Jak można wycisnąć z S&P500 aż 256 proc.

Fundusze indeksowe w ostatnich dziesięcioleciach zyskały popularność dzięki prostocie, konserwatyzmowi i niskim kosztom. Teraz rekordowo dużo gotówki płynie do innych ETF, które kuszą wyższymi stopami zwrotu z tych samych akcji.

Publikacja: 05.03.2014 15:16

Znane jako fundusze smart beta (współczynnik beta pokazuje wrażliwość ceny akcji danej spółki na zachowanie rynku)  czy fundamentalnego indeksowania inaczej niż klasyczne ETF wyceniają papiery koncentrując się na dywidendach, czy innych wskaźnikach. Ich zwolennicy podkreślają, że niektóre metody, jak pomijanie rankingów wycen, przynoszą lepsze stopy zwrotu niż indeks Standard&Poor's500. Niechętnie natomiast przyznają, że prowizje inkasowane przez takie fundusze mogą być dziesięciokrotnie wyższe niż w tradycyjnych ETF.

- Wydaje się, że te strategie znalazły się w przełomowym momencie - wskazuje Daniel Pytlik, zarządzający Banku Julius Baer&Co w Zurichu. Zauważa on przyspieszenie zarówno po stronie popytu jak i podaży na rynku takich funduszy.

ETF kuszące możliwością uzyskania lepszych efektów inwestycyjnych poprzez  zmianę sposobu kojarzenia wskaźników referencyjnych w 2013 r. pozyskały 43 miliardy dolarów, a ich aktywa zwiększyły się do rekordowej kwoty 156 miliardów dolarów  na koniec lutego 2014 r.

Określanie ETF jako smart beta (inteligentna beta)  to taktyka marketingowa mająca przekonać  kupujących iż jest nie do podważenia, twierdzi Rick Ferri, zarządzający firmy inwestycyjnej Portfolio Solutions. W rzeczywistości, jak przekonuje on, przez dłuższe okresy odstają od tradycyjnych wskaźników i zwiększają ryzyko. Wszystko wygląda dobrze na papierze, ale pewne jest, że będzie to kosztowało więcej i trzeba będzie podjąć większe ryzyko i w długim okresie osiągać  słabsze wyniki niż rynek.

- Jeśli oni wszyscy są lepsi od rynku, to kto jest gorszy ?- zastanawia się Ferri. Nie ma darmowego lunchu - zapewnia. Jego zdaniem dostawcy takich produktów sprzedają raczej  tylko odgłosy smażenia a nie steki.

Fundusze smart beta plasują się pośrodku między funduszami pasywnymi takimi jak Vanguard 500 Index Fund i aktywnym zarządzaniem spopularyzowanym przez takie firmy jak Fidelity Investments. Polega to na tworzeniu własnych indeksów lub zmianie istniejących, a rankingi nie uwzględniają cen lecz biorą pod uwagę takie miary jak zmienność, czy dywidendy.

Spółki w indeksie Standard&Poor's500 mają udział zależny od ich kapitalizacji, co oznacza, że wpływ akcji takich kolosów jak Apple, czy Exxon Mobil może być 159 razy większy niż walorów najmniejszych spółek. Gdyby wagi wszystkich papierów były takie same stopa zwrotu z tego wskaźnika byłaby inna.

W ubiegłym roku ulubioną taktyką było właśnie eliminowanie wag. Prawie wszystkie spółki drożały. Spośród uczestników S&P500 w górę poszły kursy aż 460 firm, najwięcej od co najmniej 1990 r. Czołowa setka zyskała jednak tylko 27 proc., co ograniczyło zwyżkę indeksu. Gdyby ktoś kupił akcje największego funduszu ETF inwestującego w ten wskaźnik, kiedy  w 2009 r. nastąpiło odbicie  mógł zarobić 175 poc. Gdyby zaś  wyeliminować różnice  wag wynik wyniósłby aż 256 proc., wskazują dane zgromadzone przez Bloomberga.

Giełda
Marazm w Warszawie, nerwowo w USA. Złoty zyskuje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Giełda
Kulawe statystyki tegorocznych debiutów na GPW
Giełda
Lawina przejęć w USA?
Giełda
Prześwietlamy transakcje insiderów
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Giełda
Optymizm na giełdzie przygasł. Wyraźne cofnięcie indeksów na GPW