Gwałtowny spadek ceny akcji BATS na swojej własnej platformie z 16 dolarów do 0,02 centa skojarzył się graczom giełdowym z wpadką z 6 maja 2010 r. zwaną „flash crash". Indeks Dow Jones Industrial Average błyskawicznie stracił wówczas prawie tysiąc punktów.
Tym razem z powodu błędu BATS przejściowo ponad 9 proc. traciły też akcje Apple, najdroższej firmy giełdowej świata. Później transakcje papierami BATS jak i Apple zostały anulowane.
BATS ogłosił cenę emisyjną swoich papierów 22 marca, a następnego dnia rozpoczął się handel, ale z powodu błędnego odczytu kodu akcji monitory pokazywały różne ceny. W ofercie, którą odwołano, 6,3 miliona akcji chcieli sprzedać właściciele tego trzeciego w USA rynku akcji, a wśród nich Bank of America, Deutsche Bank, Morgan Stanley,Credit Suisse i Citigroup.
W lutym udział BATS w obrotach akcjami firm amerykańskich przekraczał 10 proc. Dynamiczny rozwój elektronicznych platform coraz bardziej marginalizuje tradycyjne giełdy. Udział New York Stock Exchange i Nasdaq w obrotach spadł z około 80 proc. w 1997 roku do 26 proc.
Wpadka BATS wywołała dyskusję o mechanizmach amerykańskiego rynku akcji. – Rynek elektroniczny funkcjonuje bardzo efektywnie i może obsłużyć o wiele więcej transakcji niż rynek obsługiwany wyłącznie przez ludzi, ale to co zdarzyło się w piątek pokazuje, że wciąż trzeba mieć oddziały na miejscu – uważa Walter „Bucky" Hellwig, współzarządzający 17 mld dolarów w BB&T Wealth Management. Podkreśla, iż dobrze się stało, że błąd został błyskawicznie usunięty, ale sam fakt, iż doszło do takiej wpadki zniechęci wielu inwestorów.