Azory - portugalski cud nie tylko gospodarczy

Dziewięć portugalskich wysp na środku Atlantyku ma inflację 2,5 raza niższą do polskiej, a czystości i zrównoważonego podejścia do turystyki też możemy się od Azorczyków uczyć. Po utracie głównego źródła utrzymania, twardzi potomkowie wielorybników szybko zrozumieli, że na ochronie wyjątkowej przyrody zarabia się lepiej i dłużej aniżeli na jej niszczeniu.

Publikacja: 06.05.2023 09:44

Azory - portugalski cud nie tylko gospodarczy

Foto: Iwona Trusewicz

- Leci pani na psie wyspy - śmieje się odwożący mnie na lotnisko taksówkarz. No tak. Azory… rzeczywiście Azorków na nich nie brak, choć dominuje inne stworzenie. Krowy są tu wszędzie. Wypasane na wyspie Faial, są zazwyczaj wiązane na linach i wyjadają trawę w kółkach. Na innych wyspach mają więcej swobody. Wspinają się na strome zbocza wulkanów, jedzą trawę w kraterach, wędrują klifami nad potężnym Atlantykiem.

Iwona Trusewicz

Krowy we wnętrzu wulkanu

Stoję na początku Europy. Wyspa Corvo najmniejsza w portugalskim archipelagu Azorów, to wystający z oceanu krater wulkaniczny z przytuloną do zbocza na kawałeczku wybrzeża wioską z 385 mieszkańcami. Punkt na mapie w połowie drogi między Ameryką Północną a Starym Kontynentem. To tutaj i na pobliskiej wyspie Flores zaczyna się Europa.

Iwona Trusewicz

Życie tu zawsze było ekstremalnie trudne. Niewolnictwo, piraci, głód, bieda, izolacja. Kilkadziesiąt rodzin pracowało na Corvo równie ciężko jak ich krowy, którymi orali pola, młócili zboże, napędzali żarna, i które wypasają w kraterze i na jego zboczach do dziś; jak osły - miejscowy środek transportu, dawno zapomniany i owce; jak psy pomagające utrzymać stada i do dziś trzymane przez każdą rodzinę na Corvo.

Dziś mieszkańcy tak pracować nie muszą. Jest lotnisko, gdzie samoloty dostarczają turystów - latem kilka razy dziennie. Asfaltowa szosa pnie się stromo do największej atrakcji wyspy - bajkowej urody krateru; Są dwa sklepy, internet, dwa hotele, szkoła podstawowa i średnia (w maturalnej klasie jest jedna uczennica), sala sportowa, biblioteka, dwa muzea, telewizja, przychodnia lekarska. Nawet dentysta jest na miejscu.

Gruntowe, kamieniste drogi i pnący się labirynt uliczek dostał nowe nawierzchnie. W opuszczonym betonowym schronie nikt już nie wypatruje wielorybów, by kiedy tylko się pojawią, wypuścić żółte flary. Wtedy do łodzi wskakiwali wszyscy mężczyźni z wioski i zaczynali okrutne polowanie. Wielorybnicy z Corvo słynęli z wytrzymałości i odwagi. Pracowali na statkach amerykańskich, kanadyjskich.

Od lat osiemdziesiątych XX w, gdy wielorybnictwo zostało na Azorach zakazane, mężczyźni z Corvo przesiedli się z osłów na samochody; zaczęli wozić turystów do krateru, organizować wyprawy łodziami. Oglądanie z bliska stworzeń, które niedawno zabijali za nędzne wynagrodzenie ryzykując życie, okazało się o wiele bardziej opłacalne.

Iwona Trusewicz

A jednak Corvo nie przypomina miejsca, w którym gości prosperity z innych wysp. Wiele domów jest zapuszczonych i opuszczonych. Zniknął jedyny zakład mleczarski wyrabiający unikalne miejscowe sery. Zabytkowe uliczki wołają o renowację. Na koronie krateru, gdzie zaczynają się szlaki wędrówek i do którego ciągnie najwięcej gości, nie postawiono nawet szałasu, który ochroniłby przez deszczem i huraganowym wiatrem.

Zakochani mężczyźni z Corvo

- Ludzie tutaj przez tyle pokoleń harowali, że teraz nie chce im się pracować. Ci, którzy wyjechali, nie są zainteresowani sprzedażą domów więc te niszczeją; 40 proc. dorosłych mieszkańców pracuje w miejscowej administracji. Rolnicy trzymają krowy, ale sery wyrabia tylko jeden. Krowy hodują na mięso, a sprzedają na inne wyspy czy kontynent z trzykrotnym przebiciem, bo na Corvo pastwiska są w pełni ekologiczne, czyste i zdrowe, żyzne, a klimat ciepły - wylicza stolarz-rzemieślnik Dawid, którego miejscowi nazywają Węgrem. W rzeczywistości Dawid urodził się w Niemczech w rodzinie o węgierskich korzeniach.

Iwona Trusewicz

Stoimy w jego warsztacie, gdzie można też kupić robione na drutach berety czy biżuterię z zastygłej lawy. Dawid wyrabia tradycyjne zamki z twardego miejscowego drzewa z rodziny cedrów (juniperus brevifolia). Jest niezwykle odporne na korniki.

Przez stulecia takie zamki służyły mieszkańcom nie do zamykania domów, ale drzwi przed wiatrem czy zwierzętami. Są wzorem precyzji. Kilka milimetrów odchylenia i zamek nie zaskoczy. Dawid robi je z drewna uzyskanego z rozbieranych domów. Lasy cedrowe, jak cała przyroda na Corvo, są pod ścisłą ochroną jako rezerwat biosfery.

Dawid mieszka na wyspie 22 miesiące, przyjechał za miejscową dziewczyną i postanowił zostać. Coś w tych kobietach z początku Europy musi być, bo spotkałam trzech mężczyzn, którzy zakochali się w mieszkankach Corvo i za nimi podążyli na wyspę.

Laurenco przypłynął z sąsiedniej wyspy Flores 12 lat temu, bo też się zakochał. Są razem do dziś. Żona jest jedyną pracownicą socjalną na Corvo. Laurenco na co dzień jest policjantem, a po służbie pracuje w swojej firmie turystycznej. Wozi gości do krateru swoim busem, oprowadza po wyspie i organizuje rejsy łodziami na podglądanie wielorybów i delfinów.

- Nie zamieniłbym życia tutaj na nic innego. Jest spokojnie, bezpiecznie, domów nie zamykamy, znamy się przecież wszyscy. A rozmowy z przybyszami pozwalają na zachowanie dystansu - przekonuje.

Jednak i jemu nie wszystko się tu podoba - nieprawidłowy stosunek wielu sąsiadów do psów; to że w prąd zaopatruje wyspę elektrownia na olej opałowy, a wystarczyłyby dwa wiatraki. Wiatru tutaj jest pod dostatkiem. No i ceny - o wiele wyższe (średnio o 2-5 euro na produkcie) aniżeli na innych wyspach, bo na Corvo już niemal wszystko trzeba dostarczyć.

Krótka lekcja niskiej inflacji

Niezależnie od tego, jak drogo jest na Corvo, to statystyki SREA (Statistics Azores Portugal) mogą być dla Polaków, a przede wszystkim dla szefa NBP nauką - że kryzys nie zawsze oznacza galopadę cen.

Na Azorach (230 tys. mieszkańców) inflacja w marcu wyniosła 6,47 proc. w ujęciu rocznym i była znacznie niższa od inflacji w całej Portugalii (8,74 proc.). Zła wiadomość jest taka, że od października 2022 r, kiedy to odwiedziłam Azory po raz pierwszy, ceny na wyspach są na wznoszącej.

Jednak inne wskaźniki potwierdzają, że gospodarka Azorów radzi sobie lepiej aniżeli wiele państw Starego Kontynentu. Wskaźnik aktywności gospodarczej w marcu wyniósł 3,8 proc. ( w Polsce na początku roku 1 proc.). Wskaźnik konsumpcji (PCI) to 2,7 proc., stopa bezrobocia sięga 5,5 proc.

Iwona Trusewicz

To zadziwiające, biorąc pod uwagę, że na Azory trzeba importować nie tylko większość maszyn, urządzenia, sprzęt, paliwa itp, ale też część żywności - najdroższej składowej unijnej inflacji. Azorczycy produkują trochę żywości - bardzo dobry nabiał z mleka „wulkanicznych krów”. Mają swoje warzywa i owoce - pomarańcze, nepśliki, plantacje bananów i ananasów - jedyne takie w Europie; mają swoje wina z winnic wpisanych na listę światowego dziedzictwa UNESCO (rosną na wulkanicznych glebach, otoczone murkami z lawy); mają swoje mięso i jajka.

Jednak wszystko inne przylatuje lub przypływa z kontynentu, co powinno znacznie podnieść ceny w sklepach. A jednak ceny wcale nie szokują przybyłego z Polski gościa. Litr mleka kosztuje ok. 1 euro, wspaniały słodki miejscowy twaróg (Queljo Fresco o Morro) 480 gr - 2,87 euro, dezodorant w kulce - 1 euro, woda źródlana - 5 l - 80 centów, mała cukinia 70 centów, słodkie wino Moscatel - 4,5 euro, śmietanka do kawy 16 proc., 200 gr - 1,99 euro, czteropak miejscowego jogurtu (bardzo smaczne)- 2,9 euro; małe piwo miejscowe ciemne (220 ml) - sześciopak - 4,85 euro.

Czytaj więcej

Portugalia walczy z kryzysem i kończy z przyznawaniem tzw. złotych wiz

I nie dotyczy to tylko największej i najludniejszej (130 tys) wyspy - Sao Miguel, którą poznałam pół roku temu. Tym razem odwiedziłam trzy inne - Faial, Pico i Corvo. Wszędzie tam, podobnie jak na Sao Miguel, benzyna jest po 1,54 euro za litr, co daje niewiele ponad 7 złotych polskich.

A przecież zarobki w Portugalii, w tym na Azorach, są wciąż wyższe od naszych. W ciągu pół roku nie podrożały na Azorach kwatery dla turystów, ani wynajem samochodów - także na mniejszych wyspach, gdzie powinna być mniejsza konkurencja.

Jednak nie podcina się gałęzi, na której się siedzi i Azorczycy bardzo dobrze to rozumieją. Ceny rosną wolniej, bo konsumpcja spadła w ostatnim roku o blisko 4 proc. O zdrowej gospodarce świadczy też wzrost w ostatnich 12 miesiącach o 15 proc. liczby sprzedanych na Azorach samochodów.

Dom z lawy nad Atlantykiem

W gospodarce Azorów od kilku lat zachodzą poważne zmiany, które oddają też najnowsze wskaźniki: tradycyjnie dominujące w PKB wysp rolnictwo jest w odwrocie, produkcja mleka zmniejsza się w marcu o blisko 6 proc.; połowy ryb i dostawy mięsa zmalały o 15 proc.

Jeden wskaźnik nieustannie idzie w górę - to liczba odwiedzających Azory turystów. A więc już nie rolnictwo, nie rybołówstwo jest kołem zamachowych azorskiej gospodarki. Jest nim turystyka, do tego mądrze realizowana, co stwarza Azorom perspektywy długiej, dobrej przyszłości.

W marcu padł miesięczny rekord - blisko 200 tysięcy gości. To jakby do 38-milionowej Polski w ciągu miesiąca wjechało jakieś 33 miliony turystów. W ciągu ostatniego roku o 60 proc. wzrosła liczba noclegów, a o 45 proc. pasażerów na lotniskach. Jak sobie z tym poradzić, by goście nie tylko zostawili pieniądze, ale też nie zadeptali wszystkiego, co powinno ich przez wiele jeszcze lat przyciągać na wyspy? Azorczycy to wiedzą.

Po pierwsze - infrastruktura. Dlaczego wioski i miasteczka wyglądają tam tak pięknie zanurzone w bujnej zieleni i tysiącach nieustannie kwitnących kwiatów? Może dlatego, że nie wystaje z nich żadne betonowe straszydło; żadne bloczysko czy inne architektoniczne bezguście; że nie ma zbitych byle jak bud z pamiątkami i wszelkim barachłem made in China, w które obfitują polskie nadmorskie i górskie „kurorty”?

Na Pico i innych wyspach archipelagu Azorów domy mają dachy z czerwonej, koniecznie ceramicznej dachówki. Ściany są malowane na biało, i biało-czarno, ale też wiele z nich jest z czarnych wulkanicznych skał, co np. na Pico jest tradycyjnym budownictwem. Nad wyspą góruje największa góra Portugalii - strato wulkan Pico (2300 m), a całe wybrzeża pełne są czarnych bloków zastygłej lawy.

Jadąc ze stolicy wyspy Madaleny do mojego wulkanicznego domu w Sao Roque do Pico, przejeżdża się przez tereny winnic. Takiego widoku nigdzie indziej nie znajdziecie. Czarne murki z fragmentów zastygłej lawy oddzielają od siebie zielone grupy winorośli. Te winnice zostały wpisane na listę dziedzictwa światowego UNESCO. Oferują turystom zwiedzaniem, degustację, można kupić lokalne wina i wyroby rzemieślnicze, np. koronki, hafty, figurki z kości morskich zwierząt, berety wyrabiane na drutach.

W tej okolicy wiele jest domów letnich, zbudowanych na czarnych lawowiskach nad oceanem. Domy są z bloków lawy, a czarne ściany zdobią np. pomarańczowe czy czerwone okiennice. Oczu od nich nie idzie oderwać.

Zatrzymałam się przy nowo budowanym domu, gdzie widać było jak między dwie warstwy bloczków montowana jest warstwa ocieplenia ze styropianu zabezpieczona przed wilgocią, która tutaj jest największym wyzwaniem dla budowniczych. Zapytałam kierującego pracami mężczyznę (przedstawił się jako Pedro), czy można tu postawić nowoczesną betonową konstrukcję z wielkimi oknami i tarasem.

- Raczej nie. Żeby dostać pozwolenie na budowę, projekt domu, jego wykończenie i użyte materiały musi być zatwierdzony w miejscowym urzędzie. A tam dbają, by ta architektura pasowała do tradycyjnej zabudowy. Zresztą ludzie sami chcą, by to tak wyglądało. Podoba im się to - dodaje z uśmiechem.

Iwona Trusewicz

Nie zadeptać Pico

Po drugie - czystość. Na Pico, która dla mnie nie tylko okazała się najpiękniejsza, ale i najbardziej zadbana z największą ofertą turystyczną, nacisk kładziony jest na zrównoważone wykorzystanie największych atutów - urody wyspy. Śmieci segregują wszyscy i wszędzie. W każdej wiosce stoją po cztery kontenery - na bio, plastik i metal, szkło oraz papier.

Przy drogach i szlakach wędrownych nie uświadczy się papierka, puszki po piwie czy plastikowej butelki, którymi Polacy obficie zaśmiecają własny kraj; w większości kwater na Azorach śmieci są też segregowane.

Obecne na każdej wyspie punkty widokowe - miradouro, są nie tylko świetnie usytuowane, ale i zaopatrzone. Na większych są miejsca piknikowe i czyste toalety z papierem, ręcznikami i mydłem, niezależnie od tego w jak bezludnym, wydawałoby się, miejscu się znajdują.

Podobnie z miejscowymi plażami (najczęściej to skupiska skał lub łachy czarnego, wulkanicznego pisaku) - jest tam czysto i bezpiecznie. Na Azorach z utrzymania czystości żyje wiele małych, często jednoosobowych firm. W Polsce to niedoceniany i wciąż bardzo słabo rozwinięty, zmonopolizowany przez kilka dużych firm rynek usług. Efekty widać gołym okiem.

Czytaj więcej

Azory kuszą... rekinami

Po trzecie - szacunek dla Natury. Faial i Pico prąd mają z wiatraków. Wystarczy kilka sztuk, by na wyspach o populacjach liczących po 15 tysięcy, nigdy nie zabrakło energii. Wiatry na Azorach są potężne i wieją niemal bez przerwy.

Wspinaczka na najwyższą górę Portugalii - wulkan Pico, to trudna wyprawa na co najmniej 5 godzin w jedną stronę. Nie tylko dlatego, na Pico nie ciągną tłumy…Za wejście trzeba zapłacić 10 euro, dodatkowo za nocleg w kraterze, jeżeli taki planujemy. W centrum górskim dostaje się instrukcje, gps, latarki. Podpisuje zobowiązanie do przestrzegania zasad. Wszystko po to by tej wyjątkowej góry nie zdeptały nieprzygotowane tłumy.

Aby dostać się do największej w Portugalii jaskini lawowej (lub tuby lawowej - tunelu w którym płynęła do oceanu lawa - Gruta das Torres na Pico, trzeba kupić bilet przez internet (wyłącznie). Codziennie przewodnik 3-4 razy w zależności od pory roku, sprowadza pod ziemię grupy zwiedzających. Liczba grup jest ograniczona. 5-9-15 osób. Każdy dostaje kask i ledową latarkę, bowiem licząca ponad 5 km długości lawowa tuba (zwiedza się ok. 1 km) nie jest oświetlona w ogóle. To świadoma decyzji. Zakładanie infrastruktury energetycznej zniszczyłoby wyjątkowe organizmy żyjące w jaskini, fakturę skał, stalaktyty.

To samo podejście dominuje w wielu innych, gromadnie odwiedzanych miejscach na Azorach. Na południowo zachodnim krańcu wyspy Faial w 1957 r obudził się podwodny wulkan. Erupcja była potężna, dodrukowała do wyspy 2,5 km kw lądu, spopieliła okoliczne osady w tym największą na Azorach stację wielorybniczą. Na pomoc mieszkańcom pośpieszyło wiele państw. Prezydent USA John F. Kennedy przyjął 1500 emigrantów z Faial.

Dziś młody wulkan Capelinhos odwiedza rocznie setki tysięcy turystów. Azorczycy postawili tu muzeum poświęcone azorskim wulkanom i wulkanologii. Nie jest to jednak betonowy twór szpecący wyjątkowy krajobraz. Muzeum zbudowano pod ziemią. Właśnie dlatego, by tego krajobrazu nie zakłócać.

- Leci pani na psie wyspy - śmieje się odwożący mnie na lotnisko taksówkarz. No tak. Azory… rzeczywiście Azorków na nich nie brak, choć dominuje inne stworzenie. Krowy są tu wszędzie. Wypasane na wyspie Faial, są zazwyczaj wiązane na linach i wyjadają trawę w kółkach. Na innych wyspach mają więcej swobody. Wspinają się na strome zbocza wulkanów, jedzą trawę w kraterach, wędrują klifami nad potężnym Atlantykiem.

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Gospodarka
Hiszpania liderem wzrostu w eurolandzie
Gospodarka
Francję czeka duże zaciskanie budżetowego pasa
Gospodarka
Największa gospodarka Europy nie może stanąć na nogi
Gospodarka
Balcerowicz do ministrów: Posłuszeństwo wobec premiera nie jest najważniejsze
Gospodarka
MFW ma trzy scenariusze dla Ukrainy. Jeden optymistyczny, dwa – dużo gorsze