Witold Orłowski, główny doradca ekonomiczny PwC
Obaj kandydaci złożyli przed drugą turą szereg obietnic wiążących się ze zwiększeniem wydatków budżetowych. Rodzaj składanych propozycji był jednak inny. Bronisław Komorowski obiecywał rozwiązania względnie mało kosztowne i generalnie mieszczące się w realiach budżetowych, za to możliwe do szybkiej realizacji w przypadku zgody rządu. Jedynym wyjątkiem była tu propozycja korzystnych dla podatników zmian w sprawie rozstrzygania sporów podatkowych, o trudnej do oszacowania skali kosztów (zależnej od tego, na ile skutecznie podatnicy wykorzystaliby furtkę do obniżki zobowiązań). Z kolei Andrzej Duda składał obietnice niezwykle hojne, głównie w zakresie wzrostu wydatków socjalnych. Ich koszty idą w wiele dziesiątek miliardów złotych rocznie, bez podania sposobu sfinansowania (oznaczać musiałyby one drastyczny wzrost długu publicznego lub wysokie podwyżki podatków). W porównaniu z prezydentem był jednak w sytuacji o tyle wygodnej, że realności swych obietnic nie musiał w żaden sposób dowodzić.
Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC, b. wiceminister finansów
Pozytywną niespodzianką tych wyborów było to, że Andrzej Duda mówił sporo o wizji Polski – konieczności podwyższenia tempa wzrostu gospodarczego do 4–5 proc. z obecnych 3–4 proc., potrzebnej poprawie w służbie zdrowia oraz dostosowaniu edukacji i nauki do potrzeb współczesnej gospodarki. Jednak nie mówił o tym, co najważniejsze, czyli jak zrealizować te cele. Za to dużo mówił o czymś zupełnie innym – o redystrybucji dochodu narodowego. Propozycje, jakie przedstawił, oznaczają podniesienie deficytu finansów publicznych z obecnych ok. 50 mld zł do ok. 100 mld zł. A to oznacza de facto pogorszenie szans na realizację tych wymienionych wcześniej słusznych celów.
Bronisław Komorowski w ogóle nie pokazał, że ma pomysły, jak stawić czoło kluczowym dla Polski wyzwaniom.
W przypadku propozycji pana Dudy widzę sprzeczność między celami a rozwiązaniami, a w przypadku pana Komorowskiego, choć nie popełnił błędów w zakresie metod, to nie widzę celów i przełomowego spojrzenia na sprawy Polski.
Ryszard Bugaj, Instytut Nauk Ekonomicznych PAN
Zarówno u jednego, jak i drugiego kandydata, niestety, nie spotkałem się z dokumentem przedstawiającym jego program gospodarczy. W obu przypadkach postulaty i obietnice są rzucane luźno i w różnych okolicznościach. O ile jednak propozycje składane przez Andrzeja Dudę są spójne i wynikające z programu popierającej go partii PiS, o tyle projekty Komorowskiego – jak odnoszę wrażenie – powstają „z poniedziałku na wtorek" i często odbiegają od standardów głoszonych przez PO. Dotyczy to np. jego podejścia do wieku emerytalnego.