Były szef PO od dwóch lat pracuje w Brukseli jako przewodniczący Rady Europejskiej. Kaczyński jest liderem partii rządzącej, ale nie pełni oficjalnie żadnych państwowych funkcji (formalnie jest tylko szeregowym posłem). Ale rękawica rzucona przez Tuska może oznaczać, że to on wciąż czuje się dziś liderem obozu antypisowskiego w Polsce, że za takiego przywódcę nie uznaje ani Grzegorza Schetyny, ani Ryszarda Petru, ani też Mateusza Kijowskiego. Widać, że „prezydent Europy” ma apetyt na to, by odgrywać jeszcze w polskiej polityce poważniejszą rolę.
Wezwanie do debaty może być też próbą upokorzenia Kaczyńskiego, który dziewięć lat temu sromotnie przegrał telewizyjną debatę z Tuskiem, co miało duży wpływ na przegranie przez PiS wyborów. Nie jest też tajemnicą, że Kaczyński Tuska uważa, za co najmniej moralnie odpowiedzialnego za śmierć swego brata pod Smoleńskiem sześć i pół roku temu.
Ale mówiąc w wywiadach, że Polska nie będzie mogła poprzeć Tuska na kolejną kadencję przewodniczącego Rady Europejskiej, Kaczyński sam prowokuje byłego lidera PO. Sugerując, że mogą mu zostać postawione zarzuty, prezes PiS wysyła sygnał, że wie, do czego mogą prowadzić toczące się dziś śledztwa. Jak wynika z naszych informacji, Kaczyńskiemu zdarza się niekiedy w swym gabinecie podzielić z rozmówcami osobistą nadzieją, że ujrzy kiedyś Donalda Tuska za kratami.
W obu udzielonych w tym tygodniu wywiadach, Kaczyński zapewnia, że tezy o przyszłości Tuska przedstawia jako osoba prywatna. Ale nie ma żadnych wątpliwości, że niechęć do obecnego szefa Rady Europejskiej jest jedną z jego motywacji.
Jarosław Kaczyński nie musi lubić Donalda Tuska. Donald Tusk nie musi kochać Jarosława Kaczyńskiego. Pytanie tylko, czy Polska nie ma dziś poważniejszych problemów, niż powracanie do starego sporu, który przez ostatnie dziesięć lat nie przyniósł krajowi wiele dobrego.