Timmermans: Zabijanie systemu ETS nie obniży inflacji

Bardzo wierzę w ETS, bo pozwala nam przejść na OZE i generuje całkiem duże strumienie dochodów dla budżetów państw członkowskich – mówi nam Frans Timmermans, wiceszef Komisji Europejskiej.

Publikacja: 23.12.2021 21:00

Timmermans: Zabijanie systemu ETS nie obniży inflacji

Foto: AFP

Polska twierdzi, że rosnące ceny uprawnień do emisji CO2 mają ogromny wpływ na obecny wzrost cen energii. Zgadza się pan z tym?

Rosnące ceny energii są bezpośrednim skutkiem wzrostu cen gazu. A dokładnie: gaz ma osiem razy większy wpływ na ceny energii niż ETS. Ponieważ w Polsce wytwarzaniu energii towarzyszy największy ślad węglowy w Europie, to ten wpływ ETS na ceny będzie wyższy niż w innych państwach, bo w elektrowniach na węgiel ten wpływ jest dwa razy wyższy niż w elektrowniach na gaz. Ale to ciągle będzie wpływ ograniczony.

Wiem, że polski rząd od dawna krytykował ETS. Ale bardzo wierzę w ten system, bo on pozwala nam przejść na odnawialne źródła energii i generuje całkiem duże strumienie dochodów dla budżetów państw członkowskich. Z tych pieniędzy mogą one finansować transformację energetyczną czy też wypłacać kompensaty gospodarstwom domowym.

W latach 2013–2020 Polska zarobiła na tym 8,5 mld euro. Tylko w tym roku ze sprzedaży certyfikatów na emisję CO2 dostanie ponad 5,5 mld euro. Przecież może użyć tego na inwestycje albo przekazać gospodarstwom domowym, które mają problemy z uregulowaniem rachunków za energię. Jeśli w Polsce szacuje się, że ubóstwo energetyczne dotyka 1,6 mln gospodarstw domowych, to każda rodzina może dostać 1700 euro wsparcia, jeśli tylko przeznaczy się na to połowę wpływów z ETS. Są więc sposoby, żeby odpowiedzieć na rosnące ceny energii, ale robienie tego poprzez zmiany ETS byłoby wylewaniem dziecka z kąpielą.

Czytaj więcej

Bruksela nie widzi spekulacji na rynku EU ETS

Polska przekonuje, że na rynku są spekulanci i trzeba albo zakazać instytucjom finansowym uczestnictwa w ETS, albo też nałożyć na nie limity transakcyjne czy jakiś podatek. W polskiej propozycji mowa też o mechanizmach interwencji ze strony KE, jeśli cena jest zbyt wysoka. Czy to sensowne propozycje?

Ta propozycja faktycznie oznaczałaby koniec mechanizmu rynkowego. Polska chciałaby powrotu do sytuacji, gdy są tam tylko podmioty energetyczne. Ale przecież chodzi właśnie o to, żeby były tam instytucje wyspecjalizowane. Jak jest mechanizm rynkowy, to zabicie rynku – co proponuje Polska – zabije ten mechanizm. Oczywiście, nie jesteśmy ślepi, i jak dostrzeżemy słabości, to gotowi jesteśmy do zmian. Ale obecnie używanie argumentu wysokich cen energii, które nie są spowodowane ETS, do postulowania zmiany ETS, nie ma sensu. Nie widzimy teraz słabości ETS, niezależny regulator też ich nie widzi.

A co z opcją czasowego wyłączenia niektórych instalacji energetycznych z ETS?

Nie. Jedyną metodą na obniżenie rachunków za energię i zmniejszenia zależności od importu jest przyspieszenie przejścia na źródła odnawialne. Ludzie to rozumieją, proszę zobaczyć, ilu Polaków kupuje panele słoneczne. To niewiarygodne.

Do tego w Polsce mamy rocznie 50 tys. przedwczesnych zgonów spowodowanych zanieczyszczeniem powietrza. A w ten sposób inwestujemy też w krajową produkcję, jak instalacje paneli słonecznych czy farm wiatrowych, zamiast dostarczać zyski zagranicznym dostawcom energii. Spowolnienie transformacji tylko problemy przedłuży, nie rozwiąże.

Nie obawia się pan, że obecna zwyżka cen energii skłoni więcej członków UE do sprzeciwu wobec rozszerzenia ETS na nowe branże – budownictwo i transport?

Oczywiście, wyższe ceny energii powodują inflację, a ta z kolei wywołuje gniew społeczeństwa. Widzę, że polski rząd bardzo się tym przejmuje. W pełni to rozumiem, ale musimy zachować zimną krew i patrzeć, gdzie są przyczyny. Powtórzę: zabijanie ETS z powodu inflacji nie obniży inflacji, ale poważnie spowolni nasze przejście w kierunku OZE. Dyskusja na pewno będzie trudna.

Ale na początku, gdy po raz pierwszy przedstawiliśmy tę propozycję, stosunek państw członkowskich do niej był dużo bardziej negatywny niż obecnie. Teraz tylko niektóre państwa, w tym Polska, tego nie chcą. Wielką korzyścią nowego ETS jest możliwość wykorzystania dochodów z niego do zasilenia funduszu społecznego, z którego będzie można wypłacać kompensaty dla biedniejszych gospodarstw domowych. Pytam Polskę i innych przeciwników: skoro nie chcecie nowego ETS, jak zamierzacie inaczej obniżać emisję CO2? Do dziś nie przedstawili oni wiarygodnej alternatywy doprowadzenia do redukcji CO2 o 55 proc. do 2030 r.

Skoro zgadzamy się, że to gaz ma największy wpływ na rosnące ceny energii, to jakie są tego przyczyny? Polska sugeruje, że Gazprom nadużywa pozycji dominującej na rynku, że to geopolityczna rozgrywka Rosji. Czy zamierzacie zbadać sytuację?

Widzimy, że Rosja wywiązuję się z długoterminowych kontraktów, ale faktycznie nie zareagowała na prośby o dodatkowe dostawy. Dlaczego? Analizujemy to. Teza o politycznym charakterze takiej odmowy nie jest zupełnie bezzasadna w obliczu wszystkich napięć, które mamy teraz z Rosją. Ale oczywiście może też być uzasadnienie komercyjne. Rosjanie kasują teraz za gaz pewnie dziesięć razy więcej niż rok temu, mają więc interes w utrzymywaniu cen na wysokim poziomie. Ale takim zachowaniem strzelają sobie w stopę, bo tylko przyspieszą przejście na energię odnawialną w Europie i przyczynią się do szukania innych dostawców energii.

Komisja przygotowuje propozycję taksonomii z decyzją o uwzględnieniu – lub nie – energii nuklearnej i gazu. Czy widzi pan szansę na porozumienie, biorąc pod uwagę skrajne stanowiska państw członkowskich?

Musimy znaleźć sposób na wyraźne sformułowanie tego, że na drodze do energii odnawialnej będziemy potrzebowali atomu i gazu. Dyskutujemy o tym od dawna i wiemy, że zwłaszcza kraje takie jak Polska będą potrzebowały gazu, żeby odejść szybko od węgla, szczególnie w ogrzewaniu.

Czy dla Polski ma w ogóle znaczenie, żeby atom i gaz znalazły się na liście jako źródła energii uznane za zielone?

W tej całej dyskusji zapomnieliśmy, czym w ogóle jest taksonomia. To tylko wskazówki dla inwestorów prywatnych, przecież nie wiąże się to z żadnymi dotacjami. Zresztą już teraz wśród prywatnych inwestorów widać bardzo małe zainteresowanie lokowaniem pieniędzy w energię nuklearną, inwestycje w tej dziedzinie są realizowane właściwie wyłącznie z publicznych pieniędzy. Trzeba więc sobie odpowiedzieć na pytanie, czy jest sens inwestować w energię, która nie tanieje, a wręcz staje się droższa, podczas gdy energia z OZE tanieje z dnia na dzień.

Polska grozi, że z powodu ETS, ale też unijnych sankcji za łamanie praworządności, będzie blokowała Fit for 55. Jeden jego element – VAT na energię

– wymaga jednomyślności. Gdyby Polska to zawetowała, jak groźne byłoby to dla całego pakietu klimatycznego?

Potrzebujemy wszystkich elementów. Bez któregoś z nich nie da się zrealizować celu redukcji o 55 proc. Jak coś wypadnie, trzeba tam włożyć coś innego, co będzie służyło temu samemu celowi. To byłoby niezwykle skomplikowane, bo oznaczałoby np. więcej obciążeń w innych dziedzinach.

Wspomniała pani też o innych elementach relacji Polski z KE: mam nadzieję, że okres konfrontacyjnego nastawienia w którymś momencie jednak się skończy. Od zawsze powtarzam, że jak należy się do jakiegoś klubu, to trzeba stosować się do jego reguł. A jak chce się je zmienić, to trzeba przekonać innych członków klubu. Polska jest bardzo ważnym państwem członkowskim, ale jeśli stale ustawia się na pozycji spalonej, to inni nie będą chcieli z nią grać. A najlepszy prezent dla Putina to podzielona Europa. On jedyny cieszy się z konfrontacji Polski z UE.

Problemy z praworządnością rozpoczęły się kilka lat temu. Najpierw Komisja próbowała instrumentów politycznych i dyplomatycznych, potem przeszła do prawnych – wnioski do unijnego sądu – teraz grozi sankcjami finansowymi. Ale zmian nie ma, jest więc pogorszenie sytuacji. Niektórzy uważają nawet, że takie sankcje wzmacniają PiS wewnętrznie. Jakie są pana refleksje?

Słyszę teraz regularnie, żeby nie robić nic w sprawie praworządności, bo wtedy Polska zablokuje Zielony Ład. Ale postawię sprawę jasno. UE nie przetrwa, jeśli jej członkowie nie przestrzegają fundamentalnych zasad. Do nich należą niezależność sądownictwa, niezależność i pluralizm mediów, poszanowanie podpisanych i ratyfikowanych, a w Polsce nawet potwierdzonych w referendum, traktatów. Nie jesteśmy głupi. Widzimy, że szczególnie teraz, gdy tak wiele mediów jest kontrolowanych przez rząd, ta debata jest instrumentalizowana, UE przedstawiana jako ta, co karze – i to rezonuje w kontekście polskiej historii.

Ale co my możemy zrobić? Dla UE to jest kwestia przetrwania i nie możemy ulegać wewnętrznej logice polskiej polityki: że nasze działania sprawią, że UE będzie mniej popularna. Jesteśmy teraz w sytuacji historycznej transformacji gospodarczej. Krajem, który ma dostęp do największej liczby instrumentów, w sensie pieniędzy, technologii, na poziomie UE jest Polska. To byłaby niewytłumaczalna rana zadana samej sobie, gdyby Polska doprowadziła do sytuacji, gdy nie będzie miała dostępu do tych instrumentów. Nie ma nikogo na Śląsku czy w Wielkopolsce, kto nie rozumiałby, że węgiel nie ma przyszłości. Regiony potrzebują pieniędzy i one są dostępne. Ale żeby mieć do nich dostęp, musimy wreszcie wyjść z tego okropnego kryzysu praworządności.

Frans Timmermans

Frans Timmermans to polityk holenderskiej socjaldemokracji, były minister spraw zagranicznych. Zawodową karierę zaczynał jako dyplomata, potem przeszedł do polityki. W Komisji Europejskiej od 2014 roku, najpierw jako wiceprzewodniczący odpowiedzialny za praworządność, a od 2019 roku za Zielony Ład. Poliglota: poza ojczystym niderlandzkim mówi biegle po angielsku, niemiecku, francusku, włosku i rosyjsku.

Polska twierdzi, że rosnące ceny uprawnień do emisji CO2 mają ogromny wpływ na obecny wzrost cen energii. Zgadza się pan z tym?

Rosnące ceny energii są bezpośrednim skutkiem wzrostu cen gazu. A dokładnie: gaz ma osiem razy większy wpływ na ceny energii niż ETS. Ponieważ w Polsce wytwarzaniu energii towarzyszy największy ślad węglowy w Europie, to ten wpływ ETS na ceny będzie wyższy niż w innych państwach, bo w elektrowniach na węgiel ten wpływ jest dwa razy wyższy niż w elektrowniach na gaz. Ale to ciągle będzie wpływ ograniczony.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Gospodarka
Zagrożenie dla gospodarki. Polaków szybko ubywa
Gospodarka
Niepokojący bezruch w inwestycjach nad Wisłą
Gospodarka
Poprawa w konsumpcji powinna nadejść, ale wyzwań nie brakuje
Gospodarka
20 lat Polski w UE. Dostęp do unijnego rynku ważniejszy niż dotacje
Gospodarka
Bez potencjału na wojnę Iranu z Izraelem