Tajemnica 22 czerwca 1941 roku

Czy Stalin dał się rzeczywiście zaskoczyć Hitlerowi, czy też szykował prowokację mającą uzasadnić jego ofensywę na zachód? Pewne poszlaki wskazują, że Niemcy ubiegli Sowietów w realizacji planów wojennych o zaledwie kilka godzin.

Publikacja: 23.06.2022 16:28

W niedzielę, 22 czerwca 1941 r., o godz. 3.15 rozpoczęła się operacja „Barbarossa”, uderzenie państw

W niedzielę, 22 czerwca 1941 r., o godz. 3.15 rozpoczęła się operacja „Barbarossa”, uderzenie państw Osi na ZSRR od Bałtyku po Karpaty

Foto: be&w/Albatross / Alamy Stock Photo

Mustafa Abramowicz, ułan z 1. Szwadronu Tatarskiego 13. Pułków Ułanów Wileńskich, był sowieckim jeńcem i w 1941 r. pracował na budowie lotniska wojskowego w okolicach Gródka Jagiellońskiego. Na przełomie maja i czerwca 1941 r. zauważył, że politruk wygłaszający dla jeńców propagandowe pogadanki zmienił narrację. Przestał chwalić Niemców, a zaczął opowiadać o nich dowcipy. „Mołotow – minister spraw zagranicznych Sowietów pyta się Ribbentropa – ministra spraw zagranicznych Niemiec: Z jakiego powodu Niemcy zgrupowali tak ogromną liczbę wojska przy sowieckiej granicy? Ribbentrop odpowiada na to: Dlatego, że granica sowiecka jest najbezpieczniejsza dla wojsk niemieckich i mogą tam spokojnie odpoczywać. Następnie pyta Mołotowa: A czemu tyle sowieckiego wojska ustawiliście przy granicy z Niemcami? Na co ten wyjaśnia: Dlatego, żeby żołnierze niemieccy mogli sobie spokojnie odpoczywać…”.

Jeńcy obserwowali też uważnie ruch na pobliskiej stacji kolejowej i zauważyli, że ilość wagonów z towarami wysyłanymi do Rzeszy gwałtownie spadła. „20 czerwca 1941 r. politruk znowu przyszedł i był bardzo przychylnie nastawiony do Polaków. Z wrogością mówił na temat agresji Niemiec na nasz kraj. Ta zmiana tonu w jego wypowiedzi dała nam dużo do myślenia” – wspominał Abramowicz. Z jego relacji wyraźnie wynika, że obustronna koncentracja wojsk na niemiecko-sowieckiej granicy nie była żadną wielką tajemnicą. Pogłoski o zbliżającej się wojnie były tak powszechne, że sowiecka agencja prasowa TASS wydała 14 czerwca 1941 r. sławetny komunikat mówiący, że „zdaniem kół sowieckich pogłoski, jakoby Niemcy zamierzały zerwać pakt o nieagresji i przedsięwziąć napaść na ZSRR, pozbawione są podstaw (…). ZSRR, jak to wynika z jego pokojowej polityki, przestrzegał i zamierza nadal przestrzegać warunków sowiecko-niemieckiego paktu o nieagresji, tak więc pogłoski, jakoby ZSRR szykował się do wojny z Niemcami są kłamliwe i prowokacyjne”. Skoro więc niemal wszyscy wiedzieli, że zbliża się wojna sowiecko-niemiecka, to czemu Stalin dał się tak zaskoczyć?

