Premier Mateusz Morawiecki ogłosił, że decyzją rządu większość sklepów i punktów usługowych w centrach handlowych ma zostać zamkniętych. Działać będą tylko apteki, sklepy spożywcze, drogerie i pralnie.
– Poza galeriami handlowymi ograniczenia nie obowiązują. Wszystkie sklepy i punkty usługowe, a także bankowe zostają otwarte. Podjęliśmy też decyzję o zawieszeniu wszystkich pubów, restauracji, kawiarni, klubów i barów. Ponieważ tam gromadzą się ludzie – mówił Morawiecki. Jak dodał, wszystkie te lokale mogą nadal świadczyć usługi „na wynos" oraz z dowozem do klienta.
Handlowcy uspokajają
Niektóre firmy poszły o krok dalej i choć mogły nadal pracować, to jednak zdecydowały o zamknięciu swoich sklepów. Taką decyzję podjęły m.in. sieć meblowa Ikea i elektroniczny MediaMarkt. – Zarząd MediaMarkt zdecydował o zamknięciu wszystkich 88 sklepów stacjonarnych naszej sieci w Polsce do odwołania. Dotyczy to zarówno sklepów znajdujących się w galeriach i centrach handlowych, jak i placówek wolno stojących – podał MediaMarkt w komunikacie. Firmy realizują jednak zamówienia internetowe.
Sektor zmaga się już z innymi problemami: od decyzji o zamknięciu szkół sklepy spożywcze w Polsce są oblegane przez klientów wykupujących niemal cały asortyment. Choć sytuacja się uspokoiła, to jednak nie oznacza, że sektor może odetchnąć. Od poniedziałku już na dobre zamknięte są w całym kraju szkoły i przedszkola, co oznacza, iż wielu pracowników handlu zostanie w domu z dziećmi. Jaka będzie skala problemu, okaże się dopiero w poniedziałek, a firmy szykują opcje awaryjne. Żadna firma nawet nieoficjalnie nie mówi o zamykaniu sklepów – w przypadku dużych problemów kadrowych rozważane jest skrócenie czasu pracy. To jednak ostateczność, priorytetem jest dostęp klientów do oferty.