Firma doradcza Deloitte szacowała w 2017 r. skutki gospodarcze mundialu piłkarskiego na 1,9-2,4 mld euro. Warunkiem powodzenia tak dużej imprezy jest zainteresowanie kibiców, zwłaszcza zagranicznych. Obecne spotkania na boisku będą trwać do 28 października w 9 miastach: Bordeaux, Lille, Lyonie, Marsylii, Nantes, Nicei, Paryżu, Saint-Etienne i Tuluzie. Reprezentacja Francji dobrze je zaczęła wzbudzając nadzieje na zdobycie pierwszego w historii mistrzostwa świata. Nie ma jednak pewności do tego ani do sukcesu gospodarczego.
Sześć lat temu Deloitte wyliczył, że wydatki widzów i uczestników tamtych mistrzostw będą zależne od sukcesów drużyn krajów faworytów i drużyny gospodarzy, wyniosą od 720 mln euro do 916 mln. Wydatki turystów i organizatorów imprezy — od 900 mln do 1,1 miliarda euro. Ponadto organizacja takiego turnieju wywołuje też wydatki na inwestycje i na obsługę, mogą dać od 190 do 208 mln euro dla gospodarki.
W teorii wygląda to zachęcająco, trzeba będzie je ustalić po zakończeniu turnieju. Obiecał to organizator, Le Groupement d'interet public GIP po zakończeniu imprezy. Specjaliści też podchodzą ostrożnie. Christophe Lepetit, ekonomista sportu w Ośrodku Prawa i Ekonomii Sportu CDES przypomnial, że opracowanie Deloitte pochodzi sprzed 6 lat, więc sytuacja jest obecnie zupełnie inna niż wtedy.
Czytaj więcej
Jeśli Polacy wygrają w Tiranie, zostaną liderami grupy. W przypadku porażki skomplikują sobie sprawę awansu. I mogą być zmuszeni do gry w barażach.
Największą niewiadomą jest liczba widzów zagranicznych na stadionach. Pierre Rondeau, ekonomista i profesor w szkole zarządzania sportem zwraca uwagę, że turniej odbywa się tuż po wakacjach, a inflacja jest nadal wysoka. — Ludzie nie mają portfeli z gumy, by kupować piwo, chrupki, koszulki i nadal świętować — uważa. Zostają więc cudzoziemcy. Deloitte wyliczył w 2017 r., że będzie ich 350-450 tys., francuski organizator tego turnieju spodziewa się ok. 600 tys.