Plany wojenne

Do wojny dojść musiało, gdyż Związek Sowiecki nie zadowolił się rolą wspólnika Niemiec w podziale Europy. Sowieci chcieli więcej i wcale się z tym nie kryli. Piotr Jaroszewicz, późniejszy premier PRL, wspominał, jak w 1940 r. próbował ściągnąć swój majątek ruchomy z Generalnej Guberni na tereny okupacji sowieckiej. Enkawudziści z komisji repatriacyjnej powiedzieli mu, by się tym nie trudził, bo i tak wkrótce ZSRR „wyzwoli” tamte tereny. W 1940 r. Sowieci mogli się jednak jeszcze łudzić, że Niemcy i alianci zachodni będą długo zajęci sami sobą i pochłonięci wyniszczającą wojną. Z sowieckich planów rozwoju sił zbrojnych (takich jak plan mobilizacyjny MP-41) wynika, że wówczas Stalin myślał o uderzeniu na zachód dopiero gdzieś w 1942 r. Plany te charakteryzowały się gigantomanią i mówiły m.in. o dostarczeniu armii dodatkowych 16 tys. czołgów, 90 tys. ciągników oraz ponad 0,5 mln ciężarówek. Przyjęty w marcu 1941 r. plan budowy lotnisk wojskowych przewidywał wybudowanie w zachodniej części ZSRR 194 betonowych pasów startowych długich na 1200 m i szerokich na 600 m (ówczesne sowieckie bombowce wymagały pasów nie dłuższych niż 600 m), z podziemnymi magazynami bomb i paliwa. Najwcześniej dało się je oddać do użytku w 1942 r. Później jednak doszło do znacznego przyspieszenia przygotowań wojennych. Zapewne Stalina zaniepokoił niemiecki atak na Jugosławię oraz coraz częstsze sygnały o tym, że Hitler zaczyna się szykować do inwazji na ZSRR. Na razie jednak sygnały te wskazywały, że jeśli do konfrontacji dojdzie w 1941 r., to Sowieci mają jeszcze sporo czasu, by wyprzedzić atak Hitlera.

15 maja 1941 r. przy granicy stało 70 niemieckich dywizji, a sowiecki wywiad oceniał wielkość tych sił na 119 dywizji. Stanowiło to jednak mniej niż połowę Wehrmachtu i Stalin miał prawo sądzić, że to niewystarczające siły, by podbić tak ogromny kraj jak ZSRR. Sowieckie tajne służby oczekiwały więc, że Niemcy zgromadzą nad granicą co najmniej 200 dywizji oraz 10 tys. czołgów, podczas gdy ostatecznie III Rzesza rzuciła na front wschodni 135 swoich dywizji, 35 dywizji państw sprzymierzonych i zaledwie 3,6 tys. czołgów. Niemcy oceniali wówczas siły sowieckie na 155 dywizji, czyli zaniżali ich liczbę o co najmniej 50 proc., a zamiast 23 tys. sowieckich czołgów spodziewali się 6 tys., rozproszonych kompaniami po dywizjach piechoty.

„Niemcy uważają, że ich armia jest idealna, najlepsza, niezwyciężona. To nieprawda. Armię należy nieustannie, dzień za dniem doskonalić. Każdy polityk, każdy działacz, który popada w samozadowolenie, może się znaleźć w obliczu zaskoczenia, tak jak znalazła się Francja przed katastrofą” – mówił Stalin 5 maja 1941 r. na bankiecie z okazji objęcia przez niego stanowiska premiera ZSRR. Według zeznań trzech sowieckich oficerów wziętych później do niewoli przez Niemców, Stalin dopowiedział później poza protokołem: „Epoka pokojowej polityki się zakończyła i nastąpiła epoka rozszerzenia frontu socjalistycznego przemocą. Kto nie uznaje konieczności działań ofensywnych, ten jest albo filistrem, albo idiotą”.

To, że Sowieci posiadali wówczas plany ofensywne przeciwko III Rzeszy i ćwiczyli je w różnych wariantach, dziś nie budzi żadnych wątpliwości. Rosjanie sami już w latach 60. oficjalnie opublikowali wiele dokumentów dotyczących tych planów (nie znosząc przy tym gryfu tajności, czyli blokując dostęp do ich oryginałów). Nie powinno być też żadną rewelacją to, że w maju i w czerwcu 1941 r. przerzucano nad granicę zachodnią ZSRR olbrzymie wojska, koncentrowane w ramach tajnej mobilizacji. Bardzo drobiazgowo opisali to już tacy rosyjscy badacze jak Wiktor Suworow czy Mark Sołonin. Wojska te koncentrowano w miejscach niedogodnych do obrony, za to idealnych do wyprowadzenia ataku – w okolicach Białegostoku i Lwowa. O przygotowaniach do wojny świadczyło choćby utworzenie dowództw frontów i przygotowanie dla nich polowych stanowisk dowodzenia. „Rano 19 czerwca z Moskwy nadszedł telegram od G.K. Żukowa, mówiący, że ludowy komisarz obrony rozkazał utworzyć sztab frontu i do 22 czerwca przerzucić go do Tarnopola. (…) Mieliśmy już wszystko zawczasu obmyślone” – napisał w swoich wspomnieniach marszałek Iwan Bagramian. Oficerowie zostali zaopatrzeni w zestaw map okupowanej Polski oraz Niemiec, a żołnierze zwiadu w rozmówki rosyjsko-niemieckie zawierające tak potrzebne w obronie granic zwroty jak: „Gdzie uciekli członkowie partii?” lub „Jak się nazywa to miasto?”. Do 1 lipca nakazano sformować dywizję z „osób narodowości polskiej i znających język polski”. Wielu sowieckich oficerów wziętych później do niewoli przez Niemców zeznawało, że spodziewano się wybuchu wojny w lipcu lub w sierpniu. „Jeszcze w maju 1941 r. wśród oficerów krążyła opinia, że wojna rozpocznie się 1 lipca” – mówił kapitan Krasko, adiutant dowódcy 611. Pułku 200. Dywizji Strzeleckiej. „Rosja napadłaby w połowie sierpnia, wykorzystując około 350–360 dywizji” – zeznawał generał Małuszkin, szef sztabu 19. Armii Frontu Zachodniego.

Skoro już wszystko było prawie zapięte na ostatni guzik, to czemu Sowieci dali się tak zaskoczyć 22 czerwca 1941 roku? Dzień 22 czerwca to wielki chaos w rozkazach w sowieckim Naczelnym Dowództwie. Mobilizację jawną, niezwykle ważną dla planów wojny, ogłoszono dopiero na dzień 23 czerwca (poniedziałek), a dowódcy poszczególnych armii próżno czekali na prosty rozkaz nakazujący im wykonanie planu osłony mobilizacji. Chaos i zaskoczenie widać było też w machinie propagandy. Dziennik „Izwiestia” podał informację o wybuchu wojny dopiero w numerze z 24 czerwca! Przemówienie radiowe do narodu zamiast Stalina wygłosił Mołotow. Co się więc stało, że doszło do takiego chaosu?

W pierwszych tygodniach wojny czerwonoarmiści masowo oddawali się w niewolę niemieckim oddziałom. Na

W pierwszych tygodniach wojny czerwonoarmiści masowo oddawali się w niewolę niemieckim oddziałom. Na Froncie Południowo-Zachodnim tzw. straty niebojowe przekraczały 77 proc. żołnierzy

Bundesarchiv, Bild 101I-010-0919-39 / Schmidt, Georg / wikipedia / CC-BY-SA 3.0

Ukraiński historyk Kiejstut Zakoriecki precyzyjnie sformułował hipotezę mówiącą, że w połowie czerwca Stalin postanowił atak przyspieszyć. Jego tezę rozwinął Mark Sołonin, proponując następujący scenariusz wydarzeń: w niedzielę, 22 czerwca, miało dojść do serii prowokacji, w tym zainscenizowanego bombardowania sowieckich miast przez „niemieckie” lotnictwo. Sowieci mieli odpowiedzieć na to serią bombardowań niemieckich lotnisk wojskowych. Na 23 czerwca przygotowana była jawna i powszechna mobilizacja, a mniej więcej po tygodniu na zachód miały ruszyć w pełni zmobilizowane sowieckie fronty. W tym scenariuszu Hitler uprzedził atak Stalina nie o kilka tygodni czy dni, ale o kilka godzin.

Bomby na Grodno

Wieczorem 21 czerwca ludowy komisarz obrony Siemion Timoszenko i szef Sztabu Generalnego Gieorgij Żukow wysłali do okręgów wojskowych dziwaczny dokument znany jako „Dyrektywa nr 1”. Mówił on, że: „1. W ciągu 22–23 czerwca możliwa jest niespodziewana napaść Niemców na frontach Lwowskiego OW (Okręgu Wojskowego – przyp. red.), Nadbałtyckiego SOW (Specjalnego Okręgu Wojskowego – przyp. red.), Zachodniego SOW, Kijowskiego SOW, Odeskiego SOW. Napaść może się rozpocząć od działań prowokacyjnych. 2. Zadanie dla naszych wojsk: nie ulegać żadnym działaniom prowokacyjnym mogącym wywołać wielkie komplikacje”. Dalej następuje tam jednak wyliczenie konkretnych działań obronnych, takich jak rozproszenie samolotów na lotniskach.

Od pewnego czasu sowiecka obrona przeciwlotnicza miała rozkaz, by nie strzelać do niemieckich samolotów zwiadowczych. Płk Biełow, w 1941 r. dowódca 10. Dywizji Lotniczej Frontu Zachodniego, wspominał, że 20 czerwca dostał rozkaz pełnej gotowości bojowej w podległych mu jednostkach. 21 czerwca o 16.00 ten rozkaz został jednak nagle odwołany. Ppłk Cupko, wówczas młody lotnik 13. Pułku Bombowego, wspominał, że na niedzielę, 22 czerwca, w jego jednostce wyznaczono dzień wolny – pierwszy od trzech miesięcy! Oficerowie rozjechali się do rodzin. Baterie przeciwlotnicze z okolic Grodna zostały wysłane na poligon na wschód od Mińska. 21 czerwca 122. Pułk Myśliwski, stacjonujący na lotnisku Nowy Dwór na zachód od Grodna, dostał rozkaz wymontowania z samolotów działek i kaemów. Dzień wcześniej jednostkę wizytował dowódca sił powietrznych Zachodniego OW generał Iwan Kopiec oraz komisja z Moskwy na czele z szefem zarządu operacyjnego sił powietrznych.

Sołonin twierdzi, że całą tę maskaradę z rozbrajaniem pułku lotniczego oraz osłabianiem gotowości bojowej lotnictwa i obrony przeciwlotniczej Frontu Zachodniego wykonano na potrzeby prowokacji. 22 czerwca wczesnym popołudniem miały spaść na Grodno „niemieckie” bomby. „Jeszcze w 1940 r. w Niemczech kupiono dwa bombowce Do 215, dwa Ju 88 i pięć wielozadaniowych Me 110, nie mówiąc już o tym, że na wysokości 5–6 km nikt oprócz specjalistów najwyższej klasy nie rozpoznałby sylwetek samolotów. (…) W odpowiedzi na jak najbardziej pokojowy komunikat TASS – bomby w słoneczny dzień niedzielny. Zdradzieckie i podłe zabójstwo cywilnych obywateli sowieckich. Z jednej strony śnieżnobiały gołąbek pokoju, z drugiej – czarne kruki. A dopiero potem powszechna mobilizacja. »Powstań kraju ogromny, powstań na śmiertelny bój! Nie będą ptaki czarne nad Ojczyzną latać!«. Ordynarnie? Zbyt nachalnie? Owszem, ale taki właśnie gust miał zamawiający prowokację” – pisał Sołonin.

Gdy rankiem 22 czerwca na sowieckie lotniska zaczęły spadać pierwsze bomby, dowódcy wtajemniczeni w prowokację mogli się zastanawiać: „Czy to my, czy oni?”. Wiązała ich dyrektywa nr 1 zabraniająca „ulegania prowokacjom”. O 7.15 wysłano do rad wojennych okręgów wojskowych dyrektywę nr 2 mówiącą: „22 czerwca 1941 r. o czwartej rano niemieckie lotnictwo bez żadnego powodu dokonało nalotów na nasze lotniska i miasta wzdłuż granicy zachodniej i zbombardowało je. Jednocześnie w różnych miejscach niemieckie wojska otwarły ogień artyleryjski i przekroczyły naszą granicę”. W dyrektywie nie ma mowy o potężnej niemieckiej ofensywie od Bałtyku po Morze Czarne. Mowa jest przede wszystkim o bombardowaniach. Dyrektywa też nakazuje odpowiedzieć na nie atakami na niemieckie lotniska i zgrupowania wojsk. A także, by pilnie zbombardować Królewiec i Kłajpedę.

Tezę o szykowanej na 22 czerwca prowokacji z bombardowaniem Grodna uprawdopodabnia też dziwna śmierć generała Kopca, dowódcy lotnictwa zachodniego OW. Według oficjalnej wersji ten wielokrotnie odznaczany lotnik myśliwski popełnił 22 czerwca samobójstwo w swoim gabinecie. Niemal całe dowództwo Frontu Zachodniego zostało później rozstrzelane.

Dezinformowanie Stalina

Do sowieckich tajnych służb napływały wcześniej sygnały mówiące o konkretnej dacie niemieckiego ataku przewidzianego na 22 czerwca. Ostrzegał o tym superszpieg z Tokio Richard Sorge, ostrzegali też agenci powiązani z niemiecką „Czerwoną Orkiestrą”. Sorgego starano się jednak wówczas za wszelką cenę ściągnąć do centrali w Moskwie i rozstrzelać jako zdrajcę. „Czerwoną Orkiestrę” ostentacyjnie lekceważono, a londyńskiej rezydenturze zabroniono kontaktować się z tzw. Piątką z Cambridge, a szczególnie z Kimem Philbym. Raporty wywiadowcze kierowane do Stalina redagowano tak, by nie wierzył w ostrzeżenia. „Tow. Mierkułow. Możecie odesłać swoje źródło w sztabie generalnym niemieckiego lotnictwa do dupy. To nie źródło, to dezinformator. J. St.” – napisał sowiecki dyktator na jednym z raportów przedstawionych mu przez Wsiewołoda Mierkułowa, zastępcę Berii.

Do ataku na Związek Radziecki w pierwszej fazie walk III Rzesza rzuciła na front wschodni 135 swoich

Do ataku na Związek Radziecki w pierwszej fazie walk III Rzesza rzuciła na front wschodni 135 swoich dywizji, 35 dywizji państw sprzymierzonych i 3,6 tys. czołgów

Be&w/ALAMY LIMITED

Beria zanotował 21 czerwca 1941 r. w jednym z dokumentów: „Ostatnimi czasy wielu pracowników kadrowych dopuszcza się skrajnych prowokacji i sieją panikę. Agenci »Sokół«, »Carmen« i »Wierny«, winni systematycznej dezinformacji, powinni zgnić w obozach jako wspólnicy międzynarodowych prowokatorów pragnących poróżnić nas z Niemcami. Inni agenci powinni otrzymać poważne ostrzeżenie”. Tego samego dnia sowiecki ambasador w Berlinie Władimir Diekanozow, bliski współpracownik Berii, pisał: „I. Achmedow otrzymał od naszego agenta informację, według której jutro, w niedzielę 22 czerwca, Niemcy zaatakują ZSRR. Powiedziałem mu, a także jego przełożonemu Kobułowowi, żeby nie zwracali uwagi na podobne bujdy, i poradziłem naszym dyplomatom, żeby wybrali się jutro na piknik”.

Igor Kiedrow, funkcjonariusz wywiadu zagranicznego, już na początku 1939 r. napisał raport alarmujący, że Beria niszczy siatki wywiadu w Niemczech. Został za to aresztowany. Jego ojciec M.S. Kiedrow (czekista, który w 1921 r. odkrył związki Berii z tajnymi służbami niepodległego Azerbejdżanu), w kwietniu 1939 r. interweniował w tej sprawie u prokuratora generalnego Andrieja Wyszyńskiego. Powiedział mu, że wrogowie ludu przeniknęli na szczyty władzy. Napisał na kartce ich nazwiska: „Beria” i „Mierkułow”. Wyszyński – były mieńszewik, autor nakazu aresztowania Lenina – powiedział o tym Berii. Starszy Kiedrow został aresztowany. Stalin chciał go zachować przy życiu, ale Beria potajemnie go rozstrzelał w 1941 r., a wcześniej wykończył jego syna.

Kolos na glinianych nogach

„W nocy na 22 czerwca czołgi przekroczyły granicę i ruszyły po drogach Litwy w kierunku na Dyneburg. (…) Siedzę, wysunąwszy głowę z włazu, i widzę: wzdłuż całej monstrualnie długiej kolumny, poruszającej się bez jednego wystrzału drogą na wschód, naprzeciwko nam idą w szeregu czerwonoarmiści z bronią. Mijają nas. Nie wytrzymuję i krzyczę: »Czołem, chłopaki!«. Pierwszą reakcją na moje słowa jest pytanie: »Gdzie się oddać do niewoli?!«. To szła kolumna sowieckich jeńców. Szli sami, bez niemieckich konwojentów. I to z bronią” – pisał G.N. Czawczawadze, Gruzin będący dowódcą zwiadu w niemieckim LVI Korpusie Pancernym. Podobne sceny powtarzały się na całym froncie. Sowieccy żołnierze nie chcieli walczyć za Stalina, partyjnych darmozjadów, NKWD i kołchozy, masowo więc oddawali się do niewoli lub po prostu rozchodzili do domów.

Według oficjalnych rosyjskich danych straty niebojowe (czyli m.in. zaginieni i wzięci do niewoli) siedmiu sowieckich frontów w 1941 r. sięgały od 42,6 proc. (Front Północny) do 77,2 proc. (Front Południowo-Zachodni). Liczba jeńców i zaginionych była więc od siedmiu do dziesięciu razy większa niż liczba poległych. Armia Czerwona została odepchnięta pod Moskwę i Leningrad, mimo że miała miażdżącą przewagę liczebną nad Niemcami zarówno w ludziach, jak i w sprzęcie. Stało się to głównie z powodu złamania morale i kiepskiego dowodzenia. O chaosie panującym w tych dniach świadczyć może np. dyrektywa sowieckiego Naczelnego Dowództwa z 21 września 1941 r.: „Naczelne Dowództwo żąda natychmiastowych informacji: 1. Czy nasze jednostki porzuciły Kijów, czy nie? 2. Jeżeli wojska opuściły Kijów, to czy wysadzono mosty, czy nie? 3. Skoro mosty zostały wysadzone, to kto zaręczy, że rzeczywiście je wysadzono?”.

„Wszystko przesraliśmy” – w ten dosadny sposób Stalin ocenił sytuację ZSRR w pierwszych tygodniach wojny.

III Rzesza miała jednak zdecydowanie zbyt małe siły, by poradzić sobie nawet ze znacznie osłabionym Związkiem Sowieckim. Siły te były totalnie nieprzygotowane na wyzwania związane z rosyjską przestrzenią i klimatem. Dodatkowo Niemcy zredukowali swoje szanse na zwycięstwo do zera, skazując na śmierć głodową miliony sowieckich jeńców gotowych do walki przeciwko Stalinowi oraz zrażając sobie ludność terenów okupowanych masowym terrorem i eksploatacją ekonomiczną. Wojna niemiecko-sowiecka stała się gigantyczną „maszynką do mięsa”, w której obie strony topiły swoje zasoby ludzkie i materiałowe. Dla Niemiec skończyło się to największą klęską w ich dziejach, dla Sowietów – zmarnowaniem szans na podbój Europy Zachodniej. Korzenie porażki obu państw leżały w ich zachłanności oraz w tym, że w 1939 r. podzieliły się Polską, tworząc wspólną granicę. Gdyby Sowieci utrzymali w 1939 r. neutralność i nie zadali Polsce ciosu w plecy, to nie musieliby później przez cztery lata zmagać się z Niemcami na obszarze od Kaukazu po Morze Barentsa, głodować i stracić około 20 mln zabitych. Współczesna Rosja – znów sławiąca Stalina jako „ojca zwycięstwa” – de facto stawia pomniki imperialnej głupocie.

Mustafa Abramowicz, ułan z 1. Szwadronu Tatarskiego 13. Pułków Ułanów Wileńskich, był sowieckim jeńcem i w 1941 r. pracował na budowie lotniska wojskowego w okolicach Gródka Jagiellońskiego. Na przełomie maja i czerwca 1941 r. zauważył, że politruk wygłaszający dla jeńców propagandowe pogadanki zmienił narrację. Przestał chwalić Niemców, a zaczął opowiadać o nich dowcipy. „Mołotow – minister spraw zagranicznych Sowietów pyta się Ribbentropa – ministra spraw zagranicznych Niemiec: Z jakiego powodu Niemcy zgrupowali tak ogromną liczbę wojska przy sowieckiej granicy? Ribbentrop odpowiada na to: Dlatego, że granica sowiecka jest najbezpieczniejsza dla wojsk niemieckich i mogą tam spokojnie odpoczywać. Następnie pyta Mołotowa: A czemu tyle sowieckiego wojska ustawiliście przy granicy z Niemcami? Na co ten wyjaśnia: Dlatego, żeby żołnierze niemieccy mogli sobie spokojnie odpoczywać…”.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia świata
Cud nad urną. Harry Truman, cz. IV
Historia świata
Niemieckie „powstanie” przeciw Hitlerowi. Dziwny zryw w Bawarii
Historia świata
Popychały postęp i były źródłem pomysłów. Jak powstawały akademie nauk?
Historia świata
Wenecki Kamieniec. Tam, gdzie Szekspir umieścił akcję „Otella"
Historia świata
„Guernica”: antywojenny manifest Pabla Picassa