Największe stowarzyszenie rolników w Anglii i Walii, National Farmers' Union (NFU), oskarżyło sieć Tesco o zamieszczanie na etykietach produktów rolnych fałszywych informacji odnośnie źródła ich pochodzenia. W supermarketach na niektórych owocach i warzywach widnieją angielsko brzmiące nazwy farm, które nie istnieją. W efekcie konsumenci mogą odnieść mylne wrażenie, że produkty pochodzą z rodzimych farm, kiedy w rzeczywistości wiele z nich jest importowane z zagranicy.
Sprawa została nagłośniona po wprowadzeniu w poniedziałek przez Tesco nowych marek produktów rolnych, takich jak Rosedene Farms i Boswell Farms. Brytyjska sieć supermarketów znalazła się w ogniu krytyki również na portalach społecznościowych, m. in. na Twitterze, gdzie użytkownicy publicznie domagali się podania przez Tesco prawdziwych informacji o miejscu pochodzenia produktów.
– Działalność Tesco wskazuje wyraźnie na to, że jest ono doskonale świadome przywiązania konsumentów do rodzimych farm i chce po prostu na tym zarobić – ocenia Phil Bicknell, dyrektor NFU ds. żywności i upraw.
- Najważniejsze pytanie, jakie musimy sobie zadać, to co właściwie nazwy tych marek mają nam przekazać? Jeśli nie są w żaden sposób powiązane z rzeczywistym pochodzeniem produktów, konsumenci mogą je mylnie zinterpretować – uważa.
Tesco broni się przed zarzutami, tłumacząc, że nazwy nowych marek kojarzone z brytyjskimi farmami mają reprezentować wysoką jakość i różnorodność oferowanych przez nie produktów.