Ulysses Simpson Grant. Wielki wódz, słaby przywódca

154 lata temu, 3 listopada 1868 r., generał Ulysses Simpson Grant wygrał wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych. Było to o tyle dziwne, że Grant nigdy nie miał skrystalizowanych poglądów politycznych.

Publikacja: 03.11.2022 21:00

Ulysses Simpson Grant (1822–1885) – 18. prezydent Stanów Zjednoczonych w latach 1869–1877. Na zdjęci

Ulysses Simpson Grant (1822–1885) – 18. prezydent Stanów Zjednoczonych w latach 1869–1877. Na zdjęciu: generał Grant podczas wojny secesyjnej. Bitwa pod Cold Harbor, 1864 r.

Foto: library of congres

Wręcz przeciwnie, nie popierał jakiegokolwiek programu politycznego i nie angażował się w pracę Partii Republikańskiej. W przeciwieństwie do swoich braci trzymał się od polityki z daleka. Nie miał też wysokiego mniemania o waszyngtońskich elitach. W prywatnych rozmowach porównywał je do prostytutek, szczerze gardząc socjetą amerykańskiej stolicy.

Poza tym Grant był człowiekiem do bólu zwyczajnym, który o rozwój swojej kariery nie dbał, podobnie jak o schludność swojego wyglądu. A był naprawdę wyjątkowym flejtuchem. Jego mundur generalski miał pełno zacieków i plam, nie mówiąc o dziurach wypalonych przez gorący popiół spadający z cygar. W kontaktach towarzyskich nie dbał o konwenanse i słynął z bardzo wulgarnego jak na owe czasy języka. Dzisiaj powiedzielibyśmy, że był człowiekiem „na luzie”, pragnącym po wojennym trudzie spokojnego życia. Te cechy, które były niezwykle przydatne w czasie wojny secesyjnej, stały się bardzo kłopotliwe w czasie prezydentury. 

Czytaj więcej

Ulysses Grant: Generał, który wygrał wojnę secesyjną.

Na czym więc polegał jego fenomen? Koledzy Granta z Akademii Wojskowej w West Point, którzy mieli znacznie lepsze oceny na studiach, karnie przestrzegali wojskowej dyscypliny i systematycznie pięli się w hierarchii. Mimo to później w warunkach bojowych okazywali się o wiele mniej skuteczni niż Grant. On zaś, mimo legendarnej wręcz skłonności do bałaganiarstwa, częstego zaglądania do kieliszka i całkowitego odrzucenia konwenansów epoki, stał się w ciągu zaledwie kilku miesięcy bohaterem narodowym Północy na miarę Jerzego Waszyngtona.

Dlaczego? Ponieważ zrozumiał, że na polu bitwy nie obowiązują żadne zasady. Póki trwa wojna, przewagę ma ten, kto jest przede wszystkim szybszy. „Sztuka wojenna jest naprawdę bardzo prosta – powiadał. – Należy znaleźć wroga, po czym dorwać go jak najszybciej. Następnie uderzyć na niego jak najmocniej i nacierać do oporu, nigdy nie odpuszczając”. W ten sposób zdefiniował i wprowadził w życie pierwsze zasady wojny błyskawicznej, wyprzedzając o cztery dekady koncepcję feldmarszałka Alfreda von Schlieffena. 

Czy jako prezydent był równie skuteczny? Miał 46 lat, kiedy 4 marca 1869 r. wprowadzał się do Białego Domu. Osiem lat wcześniej był nikomu nieznanym bankrutem i wydalonym karnie ze służby oficerem, który nieustannie zaglądał do butelki. Teraz nadal nie żałował sobie alkoholu, ale był głową państwa i największym w historii Ameryki dowódcą wojskowym obok Jerzego Waszyngtona. Jak to jednak często bywa, wspaniały dowódca z czasów wojny okazał się miernym przywódcą w okresie pokoju. Pod względem korupcji i niekompetencji jego administracja nie miała sobie równej w całej historii USA. Grant miał bowiem niesłychaną skłonność do mianowania na wysokie stanowiska państwowe ludzi bez kwalifikacji, znajomków ze studiów i przyjaciół z czasów wojny lub kompanów od wspólnych libacji alkoholowych. Sekretarzem stanu został np. Elihu B. Washburne, którego jedyną zasługą była pomoc Grantowi w dostaniu się wiele lat wcześniej na studia w West Point. Fotel sekretarza wojny przypadł generałowi Johnowi Rawlinsowi – przyjacielowi Granta niemającemu zielonego pojęcia o administrowaniu wojskiem frontowym, a sekretarzem skarbu prezydent mianował swojego przyjaciela od kieliszka Alexandra Stewarta, którego nominację odrzucił Senat.

Niemal wszystkie narady prezydenta w Białym Domu kończyły się libacją alkoholową. Dostawcy whisky i cygar zarobili fortunę na zamówieniach płynących z siedziby prezydenta.

Tymczasem afera goniła aferę. Najsłynniejsza dotyczyła spekulacji złotem. Dzięki naciskom na skarbnika Nowego Jorku Abla Corbina, który był szwagrem prezydenta, niejaki James Fisk i jego wspólnik Jay Gould lobbowali u prezydenta o nieingerowanie w interesy spekulantów złotem i zbili na tym fortuny. Sprawa została jednak ujawniona przez nowojorskiego dziennikarza. Przerażony skalą afery prezydent nakazał szwagrowi zerwanie kontaktów ze spekulantami, a sam podjął decyzję o wypuszczeniu na rynek części rezerw kapitałowych złota. Efektem było radykalne obniżenie wartości tego kruszcu i załamanie rynku finansowego.

Jaki wniosek można wyciągnąć z tej historii? Odpowiedzi udzielił 19 wieków temu wielki rzymski historyk Cyceron: najwięcej dokonać można jedynie w tym, do czego jest się najbardziej uzdolnionym.

Wręcz przeciwnie, nie popierał jakiegokolwiek programu politycznego i nie angażował się w pracę Partii Republikańskiej. W przeciwieństwie do swoich braci trzymał się od polityki z daleka. Nie miał też wysokiego mniemania o waszyngtońskich elitach. W prywatnych rozmowach porównywał je do prostytutek, szczerze gardząc socjetą amerykańskiej stolicy.

Poza tym Grant był człowiekiem do bólu zwyczajnym, który o rozwój swojej kariery nie dbał, podobnie jak o schludność swojego wyglądu. A był naprawdę wyjątkowym flejtuchem. Jego mundur generalski miał pełno zacieków i plam, nie mówiąc o dziurach wypalonych przez gorący popiół spadający z cygar. W kontaktach towarzyskich nie dbał o konwenanse i słynął z bardzo wulgarnego jak na owe czasy języka. Dzisiaj powiedzielibyśmy, że był człowiekiem „na luzie”, pragnącym po wojennym trudzie spokojnego życia. Te cechy, które były niezwykle przydatne w czasie wojny secesyjnej, stały się bardzo kłopotliwe w czasie prezydentury. 

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Klub Polaczków. Schalke 04 ma 120 lat
Historia
Kiedy Bułgaria wyjaśni, co się stało na pokładzie samolotu w 1978 r.
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił