Reklama

II RP – dziedzictwo współpracy i rozsądku

Mam świadomość, że pisanie o patriotyzmie przy okazji Święta Niepodległości jest co najmniej ryzykowne.

Publikacja: 12.11.2014 01:00

Bogusław Chrabota

Bogusław Chrabota

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Zbyt wiele powiedziano w Polsce na ten temat wielkich słów, zbyt wielu patriotyzmem i Ojczyzną wytarło sobie gębę, by mówić o tym na nowo i bez kompleksu, że powie się rzeczy nieważne. Z drugiej strony jednak, kiedy lepiej niż przy okazji rocznicy 11 listopada, która wciąż po nowemu zmusza do refleksji nad sensem tamtego zwycięstwa i jego przesłania dla współczesnych.

Przynajmniej jedno jest oczywiste. Listopadowe święto nie ma związku z polskim sukcesem militarnym. Druga Rzeczpospolita wyłoniła się z mroków pierwszej wojny światowej nie w wyniku zwycięstw polskiego oręża, tylko wskutek głębokiej determinacji Polaków w kwestii posiadania własnego państwa. To dziedzictwo wszystkiego, co przez 120 lat niewoli konsolidowało polskość.

Z jednej strony była to wciąż odświeżana historyczna tradycja, miłość do języka, marzenie o swobodzie,  rzekomo próżny, ale jakże konsekwentny wysiłek powstańczy. To awers, a po stronie rewersu polityka sprzeciwu wobec wynaradawiania, przywiązanie do Kościoła katolickiego, w końcu budowanie zrębów nowoczesnego instytucjonalizmu w warunkach rozbiorów, praca pozytywistyczna, tworzenie ośrodków politycznych, kreowanie fundamentów gospodarki.

Wszystko to zagrało cudownie w momencie globalnego starcia potęg Starego Świata. Każdy odegrał swoją rolę koncertowo: Paderewski w Ameryce, Piłsudski w Galicji i Kongresówce, a Dmowski w Paryżu. Druga Rzeczpospolita to dziedzictwo dojrzałości, rozsądku i współpracy. I to te wartości należałoby czcić 11 listopada najgoręcej.

Tym większa bieda, że tak szybko je roztrwoniono, że drogi ojców założycieli, inaczej niż w początkach amerykańskiej państwowości, się rozeszły. Efekt? Śmierć Narutowicza, zamach majowy, twierdza brzeska, Bereza i Polska, która maszerowała koślawo w spodniach z lampasami ku historycznej porażce we wrześniu 1939.

Reklama
Reklama

Czy wyciągnęliśmy lekcje z przeszłości? Niewątpliwie tak. Podobnie jak w 1918 r. dzisiejsza Niepodległa narodziła się z rozsądku i współpracy, a nie – jak chce Jarosław Marek Rymkiewicz – z daniny krwi. Czy gdyby u jej progów polała się krew, mielibyśmy więcej szans na wielkość? Szczerze wątpię.  W 1918 na polu walki padły całe regimenty, ale wolność wyszła z narodowej determinacji. W 1945 danina krwi była jeszcze większa, a skutkiem było komunistyczna niewola.

Czy w 1989 była potrzeba kąpać się w krwi mojego pokolenia, by zbudować Niepodległą? Myślę, że ważniejsze było to, czego deficyt znów odczuwamy: dojrzałość, rozsądek, współpraca. Proszę mi wybaczyć, że powtórzę to raz jeszcze z pełnym szacunkiem do barw, tradycji oręża i biało-czerwonych sztandarów.

To nie mobilizacja wobec rzekomo nadciągającej wojny jest nam potrzebna jak powietrze. Nie mityczna, reaktywowana Armia Krajowa, która ma odstraszać przyszłych przeciwników, ale zdrowy rozsądek, powaga, umiejętność współpracy. Sztuka wyplenienia narodowych wad i nałogów. Dar umiejętności kształtowania nowoczesnego państwa. Stworzenie dojrzałej, świeckiej etyki życia publicznego i obywatelskiego, w której byłoby miejsce na chrześcijańską aksjologię, ale i wartości laickie. To nas uczyni mocnymi i taki wymiar polskiego patriotyzmu mi się marzy. Czy podołamy wyzwaniu? Osobiście nie mam wątpliwości.

Komentarze
Artur Bartkiewicz: KPO, CPK i oranżeria w kebabie, czyli spektakularna katastrofa rządu
Komentarze
Estera Flieger: Karol Nawrocki, czyli ludowy prezydent Polski
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Trumpizm po polsku? Przemówienie Karola Nawrockiego zwiastuje zmianę kursu prawicy
Komentarze
Bogusław Chrabota: Karol Nawrocki szybko zrezygnował z próby udawania dobrotliwego ojczulka narodu
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Karol Nawrocki składa przysięgę i idzie się bić, zwołując pisowskie wojsko
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama