Konsumenci z tego najbardziej zaludnionego kraju świata wydają jednak pieniądze bardziej rozważnie niż przed pandemią. Najwolniej odbudowują się rynek wyrobów luksusowych i motoryzacja. Generalnie popyt nie rośnie jeszcze tak szybko, aby producenci mieli powody do podnoszenia cen. Ostrożność widać po obu stronach lady.
Trzy miesiące mijają od postcovidowego otwarcia Chin. Pierwsze tygodnie były zachęcające. A impuls dał Nowy Rok. Wtedy ruszyły zakupy i podróże. W styczniu prognozowano, że tegoroczny chiński PKB wzrośnie o ok 5 proc. Teraz nie brakuje poważnych ekonomistów mówiących o 5,5 proc., a nawet jeszcze więcej.
Czy rzeczywiście tak będzie, w dużej mierze zależy od konsumentów i odłożonego popytu. Na razie nie widać, żeby wydawali oni pieniądze bez opamiętania, ale biura podróży i centra handlowe są już pełne.
Czytaj więcej
Rośnie zależność rosyjskich rynków finansowych od chińskiej waluty. W lutym po raz pierwszy w historii rosyjskiej giełdy transakcji w juanach było więcej niż w dolarach.
Tak samo, jak restauracje. Wyraźnie widać, że wydawanie pieniędzy na posiłki poza domem znów jest w modzie, a poziom wydatków już na początku marca sięgnął czasów przed pandemicznych. Tam właśnie Chińczycy spędzają czas całymi rodzinami. Nie wrócił jednak trend do zamawiania najdroższych i najbardziej wyszukanych dań, drogich francuskich win, które zresztą nie bardzo im smakują, a konsumenci jednak bardziej patrzą, ile i na co wydają. Bo mimo wszystko tu i ówdzie pojawiają się informacja, że COVID jednak nie do końca został zduszony.