest to by szkoła kupowała książkę, wypożyczała ją uczniowi, a ten zwracał ją po roku użytkowania. To tym bardziej logiczne, że rząd będzie za to musiał zapłacić zaledwie kilkanaście milionów złotych.

Podobnie jest z Kartą Dużych Rodzin. Rząd wyda na nią niewiele, a może ona - jeśli wejdzie w nią biznes - przynieść rodzinom niewspółmiernie dużo korzyści. Pytanie tylko czy na kolejnych zapowiedziach się nie skończy?

Krótsze kolejki do lekarzy, więcej projektów infrastrukturalnych - dróg i autostrad, ułatwienia dla rodzin wielodzietnych, tańsze mieszkania na wynajem, darmowe podręczniki. Tak brzmią główne zapowiedzi rządu do zrealizowania w tym roku. Przedstawił je w piątek premier Donald Tusk, wicepremier Elżbieta Bieńkowska oraz ministrowie - pracy Władysław Kosiniak-Kamysz i finansów Mateusz Szczurek.

Ktoś kto wierzył jeszcze, że rząd stać w wyborczych latach na ambitne projekty, teraz ma ostateczne potwierdzenie tego, że był w błędzie. Nie ma o nich mowy. Nikt w rządzie już nawet nie wspomina na przykład o reformie KRUS, emerytur górników czy Karty Nauczyciela. Premier przyznaje wprost, że teraz przyszedł czas na poprawę bytu ludzi. Mówi: „Niektórzy pewnie znowu powiedzą, że na starość staję się coraz bardziej socjalistą, bo będziemy także mówili w 2014 r. o inwestycjach państwowych nie tylko w energetykę, ale i o inwestycjach, które będą przynosiły miejsca pracy". Tłumaczy, że ten rok ma być pierwszym rokiem "nowego porządku" polegającego na tym, że "polska gospodarka i administracja zaczną działać głównie na rzecz ludzi, ich godnego życia i godnej pracy". I przekonuje: „Ludzie w Polsce mają prawo oczekiwać, że polski sukces gospodarczy przełoży się na ich osobiste doświadczenia. W 2014 r. musimy zacząć konkretnie opowiadać na to symboliczne pytanie: jak żyć?".

Komentarze
Jędrzej Bielecki: Emmanuel Macron wskazuje nowego premiera Francji. I zarazem traci inicjatywę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rafał, pardon maj frencz!
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rok rządu Tuska. Normalność spowszedniała, polaryzacja największym wyzwaniem
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Rok rządów Tuska na 3+. Dlaczego nie jest lepiej?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Bogusław Chrabota: O dotacji dla PiS rozstrzygną nie sędziowie SN, a polityka