Pożar na Maui wybuchł na początku sierpnia w rejonie miasta Kula, około 35 kilometrów od – dziś już niemal całkiem strawionego przez ogień – kurortu Lahaina, w XIX wieku stolicy Królestwa Hawajów. Liczba ofiar śmiertelnych pożaru na drugiej co do wielkości wyspie na Hawajach, była na tyle duża, że pożar uznano najbardziej śmiercionośnym w Stanach Zjednoczonych od ponad wieku. Dotychczas najtragiczniejszym był pożar w 2018 roku w mieście Paradise w Kalifornii, w którym zginęło 85 osób. Rekordowy pozostaje pożar, który w 1918 r. wybuchł w Minnesocie oraz Wisconsin i pochłonął 453 ofiary.
Niszczycielskie pożary na Hawajach były szczególnie dotkliwe dla Lahainy. Gubernator stanu Josh Green przekazał, że zginęło co najmniej 114 osób. Ponad tysiąc jest wciąż zaginionych, wśród nich wiele dzieci.
W mediach i sieci pojawiło się nagranie z wyspy, które pokazuje skalę zniszczenia – zobaczyć można na nim morze budynków, które doszczętnie zniszczył ogień. Wśród nich jest jednak jeden, niezniszczony budynek. Właściciele domu wyjaśnili w rozmowie z "Los Angeles Times”, jak to się stało, że przetrwał.
Czytaj więcej
Dziesiątki osób zginęły w pożarach, które wybuchły na Maui, jednej z wysp w archipelagu hawajskim. To najtragiczniejszy pożar ostatniego stulecia w Stanach Zjednoczonych.
Maui: Tragiczne pożary przetrwał jeden dom
Jak wyjaśnia Dora Millikin, właścicielka domu, który przetrwał pożary na Hawajach, budynek w stu procentach jest drewniany. Kobieta podkreśla, że po nabyciu nieruchomości, wraz z mężem ją wyremontowała, a pierwszym krokiem była wymiana gontu bitumicznego na blachę. - Podczas pożaru kawałki rozgrzanego drewna unosiły się w powietrzu i przenosiły na inne dachy. Jeśli były kryte gontem, dach się zapalał - powiedziała kobieta.