Według obliczeń Wilshire Associates, od momentu najgłębszego dołka po kryzysie finansowym (9 marca 2009 r.) wartość amerykańskiego rynku kapitałowego wzrosła o 17,1 biliona dolarów. Tylko w tym roku kapitalizacja giełd w USA zwiększyła się o 1,6 biliona dolarów. W ciągu 5 lat Dow Jones zyskał na wartości 10521 punktów, czyli 161 proc. Tegoroczna zwyżka indeksu to co prawda tylko skromne 3 proc., ale w 2013 roku indeks blue chips wzrósł o 26,5 proc., co było najlepszym wynikiem tego wskaźnika od 18 lat.
Wilshire publikuje także własny szeroki indeks giełdowy Wilshire 5000 Total Market Index, który również zamknął się w tym tygodniu na rekordowym poziomie 21107,54 pkt, zyskując w tym roku na wartości 7,1 proc.
O ostatnich zwyżkach przesądziły przede wszystkim dobre raporty makroekonomiczne z ostatnich tygodni, świadczące o tym, że amerykańska gospodarka zaczęła się szybciej rozwijać. Ekonomiści przypominają też o tzw. "efekcie bogactwa". Zyski, nawet te papierowe zachęcają konsumentów do większych wydatków, stymulując wewnętrzną konsumpcję a tym samym pobudzając gospodarkę.
Dow Jones powyżej 17 tysięcy punktów to symboliczna granica, ale ten rekord zaskoczył niewielu analityków z Wall Street. Bill Stone z PNC Asset Management przypomina, że w tym roku Dow Jones pozostawał w tyle za dużo bardziej reprezentatywnym dla amerykańskiego rynku indeksem S&P 500, który zdążył już wzrosnąć o 7,4 proc. "To zarówno powód do radości, jak i do pewnego niepokoju – uważa Stone – z jednej strony Dow Jones na poziomie 17 tys. pkt pokazuje jak długą drogę przeszliśmy od kryzysu finansowego. Z drugiej jest sygnalem, że akcje przestały być tanie".
Joseph Quinlan, rynkowy strateg U.S. Trust przewiduje, że w momencie przekroczenia drugiej psychologicznej granicy – S&P 500 powyżej 2000 punktów – będzie można oczekiwać fali realizacji zysków. Jego zdaniem obniżka kursów o 4-8 proc. jest bardzo prawdopodobna. Wiele zależeć będzie od wyników spółek w II kwartale. Sezon ogłaszania raportów właśnie się zaczyna.