Anatolij Kinach, były premier Ukrainy: Polska stała się partnerem numer jeden

Są pieniądze z międzynarodowych instytucji na odbudowę Ukrainy i już teraz warto uczestniczyć w związanych z tym projektach – mówi Anatolij Kinach, były premier tego kraju, prezes Związku Przemysłowców i Przedsiębiorców.

Publikacja: 02.03.2023 03:00

Anatolij Kinach, były premier Ukrainy: Polska stała się partnerem numer jeden

Foto: PAP/Darek Delmanowicz

Jak po roku wojny wygląda ukraińska gospodarka?

Przede wszystkim chciałbym zauważyć, że Ukraina walczy nie tylko o swoją wolność i niepodległość, ale też broni swojego wyboru cywilizacyjnego. Bronimy europejskich wartości demokratycznych, bronimy praw człowieka. Powstrzymujemy rosyjską agresję nie tylko na nasze terytorium, ale też przed możliwym atakiem na inne państwa. Rosja okupuje dziś około 20 proc. naszego kraju. Dzięki męstwu naszych żołnierzy i wsparciu naszych zagranicznych partnerów ze 147 tys. km kw., które były okupowane na początku wojny, wyzwolono 78 tys. km kw., czyli ponad połowę. W ostatnim czasie otrzymujemy wsparcie dyplomatyczne i militarne, co utwierdza nas w przekonaniu, że żadnych rozmów pokojowych z Rosją nie będzie, dopóki jej wojska nie opuszczą naszego terytorium. Przechodząc do wyników gospodarczych, w 2022 r. nastąpił spadek naszego PKB o 30,2 proc. Prognozowano nawet więcej – do 36 proc., ale nasz biznes do pewnego stopnia przystosował się do warunków wojennych. W 2023 r. rząd zakłada w budżecie wzrost PKB o 3,2 proc. Jednak wynik będzie zależał od rozwoju sytuacji m.in. w sektorze energetycznym, dotychczas silnie niszczonym przez wroga. Jednak wyzwania dla biznesu wciąż są duże. Wróg nadal blokuje wywóz naszych towarów przez porty czarnomorskie, choć dzięki wsparciu ONZ i naszych partnerów istnieje „korytarz zbożowy”. Na tych logistycznych utrudnieniach tracą eksporterzy.

Część ukraińskiego eksportu idzie teraz drogą lądową, także przez Polskę, ale przejścia drogowe się korkują…

To prawda, dlatego nasze władze pracują z polską stroną nad porozumieniem o wspólnych kontrolach celnych na granicy oraz skróceniem czasu kontroli weterynaryjnych i fitosanitarnych. Będą tam coraz szerzej wdrażane nowe technologie, pozwalające np. na elektroniczną rejestrację w kolejce do granicy. To bardzo ważne, bo jeśli wziąć pod uwagę dane o handlu międzynarodowym, to Polska stała się naszym partnerem handlowym numer jeden. Obroty handlowe z Polską wyniosły w ub.r. 12 mld dol., co jest bardzo dobrym wynikiem.

Co, oprócz wojny, jest dziś największym problemem ukraińskiej gospodarki?

Jednym z największych problemów jest niedostatek siły roboczej. Według danych ONZ za granicą przebywa ok. 7,2 mln uchodźców z Ukrainy, z tego w Polsce 1,5–2 mln. Mamy też około 6 mln uchodźców wewnętrznych, którzy uciekli z terenów okupowanych i objętych walkami. Oznacza to, że nawet do 14 mln osób, czyli co trzeci obywatel naszego kraju, zmieniło miejsce zamieszkania w związku z wojną. Około 60 proc. spośród wewnętrznych uchodźców do dziś nie znalazło pracy. Dlatego, jeśli mówimy o odbudowie Ukrainy, to jednym z najważniejszych jej celów jest umożliwienie powrotu tych ludzi do pracy.

Energetyka, drogi i inna infrastruktura już teraz są odbudowywane w ramach tzw. małej odbudowy Ukrainy. Czy widzi pan szanse dla zagranicznych firm, w tym polskich, by brały w niej udział?

Oczywiście, tak. Trzeba przy tym zaznaczyć, że zgodnie z obowiązującym rozporządzeniem prezydenta Ukrainy, dotyczącym odbudowy kraju, ma ona następować według wszystkich europejskich standardów. Chodzi tu o sprawy bezpieczeństwa, ekologii, norm jakości itd. Ta mała odbudowa odbywa się nie tylko na terenach wyzwolonych spod okupacji, ale wszędzie, gdzie jest zniszczona infrastruktura i jest w miarę bezpiecznie. Odbywa się to z pomocą różnych państw, które wspierają Ukrainę i przeznaczyły na to pieniądze. Np. Dania wspiera odbudowę infrastruktury w obwodzie mikołajowskim, Łotwa interesuje się obwodem żytomirskim, a Litwa już uczestniczy w odbudowie obiektów socjalnych w obwodzie kijowskim. Zresztą nasz związek podpisał z władzami Litwy porozumienie dotyczące odbudowy takich obiektów w Irpieniu i Borodiance, czyli miastach, które bardzo ucierpiały w pierwszych dniach wojny. Pieniądze na tę odbudowę pochodzą z budżetu państwa litewskiego. Już odbudowujemy tam szkoły i przedszkola. W Borodiance na nowy rok szkolny 1 września będzie gotowa nowa szkoła i mam nadzieję, że wtedy mieszkańcy, którzy wyjechali, będą mogli wrócić. Oczywiście podobne porozumienia są możliwe z władzami innych państw, także Polski.

Czy w tym przedsięwzięciu uczestniczyły firmy litewskie?

Wykonawcami kontraktów i dostawcami były firmy ukraińskie wybrane w publicznym przetargu.

Mamy w Polsce, przynajmniej teoretycznie, program odbudowy, który ogłosił rząd i do którego zgłosiło się ponad 1700 firm. Są już jakieś efekty tego programu?

Na razie tego nie widać. Jeśli polskie firmy rzeczywiście chcą się zaangażować w przedsięwzięcia w Ukrainie, to zapraszam do współpracy z biurem naszego związku w Kijowie. Jesteśmy organizacją, która dobrze zna potrzeby i specyfikę naszego kraju i może pomóc w realizacji konkretnych projektów. Związek Przemysłowców i Przedsiębiorców jest administratorem niektórych przedsięwzięć, takich jak odbudowa Borodianki. Oczywiście staramy się działać na zasadzie jak największej przejrzystości. Ściśle kontrolujemy wydawanie wszystkich środków, szczególnie pod kątem zapobiegania korupcji i innym naruszeniom prawa. Wiem, że niektórzy czekają na wielką odbudowę Ukrainy po wojnie. Ale nasz kraj już teraz chce wracać do normalnego życia i bardzo potrzebuje odbudowy.

Za czyje pieniądze mogą być realizowane takie projekty, jeśli fundusze z polskiego rządu nie przyjdą?

Dziś do Ukrainy płyną pieniądze z różnych źródeł, w tym z Unii Europejskiej, Banku Światowego czy ONZ. Zdarza się nawet, że są środki, ale nie ma wykonawców, i to są sytuacje dla nas bardzo niekorzystne. Tym bardziej zapraszamy do współpracy z nami firmy z Polski i czekamy na konkretne propozycje, konkretne biznesplany. Tak jak powiedziałem, chcemy odbudować Ukrainę w nowoczesny sposób. Dlatego oczekujemy projektów odpowiadających europejskim standardom. Myślę, że pieniędzy wystarczy, bo plan odbudowy przedstawiony w czerwcu ub.r. na międzynarodowej konferencji w szwajcarskim Lugano został zaakceptowany i przyniesie nam ok. 750 mld dol. Będzie co odbudowywać, zwłaszcza że – niestety – agresor wciąż niszczy naszą infrastrukturę.

Czy przepływ tych pieniędzy z międzynarodowych organizacji jest dobrze kontrolowany? Innymi słowy, czy przedsiębiorca, który zaangażuje się w przedsięwzięcie związane z odbudową, dostanie wynagrodzenie?

Tak, są takie mechanizmy i to z udziałem zagranicznych obserwatorów i audytorów. Przy naszym Ministerstwie Spraw Zagranicznych jest specjalna agencja zarządzania projektami dotyczącymi odbudowy. Zajmuje się ona kontrolą środków z Unii Europejskiej. Każdy etap danego projektu podlega audytowi, wszystko jest sprawdzane pod różnym kątem. Uczestniczą w tym nie tylko urzędnicy, ale też przedstawiciele organizacji społecznych, w tym biznesowych. Myślę, że wygląda to dobrze, zresztą nam jako Związkowi Przemysłowców i Przedsiębiorców też na tym zależy. Chciałbym dodać, że jeśli polski przedsiębiorca chce sam zainwestować w Ukrainie swoje pieniądze, nie czekając na fundusze publiczne, też jesteśmy gotowi wszechstronnie pomóc. Bo przecież, jak zawsze i wszędzie, o powodzeniu gospodarczym danego kraju decydują głównie prywatne inwestycje, a nie tylko rządowe.

Rząd Ukrainy chwali się, że walczy z korupcją. Była niedawno seria aresztowań wysokich urzędników, trwa reforma systemu sądownictwa. A jak to wygląda w praktyce?

Nie ma co ukrywać, że wciąż są z tym problemy, my dobrze to widzimy. Ukraina jako kandydat do Unii Europejskiej zobowiązała się do walki z korupcją, reformy systemu sądów i zapewnienia obrony praw własności i obrony inwestorów. To oczywiście zadanie nieproste i nie wszystko tu idzie tak, jak trzeba. Ta walka powinna być silniejsza i dynamiczniejsza. Ci, którzy żądają łapówek w trudnym czasie wojny, są godni surowych kar, bez względu na zajmowane stanowisko. Mamy oczywiście Narodowe Biuro Antykorupcyjne, prokuraturę i Sąd Antykorupcyjny, ale też trzeba nagłaśniać przypadki, gdy do korupcji dochodzi.

Co by pan poradził polskim przedsiębiorcom, którzy mimo wojny już teraz chcą zacząć działać w Ukrainie?

Przede wszystkim trzeba znaleźć rzetelnych ukraińskich partnerów. Tu przyda się współpraca z organizacjami gospodarczymi, takimi jak nasza. Możemy pomóc polskiemu inwestorowi w poznaniu specyfiki danego rynku, a nawet rekomendować konkretne firmy do współpracy. Oczywiście możemy pomóc także, gdyby już na etapie realizacji biznesowych projektów pojawiły się jakieś biurokratyczne czy wręcz korupcyjne problemy. Nam też zależy, by z korupcją walczyć. Dlatego zachęcam do wchodzenia na ukraiński rynek. Wiem, że dziś wymaga to pewnej odwagi i wiąże się z ryzykiem. Ale kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Kto dziś, w trudnym czasie, zdecyduje się wejść na nasz rynek i zdobyć zaufanie naszych firm, ten najczęściej będzie miał o wiele lepszą pozycję po wojnie.

A te firmy, które już są w Ukrainie?

To samo dotyczy także tych firm, które już tu są i być może zastanawiają się, czy się nie wycofać. Jeśli są to np. firmy związane z rynkiem budowlanym, to przez wiele lat będą miały spore możliwości świadczenia usług czy sprzedaży towarów. Podobnie będzie w innych branżach, bo nasza gospodarka na pewno przestanie być oparta tylko na surowcach, jak dotychczas, a będzie szła w kierunku rozwoju przetwórstwa i usług. O ile w produkcji płodów rolnych mamy mocną pozycję w świecie, to trochę gorzej jest z ich przetwórstwem. A np. właśnie polscy przedsiębiorcy z sektora rolno-spożywczego mają tu duże doświadczenie. Możliwości jest naprawdę wiele.

Jak po roku wojny wygląda ukraińska gospodarka?

Przede wszystkim chciałbym zauważyć, że Ukraina walczy nie tylko o swoją wolność i niepodległość, ale też broni swojego wyboru cywilizacyjnego. Bronimy europejskich wartości demokratycznych, bronimy praw człowieka. Powstrzymujemy rosyjską agresję nie tylko na nasze terytorium, ale też przed możliwym atakiem na inne państwa. Rosja okupuje dziś około 20 proc. naszego kraju. Dzięki męstwu naszych żołnierzy i wsparciu naszych zagranicznych partnerów ze 147 tys. km kw., które były okupowane na początku wojny, wyzwolono 78 tys. km kw., czyli ponad połowę. W ostatnim czasie otrzymujemy wsparcie dyplomatyczne i militarne, co utwierdza nas w przekonaniu, że żadnych rozmów pokojowych z Rosją nie będzie, dopóki jej wojska nie opuszczą naszego terytorium. Przechodząc do wyników gospodarczych, w 2022 r. nastąpił spadek naszego PKB o 30,2 proc. Prognozowano nawet więcej – do 36 proc., ale nasz biznes do pewnego stopnia przystosował się do warunków wojennych. W 2023 r. rząd zakłada w budżecie wzrost PKB o 3,2 proc. Jednak wynik będzie zależał od rozwoju sytuacji m.in. w sektorze energetycznym, dotychczas silnie niszczonym przez wroga. Jednak wyzwania dla biznesu wciąż są duże. Wróg nadal blokuje wywóz naszych towarów przez porty czarnomorskie, choć dzięki wsparciu ONZ i naszych partnerów istnieje „korytarz zbożowy”. Na tych logistycznych utrudnieniach tracą eksporterzy.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Gospodarka
Norweski fundusz: ponad miliard euro/dolarów zysku dziennie
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Gospodarka
Pozytywne sygnały z niemieckiej gospodarki
Gospodarka
Ban na szybkie pociągi i hotele za niespłacane długi
Gospodarka
Polska rozwija się tak, jakby kryzysów nie było
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Gospodarka
prof. Agnieszka Chłoń-Domińczak: Im starsze społeczeństwo, tym więcej trzeba pieniędzy na zdrowie