Netanjahu i Amerykanie, czyli dziwny świat

Wiadomo było, ze wystąpienie Beniamina Netanjahu przed amerykańskim Kongresem będzie dotyczyło tego, jak niedobry jest Iran. Ale i tak dla widza z Europy było zaskakujące.

Publikacja: 03.03.2015 20:06

Jerzy Haszczyński

Jerzy Haszczyński

Foto: Fotorzepa/Ryszard Waniek

Jednak żyjemy w jakiejś innej rzeczywistości.

To szokujące usłyszeć, że Iran to jedyny poważny wróg cywilizowanego świata - i będzie nim na wieki. I że najważniejsze, co trzeba zrobić, to nie dopuścić, by nieodpowiedzialny prezydent USA Barack Obama zawarł porozumienie z państwem ajatollahów.

Takie teorie premier Izraela wygłasza w czasie gdy po pierwsze Rosja prowadzi wojnę, radykalizuje się z dnia na dzień i stanowi realne zagrożenie dla bezpieczeństwa Zachodu, po drugie w siłę rośnie samozwańcze Państwo Islamskie, niemal codziennie jego szaleni bojownicy obcinają głowy tym, którzy kojarzą im się z Zachodem. A także z Izraelem. Przecież ostatnie ataki dżihadystów w Europie były skierowane przeciwko Żydom - terroryści wyznający ideologię bliską "Państwu Islamskiemu" mordowali Żydów w sklepie w Paryżu i przed synagogą w Kopenhadze.

Iran jest w walce z sunnickimi radykałami naturalnym sojusznikiem Zachodu, z prostej przyczyny: dla "Państwa Islamskiego jest równie znienawidzonym wrogiem. Ale Netanjahu nawet myśl o współpracy z Iranem chce Amerykanom wybić z głowy. Bo sojuszu przecież Obama nie planował..

Rosja wrogiem Iranu nie jest, przeciwnie - umiejętnie rozgrywa współpracę z nim do utrudnienia życia Zachodowi. Tym bardziej dogadywanie się Zachodu z Iranem jest sensowne, bo zmniejszyłoby wpływy Rosji, polegające przecież m.in. na dzieleniu się atomem z nieprzewidywalnymi reżimami. A program atomowy Iranu jest najstraszniejszym złem, jakie może sobie wyobrazić Netanjahu. Porozumienie z Teheranem, do którego dąży (a może już trzeba powiedzieć: dążył) Obama, to zdaniem Netanjahu prosta droga do wyprodukowania irańskiej bomby atomowej, która ma służyć do zniszczenia Izraela.

Tego nie można wykluczyć, choć wcześniejsze alarmistyczne wystąpienia Netanjahu dotyczące bliskiego powstania irańskiej bomby atomowej się nie potwierdziły.

Zachód ma do wyboru albo pozostawienie Iranu w roli wiecznego wroga, czego domaga się Netanjahu, albo próbę wciągnięcia go we współpracę w wielu ważnych sprawach - od bezpieczeństwa po energetykę. Ta druga opcja zwiększa też szansę na to, że Iran nie będzie potajemnie dążył do wyprodukowania bomby atomowej. Dlatego warto spróbować, zwłaszcza gdy ma się na głowie agresywną neoimperialną Rosje i "Państwo Islamskie".

Sądząc po brawach, które Netanjahu dostał dziś w Kongresie, Ameryka nie odważy się spróbować. Entuzjazm znacznej większości senatorów i posłów najważniejszego mocarstwa dla mianowania Iranu po wsze czasy wrogiem numer jeden nie nastraja optymistycznie. Lekcji z błędów polityki bliskowschodniej nie wyciągnęli.

Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Zbrodnia na UW to bestialstwo, przy którym brakuje słów
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Po oświadczeniu Karola Nawrockiego pozostaje zadać jedno pytanie
Komentarze
Estera Flieger: Karol Nawrocki jest decyzją Jarosława Kaczyńskiego. Kryzys uderza w przywództwo w partii
Komentarze
Jan Zielonka: Wirus megalomanii
Komentarze
Jarosław Kuisz: Polska. Kraj jak z „Żartu” Milana Kundery
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku