Tak ujemny przyrost naturalny był tylko w pandemii. Nowe dane GUS o demografii

W ciągu ostatnich 12 miesięcy, za które GUS podał już dane – od sierpnia 2023 r. do lipca 2024 r. włącznie – w Polsce urodziło się nieco ponad 259 tys. dzieci. To najmniej od czasu drugiej wojny światowej.

Publikacja: 25.09.2024 05:07

Tak ujemny przyrost naturalny był tylko w pandemii. Nowe dane GUS o demografii

Foto: Adobe Stock

23,5 tys. – tyle tzw. urodzeń żywych mieliśmy w Polsce w lipcu br. według najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego. Sama ta liczba jest niezła na tle danych z poprzednich miesięcy – jest najwyższa od pół roku. Ale jedna jaskółka zdecydowanie wiosny nie czyni. Raptem miesiąc wcześniej, w czerwcu, na świat przyszło w Polsce tylko 19 tys. dzieci, najmniej w historii danych.

W dłuższym horyzoncie silny trend spadkowy jest kontynuowany. Suma urodzeń w Polsce za ostatnich dwanaście miesięcy, od sierpnia 2023 r. do lipca 2024 r. – to około 259,1 tys. dzieci. To najmniej w historii danych, sięgających czasów po drugiej wojnie światowej.

Tempo spadku liczby urodzeń w Polsce jest wysokie. Jeszcze w 2023 r. urodziło się około 272 tys. dzieci, rok wcześniej 305 tys., a np. w 2019 r. 375 tys.

Ciągły spadek liczby urodzeń przy relatywnie stałej liczbie zgonów w ostatnim roku pogłębia ujemny przyrost naturalny w Polsce. W okresie 12 miesięcy między sierpniem 2023 a lipcem 2024 r. różnica między liczbą zgonów i urodzeń wyniosła około 148 tys. Wyższa była wyłącznie w pandemii.

Czytaj więcej

Badanie: Zmiany klimatu rujnują demografię. Europa szczególnie zagrożona

Spada liczba kobiet i współczynnik dzietności

Spadek liczby urodzeń w Polsce jest dość logicznym następstwem tego, że mamy coraz mniej kobiet w wieku rozrodczym (15–49 lat). Obecnie jest ich około 8,6 mln, o blisko milion mniej niż jeszcze w 2010 r. i o półtora miliona mniej niż na początku XXI wieku. 

Dodatkowo w ostatnich latach silnie obniża się współczynnik dzietności, czyli wskaźnik mówiący, ile dzieci przeciętnie urodzi kobieta w swoim życiu (zakładając stałe statystyki dotyczące płodności). W 2023 r. spadł on poniżej 1,16 i był najniższy w historii. W 2024 r. może okazać się jeszcze słabszy. W XXI wieku zwykł wahać się w granicach około 1,2–1,45, i już wówczas demografowie zwracali uwagę, że to poniżej granicy niskiej dzietności.

Demografia stłamsi polską gospodarkę?

– W zakresie wzrostu gospodarczego Polska wciąż korzysta z dywidendy demograficznej, czyli wysokiego odsetka osób w wieku produkcyjnym w populacji, wynikającego z jeszcze niskiego odsetka osób starszych i już od długiego czasu niskiej dzietności, oraz wysokiej aktywności zawodowej. Natomiast ten czas demograficznego prosperity niedługo się skończy – ocenia dla „Rzeczpospolitej” Mateusz Łakomy, ekspert ds. demografii i autor książki „Demografia jest przyszłością”. – Brak działań na rzecz wzrostu dzietności długofalowo skutkować będzie ryzykiem stagnacji gospodarczej i nawet wieloletniej recesji – obawia się.

Czytaj więcej

Polska starzeje się coraz szybciej. Najmniej urodzeń w powojennej Polsce

Zauważa, że działania sprzyjające wzrostowi dzietności nie dadzą gospodarczego efektu od razu. – Natomiast to być może nawet najważniejsza inwestycja sprzyjająca długofalowemu rozwojowi kraju. Z wielu wyliczeń wiemy, że tak niskiej dzietności nie da się skompensować migracjami – kontynuuje Łakomy.

Liczbę ludności Polski na koniec lipca GUS szacuje na 37,55 mln osób. Jego prognoza demograficzna z 2023 r. zakłada, że w średnim scenariuszu w 2042 r. ludność Polski spadnie poniżej 35 mln osób, a w 2060 r. poniżej 31 mln.

Mniej alarmująco brzmi w rozmowie z „Rzeczpospolitą” dr Marcin Mazurek, główny ekonomista mBanku. – Gospodarka będzie się musiała przyzwyczaić do sytuacji demograficznej poprzez większą produktywność – mówi. – Nie widzę powodu, dla którego Polska nie miałaby mieć produktywności Niemiec za 30–40 lat. Dziś ona jest w Niemczech wyższa, licząc w PKB na godzinę pracy, o co najmniej 70 proc. Gdybyśmy byli w stanie to osiągnąć, to statystyki dotyczące spadku liczby ludności nie byłyby straszne. Nawet w pesymistycznych wariantach prognoz w przeciągu 30 lat siła robocza w Polsce spadnie maksymalnie o 25–30 proc. – wylicza ekonomista.

Czy dzietność w Polsce można zwiększyć?

Czy można coś zrobić, aby odwrócić negatywne trendy w zakresie urodzeń? – Działania powinny być kompleksowe – przekonuje Łakomy. – Wiemy, że dzietności sprzyja wyrównanie poziomu wykształcenia między kobietami a mężczyznami, obecnie mocno zaburzone na niekorzyść mężczyzn – zauważa. To tzw. luka edukacyjna. Co do zasady, ludzie wchodzą w związki z osobami do siebie podobnymi także pod względem poziomu edukacji. Dodatkowo biorąc pod uwagę, że młode kobiety częściej wyjeżdżają do dużych miast, m.in. na studia, a mężczyźni częściej zostają w mniejszych, rodzinnych miejscowościach, powstaje sytuacja, w której światy obu płci mocno się rozjeżdżają. Część kobiet i mężczyzn zwyczajnie nie jest w stanie znaleźć partnera lub partnerki.

Wśród innych wskazówek, których udziela Łakomy w rozmowie z „Rzeczpospolitą”, są m.in. upowszechnienie umów na czas nieokreślony wśród najmłodszych pracowników i zwiększenie dostępności mieszkań własnościowych dla nich. To jedne z kluczowych czynników dla zwiększenia poczucia bezpieczeństwa młodych osób – co sprzyja decyzjom o wejściu w związek i o rodzicielstwie.

Gospodarka
Ekonomiści o prognozach i wyzwaniach dla polskiej gospodarki. „Czasu już nie ma”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Wiceminister Maciej Gdula: Polska nauka musi się wyspecjalizować
Gospodarka
Nacjonalizacja po rosyjsku: oskarżyć, posadzić, zagrabić
Gospodarka
Amerykański kredyt 20 mld dol. dla Ukrainy spłaci Putin
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Gospodarka
Polacy mają dość klimatycznych radykałów