Niczym bumerang powraca temat ewentualnej współpracy warszawskiej giełdy z holdingiem CEE Stock Exchange Group (CEESEG), zbudowanym wokół giełdy wiedeńskiej. Oprócz rynku austriackiego w jego skład wchodzą również giełda w Pradze, Budapeszcie oraz Lublanie.
– Nie ukrywamy, że pracujemy nad tym tematem. Aktualnie trwają analizy, czy warto w ogóle kontynuować ten proces. Odpowiedzi mogą być diametralnie różne. Niezależnie od tego, jaką decyzję podejmiemy, będzie ona zawierała element ryzyka – mówił wczoraj podczas walnego zgromadzenia Izby Domów Maklerskich prezes GPW Adam Maciejewski.
Konsolidacja już była
Szef warszawskiego operatora już wcześniej zapowiadał, że jeśli dojdzie do konsolidacji, to stroną przejmującą na pewno nie będzie Wiedeń. Nie jest to jednak wielkim zaskoczeniem. Jak bowiem pokazują najnowsze dane Europejskiej Federacji Giełd (FESE), nasz rynek bije na głowę całą grupę CEESEG zarówno pod względem kapitalizacji, jak i obrotów.
Na koniec maja wartość notowanych spółek na warszawskiej giełdzie wynosiła 132,6 mld euro, co w stosunku do kwietnia oznacza wzrost o 4,7 proc. W przypadku wszystkich czterech giełd CEESEG było to 126,1 mld euro. Obroty na GPW w zeszłym miesiącu osiągnęły wartość 3,9 mld euro. Holding CEESEG może się pochwalić 2,65 mld euro obrotów. Jak się więc okazuje, mimo konsolidacji przez Wiedeń giełd w regionie, to GPW jest dziś wyżej w hierarchii rynków.
– Na przykładzie giełdy w Wiedniu dobrze widać, że sama konsolidacja nie daje gwarancji sukcesu. Giełda w Warszawie, choć w dużej mierze opierała się na rozwoju organicznym, ten wyścig wygrała. Pomogły na pewno procesy prywatyzacyjne dużych, płynnych spółek i perspektywy polskiej gospodarki, która oparła się recesji nawet wtedy, kiedy wszyscy wokół pogrążyli się w gospodarczym marazmie. To pokazuje, jak ważne jest otoczenie gospodarcze – mówi Łukasz Jańczak, analityk Biura Maklerskiego Espirito Santo Investment Bank.