– Stawało się coraz bardziej jasne, że kontrowersje dotyczące mojej niedawnej wizyty w Irlandii odwracają uwagę od mojej pracy jako komisarza UE i podkopują moją pracę w najbliższych kluczowych miesiącach – oświadczył Hogan. Unijny komisarz był jednym z 80 uczestników spotkania w irlandzkim Galway w ubiegłym tygodniu, które odbyło się z naruszeniem wprowadzonych dzień wcześniej przez rząd zaostrzonych reguł epidemiologicznych. Spotkanie było zbyt liczne, a jego uczestnicy nie nosili maseczek i nie zachowywali dystansu społecznego.
Czytaj także: Komisarz UE rezygnuje ze stanowiska po golfowej aferze
O sprawie napisały irlandzkie media i natychmiast na rząd posypały się gromy, bo w imprezie uczestniczyły osoby publiczne. Do dymisji podał się minister rolnictwa, ale przez kilka dni wydawało się, że Hogan zostanie ocalony. Jednak w środę stało się jasne, że przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen nie odpuści Hoganowi. Bo nie tylko uczestniczył on w wątpliwej imprezie, ale jeszcze z czasem wyszły na jaw jego kolejne przewiny. Odwiedził jedno z miast w Irlandii mimo lokalnego zamknięcia, rozmawiał przez telefon komórkowy, prowadząc samochód, wreszcie – co okazało się we wtorek – wcześniej złamał też zasady kwarantanny. Co więcej, i to było prawdopodobnie kluczowe dla von der Leyen, w tej ostatniej sprawie ją okłamał. Jeszcze w ostatni piątek rzeczniczka KE broniła Hogana, twierdząc, że przestrzegał kwarantanny. Kłamstwo wyszło na jaw, gdy zgłosili się świadkowie, którzy widzieli Hogana ze znajomymi na obiedzie w restauracji w czasie jego rzekomej kwarantanny.
Odejście Hogana to problem i dla irlandzkiego rządu, i dla von der Leyen. Mierzący blisko dwa metry „wielki Phil" – jak nazywano Irlandczyka w kręgach polityczno-urzędniczych – był dla wielu idealnym komisarzem ds. handlu. Doświadczony polityk w poprzedniej kadencji piastował funkcję komisarza ds. rolnictwa i w tym kontekście miał ogromny udział w wynegocjowaniu historycznego porozumienia o wolnym handlu między UE i krajami Mercosur (Brazylią, Argentyną, Urugwajem i Paragwajem).
Jako przedstawiciel centroprawicy i Irlandczyk gwarantował utrzymanie kursu UE na wolny handel w trudnych czasach odradzającego się protekcjonizmu. Dla Irlandii właściwy człowiek w tym miejscu to nie tylko prestiż, ale też gwarancja dbania o jej interesy w zbliżających się negocjacjach nowego porozumienia handlowego z Wielką Brytanią. Teraz rząd w Dublinie musi zgłosić nowego kandydata na komisarza, którego musi zaakceptować przewodnicząca KE. Von der Leyen już zapowiedziała, że czeka na dwa nazwiska: kobiety i mężczyzny. Wybrana osoba może, ale nie musi dostać tej samej teki. Jeśli dostałby inną, to wiązałoby się to także z przesunięciami kompetencji innych komisarzy. Na giełdzie nazwisk w mediach irlandzkich pojawili się Simon Coveney, były minister spraw zagranicznych i obrony, Mairead McGuinness, wiceprzewodnicząca Parlamentu Europejskiego, oraz David O'Sullivan, były wysoki rangą urzędnik KE.