Reklama

Jerzy Haszczyński. Pozostajemy w NATO-bis

Kiedy trzeba wykonać niebezpieczne i nieprzyjemne zadanie, na przykład wysłać tysiące żołnierzy na drugi koniec świata, Polska słyszy od sojuszników, że jest na Zachodzie. Jest tam w stu procentach, bez wątpliwości i bez bagażu z czasów radzieckiej dominacji.

Publikacja: 21.08.2014 02:00

Jerzy Haszczyński

Jerzy Haszczyński

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompała

Jej członkostwo w zachodnich instytucjach niczym się wówczas nie różni od członkostwa Włoch, Niemiec czy Wielkiej Brytanii. Wtedy wszyscy wyznajemy te same wartości i dzielimy wspólny los.

Wszystko się zmienia, gdy to nie Polska ma coś wykonać, wysłać czy zaryzykować, ale ten stary Zachód ma zrobić coś dla Polski. Wtedy się okazuje, że jednak nie jesteśmy w zachodnich strukturach w stu procentach, wątpliwości co do naszej przynależności do Zachodu nadal istnieją, ?a bagaż z czasów sowieckiej dominacji wciąż ciąży. ?I Polska przekonuje się, że nie jest w prawdziwym NATO, tylko w NATO-bis. Podobny problem mają nasi sąsiedzi z postkomunistycznej Europy.

Po 15 latach od wstąpienia do NATO Polska jest postrzegana przez starych sojuszników, przez ten prawdziwy Zachód, jako kraj niezasługujący na równe traktowanie.

Upłynęła cała epoka, niemal tyle lat, ile Polska cieszyła się niepodległością między dwiema wojnami światowymi, a stary Zachód w rozważaniach o bezpieczeństwie naszego kraju jak w czasach słabego Borysa Jelcyna najbardziej interesuje się samopoczuciem Kremla. Jak Biblię traktuje porozumienie z Rosją z 1997 roku, które ona sama zresztą złamała. Nie tylko wywołując wojny w swoim sąsiedztwie, ale także formalnie – bo w obecnej doktrynie wojennej traktuje NATO jako zagrożenie i wroga, co jest niezgodne z umową sprzed 17 lat.

Skutek  jest taki, że tysiące żołnierzy amerykańskich bez problemu i bez ograniczeń czasowych stacjonują we Włoszech czy w Niemczech, choć te kraje nie sąsiadują z żadnym agresorem. Jednocześnie Niemcy i Włochy stają na głowie, by tysiące żołnierzy nie mogły stacjonować w Polsce.

Reklama
Reklama

I nie będą. Na szczycie NATO, który odbędzie się za dwa tygodnie w Walii, nie spełni się marzenie szefa polskiej dyplomacji o stałej obecności dwóch brygad natowskich w naszym kraju. Marzenie, które łączy chyba wszystkie siły polityczne w Polsce.

Pewnie zaczną się teraz oskarżenia, czyja to wina, że pozostaniemy członkiem NATO drugiej kategorii, i to w czasie, gdy Rosja prowadzi wojnę. Nie sądzę jednak, by byli w naszym kraju politycy, którym udałoby się przekonać Niemców czy Włochów do zmiany zdania. Winnych nie należy szukać w Polsce.

Jej członkostwo w zachodnich instytucjach niczym się wówczas nie różni od członkostwa Włoch, Niemiec czy Wielkiej Brytanii. Wtedy wszyscy wyznajemy te same wartości i dzielimy wspólny los.

Wszystko się zmienia, gdy to nie Polska ma coś wykonać, wysłać czy zaryzykować, ale ten stary Zachód ma zrobić coś dla Polski. Wtedy się okazuje, że jednak nie jesteśmy w zachodnich strukturach w stu procentach, wątpliwości co do naszej przynależności do Zachodu nadal istnieją, ?a bagaż z czasów sowieckiej dominacji wciąż ciąży. ?I Polska przekonuje się, że nie jest w prawdziwym NATO, tylko w NATO-bis. Podobny problem mają nasi sąsiedzi z postkomunistycznej Europy.

Reklama
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Najgorsza jesień Jarosława Kaczyńskiego
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Prezydent podniósł na duchu Polaków na Białorusi
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Mojsza jedność, czyli jak Karol Nawrocki przypomniał, co nas dzieli
Komentarze
Marsz Niepodległości: Ja Polak, ja łachmyta
Materiał Promocyjny
Rynek europejski potrzebuje lepszych regulacji
Komentarze
Bogusław Chrabota: O mądry patriotyzm
Materiał Promocyjny
Wiedza, która trafia w punkt. Prosto do Ciebie. Zamów już dziś!
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama